Felietonistka Jana Hocking chętnie dzieli się w sieci tematami dotyczącymi życia seksualnego i odpowiada na wiele pytań. Na Instagramie obserwuje ją już 25 tys. osób. W liście do "Daily Mail" wyznała, że pewnego razu podczas korzystania z jednej z aplikacji randkowych napotkała profil męża przyjaciółki. Przyznała, że decyzja nie była łatwa, jednak po namyśle uznała, że nic jej o tym nie powie. Kobieta wyznała też, że mężczyzna jest "dokładnie tym typem faceta" po którym można się spodziewać, że "kombinuje" na boku. Z czego więc wynika jej decyzja?
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Jana Hocking w liście opublikowanym na portalu "Daily Mail" napisała, że zdaje sobie sprawę z tego, że jej decyzja zapewne oburzy wiele osób — zwłaszcza te, które kiedyś zostały oszukane lub mają podejrzenia co do wierności partnerów.
Moje rozumowanie jest bardzo proste. Zdrada nigdy nie jest czarno-biała
- napisała. Kobieta przyznała, że nie było to dla niej łatwe. Długo zastanawiała się, czy żona mężczyzny chciałaby o tym wiedzieć, czy nie zniszczyłoby to ich małżeństwa i czy w ogóle powinna się wtrącać.
Skąd mam wiedzieć, że to faktycznie zdrada – być może, jak wiele par w tych czasach, zdecydowali się spróbować życia w otwartym małżeństwie?
- dodała. Wyznała też, że gdyby ludzie wiedzieli, ile osób podejmuje takie decyzje, mogliby się zdziwić. Wielu znajomych miało się z nią w przeszłości kontaktować i mówić w tajemnicy, że byli w podobnych związkach. Ktoś kiedyś nawet spytał ją, czy nie byłaby chętna do wspólnej "zabawy".
Drugi powód jej decyzji był taki, że niektórzy mogą nie mieć już ochoty na seks z partnerem i nie mają nic przeciwko, by ten szukał intymności w innych miejscach.
Co dziwne, a może nie, wydaje się, że działa to w przypadku wielu długoterminowych par.
Jana powiedziała też, że jeśli nie ma jasnych dowodów na to, że dana osoba robi coś złego i nie została przyłapana "na gorącym uczynku", nie powinno się niepokoić jej partnera. Z tego względu nic nie powiedziała przyjaciółce.
Jana Hocking przyznała, że swoją decyzję w dużej mierze oparła na własnych doświadczeniach. Kiedyś ktoś się z nią skontaktował i powiedział, że partner ją zdradza. Wtedy chciała poznać wszystkie fakty.
Gdzie? Kiedy? Jak długo? Problem polegał na tym, że ta osoba nie miała dowodu
- powiedziała. W efekcie wpadła w panikę — zaczęła przeglądać telefon partnera, martwiła się, gdy późno wracał do domu i niezapowiedzianie pojawiała się na jego spotkaniach z kolegami, by sprawdzić, czy mężczyzna z kimś nie flirtuje.
Jeśli zamierzasz powiedzieć komuś, że partner go zdradza, musisz być przygotowana na przedstawienie faktów, ponieważ bez dowodów można szybko zostać uznanym za mąciwodę.