Więcej podobnych tematów znajdziesz na Gazeta.pl
Od kilku tygodni głośno jest o sprawie 21-letniej Polki, która twierdzi, że to właśnie ona jest zaginioną przed laty Brytyjką Madeleine McCann. Jej zdaniem rodzice, którzy ją wychowali, nie są jej biologicznymi rodzicami. Ponadto zauważyła podobieństwa w swoim wyglądzie do zaginionej w 2007 roku Madeleine McCann. Wskazywała pieprzyki w charakterystycznych miejscach oraz chorobę oka.
Swoje teorie i rzekome "dowody" na to, że to właśnie ona jest Madeleine McCann przedstawiała na swoich profilach na Instagramie, TikToku oraz Facebooku. Nagle jednak postanowiła usunąć konta w mediach społecznościowych, w których szerzyła swoje teorie. Na Instagramie wydała krótkie oświadczenie:
Jeśli nie podobają się wam moje treści, nie śledźcie ich. Nie potrzebuję fanów ani obserwatorów. Zamykam Facebooka i Tiktoka, żebyście sobie ze mnie nie żartowali
- napisała, a wkrótce po tym zamknęła również instagramowe konto.
Nie wiadomo, czy zrobiła to sama, czy może jest to efekt interwencji kogoś z zewnątrz. Jakiś czas temu, do sprawy postanowili odnieść się również rodzice Julii. Ich oświadczenie pojawiło się na facebookowym profilu "Zaginieni przed laty":
Dla nas jako rodziny oczywiste jest, że Julia jest naszą córką, wnuczką, siostrą, siostrzenicą, kuzynką i pasierbicą. Mamy wspomnienia, mamy zdjęcia (...). Zawsze staraliśmy się rozumieć wszelkie sytuacje, które działy się z Julią. Liczne terapie, leki, psychologowie i psychiatrzy - to wszystko Julka miała zapewnione. Nie była pozostawiona sama sobie. Groźby pod naszym adresem ze strony Julii, jej kłamstwa i manipulacje, działalność w internecie. To wszystko widzieliśmy i próbowaliśmy temu zapobiegać, tłumaczyć, prosiliśmy, by przestała.