W 2003 roku, gdy miała 18 lat, postanowiła zostać zakonnicą. Po pięciu latach zrzuciła habit, później wyszła za mąż i urodziła dzieci. Dziś Carrie-Eileen za pośrednictwem TikToka opowiada, co działo się za zamkniętymi drzwiami jednego z amerykańskich zakonów i jak wyglądało codzienne życie w klasztorze. Jak zdradza w jednym z nagrań, w 2008 roku zdecydowała się opuścić zakon. Czuła się bowiem "niesamowicie nieszczęśliwa" i żyła w wielkim napięciu w obawie przed złamaniem którejś z surowych zasad, jakie obowiązywały w klasztorze. A tych, jak zaznacza, było wiele.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Siostry nie mogły zdradzać swojego wieku czy odwiedzać swoich rodzin, wyjątkiem były ważne sytuacje rodzinne. Krewni mogli jednak przyjeżdżać z wizytą do zakonu dwa razy w roku. Zakonnice mogły telefonować do nich w święta i pisać listy, choć i tu obowiązywał limit dwóch miesięcznie. Jak sama podkreśla, te zasady mogły jednak ulec zmianie.
Siostry w zakonie, do którego należała Carrie, nie mogły też używać tamponów. Powód jednak jest dość zaskakujący. Przyczyną były obawy przełożonej o wystąpienie zespołu wstrząsu toksycznego. W komentarzach Carrie zauważyła jednak, że nieoficjalnym powodem było to, że tampony uważane były za "niestosowne". Zakonnice nie mogły też używać antyperspirantów z aluminium w składzie. – Naturalne dezodoranty nie działały dla niektórych sióstr, ale albo tego nie zauważały, albo po prostu ich to nie obchodziło – zauważyła w jednym z nagrań. Za złamanie którejś z zasad siostry były surowo karane.
W jednym z filmików Carrie-Eileen przedstawiła listę rzeczy, które należało przygotować przed wstąpieniem do zakonu. Można znaleźć na niej m.in. siedem par białych wysokich majtek, biustonosze bez fiszbin w białym lub cielistym kolorze, "babcine" koszule nocne, brązowe podkolanówki, białe T-shirty i bluzki z długim rękawem czy ciemnobrązowe spódnice sięgające kostek. Za zakupy zgodnie z listą w 2003 roku Carrie zapłaciła 508,49 dolarów (dziś to 2261 zł). W dniu wstąpienia do zakonu musiała też zapłacić 300 dolarów posagu (ok. 1330 zł), który był zwracany w części lub całości w razie odejścia z zakonu, oraz 2400 dolarów ubezpieczenia zdrowotnego (ponad 10600 zł).
Carrie-Eileen klasztor opuściła w 2008 roku, choć myślała o tym już od dłuższego czasu. Przed natychmiastowym odejściem z zakonu powstrzymywała ją... fryzura. Zakonnice musiały mieć krótko przystrzyżone włosy. Przez kilka miesięcy Carrie w sekrecie zapuszczała włosy. – Pogrążałam się coraz bardziej w nieszczęściu, aż pewnego dnia, gdy szłyśmy chodnikiem, pomyślałam: Wiesz co, a gdyby nadjechał autobus i we mnie uderzył... Gdy zaczynasz się tak czuć, to znak, że pora coś zmienić – przyznała.