22-letnia mieszkanka Teksasu w USA zgodziła się zaopiekować dwoma psami należącymi do Justina i Ashley Bishop z Dallas. Przyjechała do psów dwa dni przed Bożym Narodzeniem, lecz gdy tylko weszła do domu, psy ją zaatakowały.
Małżeństwo zapewniało dziewczynę, że psy będą przebywały w klatkach, lecz kiedy weszła do domu, okazało się, że biegają luzem. Wystarczyło, aby Jacqueline przekroczyła próg, a psy rzuciły się na nią i zaczęły gryźć. Na szczęście nie zdążyła zamknąć za sobą drzwi wejściowych, ponieważ gdyby została zamknięta z dwoma psami, mogłaby już nie żyć. Ktoś z sąsiadów dostrzegł, że w domu rozgrywa się dramat i wezwał służby. Kiedy na miejsce przyjechali ratownicy medyczni, nie mogli oni wejść do środka, aby pomóc Jacqueline, ponieważ psy nie wpuszczały ich do domu. - Myślałam, że umieram – powiedziała w rozmowie z CBS News.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Jacqueline trafiła do szpitala, gdzie spędziła 60 dni. Straciła dużo krwi, a skóra na jej twarzy, nosie i uszach była całkowicie zdarta. Psy miały kąsać ją aż 800 razy. 22-latka nie przypomina siebie sprzed wypadku. Czeka ją rekonstrukcja twarzy i okolic oczu. – To cud, że przeżyła – powiedział ojciec Jacqueline. Złożyła pozew cywilny przeciwko małżeństwu Bishop, żądając od nich miliona dolarów odszkodowania. Psy zostały uśpione, chociaż właściciel tłumaczył, że zwierzęta nigdy nie były agresywne. - Mamy trzyletnie dziecko. Nigdy nie było żadnych aktów agresji – powiedział.