Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Kiedyś ten zabieg nie cieszył się dobrą sławą. Pierwszą odmianę trwałej, na gorąco, wprowadziła w 1934 roku firma Schwarzkopf, a w 1946 roku pojawiła się trwała na zimno. Mimo to wszystkim kojarzy się z modnymi w latach 80. XX wieku fryzurami na baranka.
Uwielbienie mody z lat 80. i 90. sprawiło, że poza inspirowaniem się stylizacjami, z nostalgią zerkamy również na fryzury i makijaże i przemycamy je do naszej codzienności. W latach 80. to gwiazdy takie jak Julia Roberts, czy Sarah Jessica Parker dyktowały, co jest modne, a co nie. Ich charakterystyczne loki pomogły im wykreować jedne z najbardziej charakterystycznych bohaterek w popkulturze.
Dziś zainspirowani Vivienne z Pretty Woman i Carrie Bradshaw z Seksu w wielkim mieście tęsknimy za lokami i coraz częściej rezygnujemy z prostych włosów. Jedną z osób, które zdecydowały się wrócić do trwałej, jest modelka Bella Hadid, która jakiś czas temu pochwaliła się na Instagramie swoją metamorfozą.
Brak umiejętności fryzjerów i zły dobór preparatów sprawiał, że włosy poddane ondulacji były zniszczone, puszyły się, były trudne w układaniu. Dziś jednak preparaty są znacznie bardziej zaawansowane i choć dalej mają wpływ na strukturę włosa, nie są już tak inwazyjne. Kosmyki nawijane są na grubsze wałki, fale są więc znacznie bardziej naturalne.
Płyn wykorzystywany przy zabiegu trwałej ondulacji na grubych wałkach przerywa wiązania dwusiarczkowe w trzonie włosa, aby umożliwić nadanie im nowego kształtu. Nowoczesne preparaty są wprawdzie mniej inwazyjne, niż te starszej generacji, ale sam proces nadawania włosom skrętu wymaga ich lekkiego uszkodzenia. Włosy po zabiegu są więc słabsze i zestresowane, wymagają bardziej odżywczej i nawilżającej pielęgnacji niż zwykle. Efekt utrzymuje się nawet kilka miesięcy.
OFERTY AVANTI24.PL: Romantyczna sukienka na wiosnę już za 59,99! Klasyczna, a piękna.