Mężczyzna był subdiakonem Kościoła Starokatolickiego Rzeczypospolitej, czyli pomocnikiem kapłana.
Markowi N. postawiono aż 30 zarzutów. Najpoważniejsze dotyczą narażenie podopiecznych ośrodka na utratę zdrowia i życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu. Prokuratura zarzuca N. doprowadzenie do śmierci 12 osób, nad którymi miał wówczas sprawować opiekę. Marek N. regularnie znęcał się nad starszymi podopiecznymi. Oprócz wyzwisk, m.in. wymierzał im ciosy w głowę oraz ciągnął za uszy. Śledztwo wykazało również, że okradał ich ze świadczeń emerytalnych.
W czwartkowej rozprawie jako świadek zeznawał dziennikarz, który zrealizował film dokumentalny dla "Ekspresu Reporterów" Telewizji Polskiej na temat poczynań fałszywego księdza. Zgromadzony materiał dotyczył czasów sprzed pobytu Marka N. w Zgierzu - wcześniej, mężczyzna prowadził podobny ośrodek niedaleko Wołomina.
Leszek Ciechoński zeznawał, że w obecności kamer rozmawiał ze starszym rodzeństwem, których Marek N. miał siłą umieścić w swoim ośrodku. Mówił, że pracownicy placówki w Działach Czarnowskich (którą N. prowadził nielegalnie - red.) zabierali seniorom telefony komórkowe, żeby odciąć ich od świata zewnętrznego. Nie mogli wychodzić z pokoju częściej niż raz dziennie, spacer po dziedzińcu.
Dodawał, że gdy wraz z ekipą telewizyjną po raz pierwszy pojawili się w ośrodku, przetrzymywani tam seniorzy wołali wręcz o pomoc.
To było jak więzienie: zabierali telefony i nie pozwalali kontaktować się z bliskimi. Starsi, schorowani ludzie w piżamach uciekali po nocach przez dziury w siatce, jak z obozu
- mówił Ciechoński. Świadek zeznawał również, że Marek N. miał w zwyczaju zaciągać kredyty bankowe na dane osobowe swoich sędziwych podopiecznych. Kredyty te często nie były spłacane, ponieważ seniorzy umierali po kilku miesiącach.
- To jest wręcz niewiarygodne, że człowiekowi po szkole specjalnej przez przeszło 20 lat udawało się oszukiwać wszystkich. Był nawet skazywany na krótkie wyroki w zawieszeniu. Potrafił jednak bardzo szybko przenosić działalność w inne miejsce - mówił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Źródło: lodz.wyborcza.pl