500 plus to jedno z głównych świadczeń, jakie zostało wprowadzone przez PiS. Rodzice otrzymują je od 2016 roku i od tego czasu nie było waloryzowane. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie się to zmieni. Dlaczego?
Interesuje cię tematyka świadczeń? Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Jak donosi "Gazeta Wyborcza", świadczenie 500 plus zostanie podniesione. Ma to być odpowiedzią PiS na propozycję Donalda Tuska odnośnie tzw. babciowego. - Musimy mieć na najbliższe wybory mocny punkt w polityce społecznej. A że 500 plus nie było nigdy zmieniane, jego podwyższenie wydaje się naturalnym rozwiązaniem. Decyzja w tej sprawie już zapadła — zdradził w rozmowie z dziennikiem jeden z polityków PiS.
Wszystko wskazuje na to, że 500 plus wzrośnie o 200 zł. Oznacza to, że rodzice będą mogli liczyć na 700 zł. Według wyliczeń Oskara Sobolewskiego, który jest ekspertem emerytalnym i założycielem inicjatywy Debata Emerytalna, z powodu inflacji obecne jest ono warte ok. 330 zł. Co więcej, koszt świadczenia wzrósłby z 40 mld zł do ok. 56 mld złotych. To właśnie z tego powodu przeciwnikiem waloryzacji przez długi czas był premier Mateusz Morawiecki. Jego stanowisko w tym temacie miało się jednak zmienić. Ostateczne i oficjalne rozwiązania poznamy dopiero na przełomie czerwca i lipca na kongresie programowym PiS.
Podczas spotkania z mieszkańcami Częstochowy, do którego doszło w ubiegły czwartek, Donald Tusk wytłumaczył, na czym będzie polegało nowe świadczenie dla kobiet i dlaczego chce, aby zostało wprowadzone. - Ponad 50 proc. mam nie wraca do pracy po urlopie macierzyńskim, mimo że 92 proc. mam mówi: 'chciałabym wrócić do pracy' - powiedział cytowany przez next.gazeta.pl. Nowe świadczenie, zwane "babciowym", miałoby im w tym pomóc. Otrzymają je kobiety, które po macierzyńskim, lub w jego trakcie, zdecydują się na powrót do pracy. Do czasu, gdy ich dziecko skończy 3 lata, co miesiąc będą mogły liczyć na dodatkowe 1500 zł na żłobek, nianię lub opiekę babci. - To nie jest żadne rozdawnictwo czy darowizna — przekonuje były premier, argumentując, że pieniądze trafią do osób, które chcą wrócić do pracy, a nie żyć na czyjś koszt.