Tomasz Komenda odcina się od własnej afery? Wysłał SMS-a dziennikarzowi

W mediach od kilku dni pojawiają się doniesienia na temat konfliktu Tomasza Komendy z matką jego dziecka Anną Walter. Kobieta stwierdziła, że były partner nie płaci jej alimentów, a w czasie trwania ich związku był agresywny. Teraz o sprawę został zapytany sam Komenda.

Tomasz Komenda poznał Annę Walter za pomocą aplikacji randkowej. Kobieta samotnie wychowywała dwójkę dzieci, wcześniej była w toksycznym związku. Jak twierdzili przed laty, była to miłość od pierwszego spojrzenia. - Przed pierwszą randką bardzo się stresowałem, bo kto by się nie stresował randką z taką kobietą! Wtedy też pierwszy raz się pocałowaliśmy - mówił Komenda. W 2020 roku na świecie pojawił się ich syn Filip.

Zobacz wideo Czy Polacy zauważają inflację?

Oskarżenia byłej partnerki

Jednak w lutym ubiegłego roku kobieta poinformowała, że nie jest już związana z Komendą. Po rozstaniu żadne z nich nie wypowiadało się publicznie na temat ich związku. Wszystko zmieniło się w marcu tego roku. Anna Walter poinformowała, że Komenda nie płaci jej alimentów na ich 3-letniego syna Filipa, a w czasie ich związku miał być agresywny. W rozmowie z "Super Expressem" powiedziała, że "Tomek nic dziecku nie daje i sprawa trafiła do sądu". - Ludzie myślą, że ja się pławię w luksusie, że skorzystałam z milionów, które dostał Tomasz i żyję sobie na wysokim poziomie. A to wszystko jest nieprawdą. Dopiero teraz sąd przyznał mi alimenty na dziecko, a trwało to aż rok - powiedziała.

Tomasz Komenda odcina się od afery medialnej

Poza tym mężczyzna miał też zerwać kontakt z matką i skonfliktować się z bratem. Przez to ponownie stał się obiektem zainteresowania mediów. Okazuje się jednak, że mimo licznych medialnych oskarżeń, Tomasz Komenda nie zamierza komentować sprawy. Na wiadomość, którą otrzymał od dziennikarza serwisu WP Film, odpisał: Przepraszam, ale ja już nie udzielam wypowiedzi. Redakcja dotarła jednak do osób z bliskiego otoczenia Komendy. Jedna z nich powiedziała: To człowiek głęboko skrzywdzony. Trzeba przecież pamiętać, że siedział przez 18 lat w więzieniu, gdzie, nie ma co się bać takich słów, był systematycznie gnębiony, czy wręcz gnojony, zarówno przez współwięźniów, jak i przez "klawiszy" – sam przecież o tym mówił i każdy, kto zna warunki życia w więzieniach i tamtejszą hierarchię, wie, jakie jest w niej miejsce ludzi skazanych za przestępstwa, zwłaszcza seksualne, wobec nieletnich.

Więcej o: