Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
"Ciche wagony" to specjalnie wydzielone miejsce, np. w pociągu, oznaczone specjalnymi naklejkami. To obszar ciszy, w którym pasażer może się zrelaksować, odpocząć czy popracować i nic nie powinno mu tej ciszy zakłócać. Takie miejsca są coraz bardziej popularne w wielu krajach. W Polsce, jak podaje portal wnp.pl za przejazd w takiej strefie pasażer nie musi dodatkowo płacić, cena biletu jest taka sama, jak standardowa, ale kupując bilet, musi zaznaczyć, w której strefie chciałby podróżować - strefie ciszy bądź normalnej.
Pewna kobieta, jak podaje dailymail.co.ul planowała 4-godzinną podróż pociągiem. W tym celu zarezerwowała "cichy wagon", gdyż potrzebowała spędzić ten czas w ciszy i skupieniu. Chciała również skupić się na pracy. Niestety wagon współdzieliła z mamą dwulatka, który całą drogę krzyczał i biegał, co zupełnie nie pozwoliło kobiecie zrealizować swoich planów. W pewnym momencie postanowiła zwrócić mamie uwagę, jednak ta wzruszyła tylko ramionami odpowiadając, że to tylko dwuletnie dziecko. Musi dać upust swojej energii i nie wie, czego kobieta od niej oczekuje, ale przecież nie uciszy go i nie posadzi bez ruchu. Pasażerka poczuła się urażona i potraktowana bez szacunku, postanowiła zwierzyć się z tej sytuacji, na jednym z popularnych portali dla rodziców, jednak opinia internautów mocno ją zdziwiła.
Zarezerwowała cichy wagon. Bieganie i krzyki dwulatka doprowadzały ją do szału screen dailymail.co.uk
I choć kobieta w swoim wpisie wykazała się sporym zrozumieniem wobec mamy z dzieckiem. To jednak postawa mamy, która nawet nie próbowała z dzieckiem rozmawiać, ani w żaden możliwy sposób spróbować, by zachowywało się ciszej, sprawiła że poczuła się potraktowana bez żadnego szacunku. Niektórzy doskonale rozumieją rozżalenie kobiety, jednak spora liczba broni kobiety z dzieckiem, twierdząc że dzieci już takie są. Ponadto niektórzy zwracają uwagę, że niekiedy mamy z dzieckiem po prostu dostają automatycznie przydzielone miejsca w "cichym wagonie" same nie zdając sobie z tego sprawy. Wydaje się jednak, że większy nacisk na naukę i rozmowy z dziećmi o odpowiednich zachowaniach w miejscach publicznych oraz uważność w przydzielaniu odpowiednich miejsc podróżującym rodzicom z dziećmi, powinno rozwiązać problem.
Porozmawiałbym z bileterem/strażnikiem/konduktorem/jakkolwiek się nazywają. Najwyraźniej jest ignorantem.
Zgadzam się, że powinna uciszyć dziecko, ale mogła dostać bilety na cichy wagon, nawet go nie wybierając.
W ogóle nie do przyjęcia. Mam 4-latka, który jest BARDZO aktywny i często zabieram go do pociągów/autobusów/samolotów, więc mam doświadczenie z dziećmi i transportami.
To prawda, że maluch chce szaleć, wspinać się na wszystko, słuchać swojego iPada z dużą głośnością… ale obowiązkiem rodzica jest nie pozwalać mu na to lub ograniczać to tak bardzo, jak to możliwe.
Nigdy nie będzie idealnie i ludzie wokół muszą zacząć tolerować pewne zakłócenia.
Źródło: dailymail.co.uk