Samotne kobiety często szukają sposobu, by zamienić z kimś choć kilka miłych słów. Nie szukają wielkich romansów - przynajmniej większość z nich. Niektóre mają mężów, rodziny i partnerów, a rozmowa z kimś poznanym przez internet nie jest przecież niczym zabronionym. Warto jednak zachować ostrożność. Po tym, jak otrzymałam wiadomość od jednej z czytelniczek - 68-letniej Barbary* z Krotoszyna, uznałam, że warto przyjrzeć się sprawie i zaczęłam swoje "małe śledztwo".
Kilka lat temu głośno było o oszustwach poprzez wiadomość e-mail. Okazywało się, że jesteśmy beneficjentami majątków, chce nas odnaleźć nieznany członek rodziny, albo ktoś musi sprzedać diamenty, a my dostaniemy część zysku, jeśli przelejemy 1000 dolarów. Choć wciąż możemy znaleźć takie maile w swojej skrzynce ze spamem, raczej większość z nas jest świadomych, że to scam, czyli oszustwo, do którego wykorzystuje się różne kanały komunikacji, w tym właśnie internet.
Teraz złodzieje przeszli na Facebooka. Grasują tam, gdzie powinniśmy być pozornie bezpieczni, w końcu to przestrzeń dla naszych przyjaciół, trzeba dodać się do grona znajomych, by móc z kimś (teoretycznie) porozmawiać.
Wnuki założyły mi konto. Chcieli ze mną rozmawiać i przesyłać zdjęcia. Z nudów zaczęłam wchodzić na jakieś grupy, gdzie można było znaleźć miłe obrazki, życzenia dobrego dnia. Ludzie wrzucali zdjęcia, było miło, każdy sobie życzył wesołych świąt, czy powodzenia. Myślałam, że to taka grupa dla seniorów, życzliwe sobie miejsce
- mówi Barbara. Okazało się inaczej. Pod jednym z komentarzy Barbara dostała odpowiedź od niejakiego Klausa. Mężczyzna napisał, że bardzo podoba mu się, co udostępnia, żałuje, że nie są przyjaciółmi i chciałby ją bliżej poznać. Na pierwszą wiadomość Barbara nie odpisała. Po kilku dniach znowu skomentował coś, co zalajkowała na Facebooku. Tym razem zgodziła się dodać go do znajomych.
Rozmowa z Klausem wygląda tak samo w przypadku każdej z kobiet - najpierw jest proszenie o przejście na inny portal, a potem wyłudzanie pieniędzy Facebook / Źródło własne
Miał bardzo miłą twarz, był przystojny. Wiem, że brzmię teraz jak nastolatka, ale nie byłam świadoma, że to coś złego
- przyznaje kobieta. Zaczęli ze sobą pisać - okazało się, że Klaus jest lekarzem ortopedą, ma syna Perry’ego i jest wdowcem. Później wyszło na jaw, że stacjonuje w strefie Gazy w Palestynie i nie może kontaktować się przez Facebooka.
Choć była między nimi duża różnica wieku - Klaus twierdził, że miał 55, a kobieta 68 lat, Barbara mówi, że zaangażowała się w związek jak nastolatka. Czuła się samotna, a mężczyzna był bardzo miły. Pisali ze sobą codziennie, pytał o jej życie i rodzinę, ona dopytywała o jego. W końcu uznał, że korzystanie z mediów społecznościowych nie jest bezpieczne dla niego, bo w strefie działań wojennych jest kontrolowany. Poprosił o przejście na WhatsApp.
Wyznania miłości ze strony Klausa, brzmiały dla Barbary jak spełnienie marzeń Facebook / Źródło: własne
Nie wiedziałam, co to takiego, ale poprosiłam córkę sąsiadki o pomoc. Wytłumaczyła, jak to działa, w jaki sposób dodawać znajomych, coś tam dodała. Więc… podałam mu swój numer. Napisał w nowym miejscu, powiedział, jak bardzo mnie kocha, że chce przyjechać do Polski
- wyznaje. Kobieta nie zastanowiła się nad tym, że Klaus, rzekomo Niemiec, płynnie posługuje się polszczyzną. Był bogobojny, często pisał do niej wierszem, zapewniając o gorącym uczuciu. Różnica wieku miała nie być problem, mężczyzna szukał kogoś, kto zaopiekuje się nim i synkiem, mówił nawet o ślubie. Jednocześnie Klaus dopytywał, czym zajmują się bliscy kobiety, gdzie mieszka, czy byłaby gotowa związać się z nim na stałe. Wyznawali sobie uczucia, podkreślał, jaka jest piękna, aż pewnego dnia zniknął.
Odezwał się po trzech dniach, a ja umierałam z niepokoju. W końcu napisał, że jego 12-letni synek, który uczył się w Anglii, uległ wypadkowi, a on nie może ruszyć się ze strefy wojennej. Potrzebna była pomoc i wsparcie finansowe. Trzeba było wysłać pieniądze na wskazane konto.
Dziś Barbara puka się w głowę i mówi, że była naiwna. Kwota, jak dla emerytki była spora, niemal pięć tysięcy złotych, albowiem Klaus poprosił o przesłanie 1000 funtów. Choć kobieta nie wiedziała, jak to zrobić, poszła do banku, z numerem konta. W okienku zdeponowała kwotę i nie zapaliła jej się ostrzegawcza lampka, nawet gdy kobieta za okienkiem spytała, czy jest pewna, że chce to wysłać, bo "to zagraniczne konto".
Oszuści nie przebierają w środkach - potrafią pisać jeden komentarz pod drugim Facebook / Źródło własne
Gdy pieniądze zniknęły z jej konta, Klaus odezwał się raz, dziękując za pomoc. Potem zniknął. Zablokował ją, a cała rozmowa zniknęła z komunikatora. Dlatego też chciał przejść na WhatsApp, by łatwo zatrzeć za sobą ślady. Na pytanie, czy zgłosiła sprawę na policję, wyznała, że za bardzo się wstydzi, a teraz musi płacić za swoje błędy.
Po rozmowie z Barbarą uznałam, że muszę sama przekonać się, o co chodzi z tymi internetowymi romansami. Brak weryfikacji kont na Facebooku sprawia, że nawet ja mogę z dnia na dzień stać się kimś innym. Dodałam się do grupy, o której mówiła Barbara, zaczęłam się udzielać. Potrzebnych było dosłownie kilka godzin, by znaleźć kolejnych "miłych panów". Zaczepiają w dokładnie ten sam sposób:
Wśród nich jest jeszcze kobieta, która twierdzi, że jest wdową, nie mogła mieć dzieci, choruje na raka i chce komuś przekazać część swojego majątku, albowiem umiera. Niektórzy, jak np. Magdalena poznają się na oszustce i napiszą, że "trafiła pod zły adres", ale są też tacy, którzy dadzą się nabrać.
W oszustwa na Facebooku są wciągnięte także profile kobiece. Scamerzy oferują pieniądze ze spadków Źródło: Facebook
Porozmawiałam z kobietami, na których komentarze odpisywały konta oszustów. Większość z nich nie była świadoma, że po drugiej stronie jest rzeczywiście ktoś, kto chce je skrzywdzić. Kilka zdecydowało się powiedzieć więcej o miłosnych podbojach.
Generał, który posługuje się perfekcyjną polszczyzną, pisze tak, że może skraść samotne serce. On także swego czasu poszukiwał miłości przez internet. Przedstawiał się jako 68-letni żołnierz, który stacjonuje na Bliskim Wschodzie i niebawem będzie przechodził na emeryturę. Różnica wieku między nim a Krystyną, którą obrał za cel, nie była duża, ale kobietę zaintrygował fakt, że świetnie porozumiewa się po polsku. Odpisał, że korzysta z translatora, ale pochodzi z Karoliny Północnej w Stanach Zjednoczonych. Teraz miał stacjonować gdzieś w Syrii.
Nie chciał uwierzyć, że mam 71 lat. Przekonywałam, że jestem prawdomówna, że nie kłamię. Po tygodniu wysłałam mu zdjęcie dowodu osobistego
- przyznała Krystyna. James miał mieć syna Richarda, który także był zafascynowany kobietą. Kontakt z nim urwał się tak nagle, jak się zaczął. Dwa miesiące później do Krystyny przyszło wezwanie z popularnej chwilówki z nakazem spłaty.
Ktoś wziął kredyt na moje dane… tylko on widział mój dowód i miał dane, wątpię, żeby to był moje dzieci.
Jedna z kobiet napisała do mnie, prosząc o zachowanie anonimowości. Dała się oszukać i zaczęła z nim pisać, myślała, że to będzie coś wyjątkowego. W porę ostrzegły ją dzieci, którym zwierzyła się z nowej znajomości. Na początku była wściekła, że nie rozumieją jej uczuć i miłości, dopiero potem zrozumiała, że niewiele brakowało, a padłaby ofiarą oszusta.
Jak reagują oszuści, gdy ktoś pisze otwarcie, że są naciągaczami? Zaczynają usuwać swoje komentarze z profili, udając przed zakochanymi kobietami, że "hakerzy włamali im się na konto".
W jaki sposób można sprawdzić, czy osoba, która do nas pisze, rzeczywiście istnieje? Najłatwiej po prostu wpisać jej imię i nazwisko w wyszukiwarkę Google lub Facebook. W przypadku Jamesa W. Lukemana jednym z pierwszych wyników jest serwis Quora.com, na którym od 2021 roku toczy się rozmowa odnośnie scamowych kont generała. Okazuje się, że postać ta jest autentyczna - rzeczywiście istnieje takowy wojskowy, a jego zdjęcia są prawdziwe. Dochodzi więc do kradzieży tożsamości i podszywania się pod inną osobę, co jest karalne. Z kolei na Facebooku można znaleźć setki profili Jamesa. Czy któryś jest autentyczny? Raczej nie.
Ludzie na całym świecie są oszukiwani przez generała Jamesa Screen: https://www.quora.com/Is-General-James-W-Lukeman-being-used-in-a-scam
Znacznie trudniej zweryfikować Klausa - ten jest mniej popularny, a na Facebooku jest kilka profili osób o tym samym nazwisku. Jeden z nich, choć pochodzi z Berlina i mieszka w Gazie, świetnie posługuje się językiem serbskim. Co więcej… ostrzega innych przed tym, że ktoś "wchodzi na jego profil i prosi o pieniądze od kobiet". Próbowałam się z nim skontaktować, ale niestety nie odpisuje na moje wiadomości. Za to Klaus, który rozmawiał z Barbarą i zaczepia inne kobiety, bardzo chętnie kontaktuje się z każdym, w tym ze mną, stosując dokładnie te same triki jak z moją rozmówczynią.
Próbowałam skontaktować się z prawdziwym Klausem, mężczyzna jest świadomy, że ktoś podszywa się pod niego Źródło: Facebook
Williamów czy Wayne'ów także jest kilkunastu - każdy z nich pracuje w armii Stanów Zjednoczonych, a obecnie mieszka w Arabii Saudyjskiej. Mają te same zdjęcia i informacje. Piszą do kobiet po polsku, często wyłudzając dane, ale po pewnym czasie wchodząc też na ich konta.
William S. stosuje tę samą metodę, co inni oszuści Screen: Facebook / Źródło własne
Co więc można zrobić? Jak się chronić przed kradzieżą tożsamości i pieniędzy? Zachować zdrowy rozsądek. Łatwo byłoby powiedzieć, aby kobiety nie przyjmowały zaproszeń od nieznajomych. Jednak samotność sprawia, że szukają rozrywki czy ciepłego słowa także w internecie. Wobec tego, jeśli już jesteś w takiej nietypowej relacji, porozmawiaj z przyjaciółką o nowej znajomości albo kimś bliskim. Jak radzi policja, zweryfikuj, kogo masz po drugiej stronie, nie przesyłaj żadnych pieniędzy, nie udostępniaj zdjęć swojej rodziny, mieszkania. Nie pokazuj dowodu osobistego, paszportu, numeru pesel czy adresu zamieszkania.
Jeśli jesteś ofiarą oszustwa internetowego - masz prawo złożyć zawiadomienie na policji. Nie musisz obawiać się, że ktoś uzna cię za nieostrożną. Cyberprzestępstwa się zdarzają, ale ważne jest, aby nie dać oszustom wygrać. Po drugiej stronie telefonu czy komputera są ludzie gotowi okraść cię z zimną krwią.
*Z uwagi na ochronę danych osobowych imiona i dane zostały zmienione na potrzeby niniejszego artykułu.