Zgłosiła na sąsiedzkiej grupie, że ktoś niszczy ogródki. Gdy prawda wyszła na jaw, spaliła się ze wstydu

Grupy na Facebooku mogą być bardzo przydatne i jednoczyć niektóre grupy społeczne. Szkolne czy przedszkolne mamy, pracowników albo mieszkańców konkretnego obszaru. Gorzej jednak, jeśli z jakiegoś powodu popełnimy jakiś błąd lub narazimy się na ośmieszenie. Może się to ciągnąć za nami już przez wiele następnych lat.

To nie jest tak, że media społecznościowe są tylko złe, a korzystanie z nich przynosi więcej konsekwencji, niż pożytku. Jeśli używamy ich mądrze, a czas jaki poświęcamy na korzystanie z nich, nie jest zbyt długi, możemy doświadczyć wielu korzyści. Chociażby Facebook, który słynie, od jakiegoś już czasu, z różnych grup. Rodzice zakładają grupy, by lepiej się komunikować i na bieżąco przekazywać sprawy szkolne i przedszkolne. Zakładane są grupy zrzeszające pracowników, np. jednej firmy. A nawet takie, które skupiają mieszkańców, jakiegoś obszaru bądź regionu. Informacje na takich grupach mogą być bardzo przydatne. Pozwalają lepiej się poznać i pozwalają tworzyć fajną, wspierającą się społeczność. 

Więcej ciekawych informacji  znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Widok ogrodu przed domem zaniepokoił ją, więc zaalarmowała sąsiadów

Pewnego dnia Mairéad Stevens ze zdumieniem odkryła, że przed jej domem, w ogródku ktoś w nocy lub w bardzo wczesnych godzinach porannych spowodował chaos i nieco zniszczeń. Miała właśnie wyjść z dziećmi z domu, kiedy te zauważyły wyjęte i wszędzie porozrzucane kwiaty z wiszących doniczek przed ich drzwiami wejściowymi. To było nieco dziwne. Kobieta zastanawiała się, dlaczego ktoś miałby w ogóle zrobić coś takiego. Postanowiła wejść na lokalną grupę mieszkańców, poinformować co się stało i zapytać, czy ktoś minionej nocy miał podobny problem. Sąsiedzi jednak byli nie mniej zdziwieni, niż Mairéad. Nikt nie zgłosił żadnych niepokojących sygnałów. 

"Przepraszam panie, to fałszywy alarm. Mój mąż po prostu zdziczał."

Gdy tylko jej mąż, Lee, przebudził się, od razu poinformowała go, o tym co się wydarzyło. Tym bardziej była zdenerwowana, że taki incydent miał miejsce, a najbliższy tydzień jej mąż miał pracować na noc, byłaby więc sama w domu z dziećmi. Jednak to, co powiedział mężczyzna, spowodowało, że oniemiała. Okazało się, że winowajcą nie był żaden podejrzany intruz, ale jej własny mąż. Tego ranka wracając do domu, stwierdził że te kwiaty, tak bardzo go denerwują, że postanowił się ich po prostu pozbyć. Na pytanie, dlaczego jest taki bałagan w ogrodzie, a one są porozrzucane we wszystkich kierunkach, wytłumaczył, że miał trochę rzeczy w rękach, a wyjęcie kwiatów z doniczek nie było takie proste, jak mu się wydawało. Gdy do kobiety doszło, że będzie musiała wyjaśnić sąsiadom, kto to zrobił, poczuła się wręcz zażenowana. Zdecydowała jednak jak najszybciej usunąć ten post. Internautom jednak historia bardzo przypadła do gustu, współczują jedynie mężowi, który teraz mocno naraził się żonie. 

Zobacz wideo Kto rządzi w domu Sławomira i Kajry? "Żona więcej wymaga, potrafi postawić granicę"
Gdybym to zrobił, moja żona umieściłaby mnie w tym wiszącym koszu.
Przepraszam panie, to fałszywy alarm. Mój mąż po prostu zdziczał.
Dzięki temu możemy pozbyć się rzeczy, które nas irytują…. To zmienia zasady gry!
Mój mąż postanowił wyrzucić wszystkie moje foremki do pieczenia, ponieważ irytowało go zajmowanie całej przestrzeni… nie mogłem w to uwierzyć!!! Zmusił mnie do ponownego zakupu.
Wielu mężczyzn z jakiegoś powodu nie lubi wiszących koszy? Pewnie od miesięcy knuł, żeby się ich pozbyć.
Trochę jak wtedy, gdy mój sąsiad ogłosił światu, że miał próbę włamania. To była ja, próbowałam wejść do złego domu.
Więcej o: