25 kwietnia bieżącego roku we Wrocławiu w budynku Kongregacji Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza rozdzwonił się alarm, który zwiastuje, że w Oknie Życia pozostawiono dziecko. Siostra Macieja pełniąca tego dnia dyżur rzeczywiście znalazła tam kilkumiesięcznego chłopca. Jak mówi w serwisie Niedziela.pl:
Alarm w Oknie Życia włączył się pięć minut po godzinie 21.00. Znalazłam tam kilkumiesięcznego chłopczyka, wyglądał na zdrowego i zadbanego, obok niego stała butelka z mlekiem.
Na miejscu chłopiec został zbadany przez lekarza, by ocenić jego ogólny stan zdrowotny, po czym zabrano go do szpitala celem wykonania dokładniejszych badań. Siostry boromeuszki postanowiły, że nadadzą mu imię Marek, ponieważ tego dnia w Kościele obchodzono wspomnienie św. Marka Apostoła.
Chciałyśmy mu podarować dobrego patrona. Mamy nadzieję, na dobrą przyszłość dla niego. Dzieci znalezione w Oknie Życia szczególnie pozostają w naszych sercach, otaczamy je "duchową opieką", pamiętamy o każdym z nich, modlimy się za nich. Nie raz się zastanawiamy, jak im się żyje, liczymy, ile mają już lat, wspominamy je wszystkie
- powiedziała siostra Macieja. Zapytana o to, co stanie się z dzieckiem, wyjaśniła: - Najprawdopodobniej chłopczyk trafi niedługo do rodziny preadopcyjnej, aby na czas procedury sądowej nie musiał pozostawać w żadnym ośrodku. Nie jest to prosta procedura ze względu na anonimowość dziecka, trzeba mu nadać tożsamość, to trwa.
Siostra Macieja dodaje, by nie oceniać biologicznej matki chłopczyka. Nigdy nie wiemy, co działo się w jej życiu, co skłoniło ją do podjęcia takiej decyzji. A ta z pewnością nie należała do łatwych.
My nawet nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, co matka musiała przeżywać. Na pewno zrobiła to dla dobra tego dziecka - widocznie była w tak trudnej sytuacji, że Okno Życia było dla jej dziecka szansą na lepsze życie. Modlimy się z siostrami zarówno za rodziców biologicznych, jak i za przyszłych rodziców adopcyjnych dziecka. Wszyscy tego wsparcia potrzebują.