Dziennikarz Onetu Maciej Kałach postanowił sprawdzić, jak potoczyły się losy mieszkania przy Radwańskiej 47 w Łodzi, w którym blisko dwadzieścia lat temu doszło do potwornej tragedii. W tym celu dotarł do kobiety, które obecnie zamieszkuje ten lokal. Pani Marta opowiedział dziennikarzowi m.in., że po tym, jak w mieszkaniu w 2003 roku policjanci odkryli beczki, w których małżeństwo z Łodzi ukryło zmumifikowane ciała swoich dzieci, lokal długo stał pusty. W Urzędzie Miasta nikt nie powiedział rozmówczyni Onetu o jego historii. Dowiedziała się o niej dopiero od znajomych.
Pani Marta zaznaczyła, że zależało jej na lokum, które jest w centrum i otoczone jest zielenią. Przyznaje, że kiedyś ludzie często pytali ją o to, jak się mieszka w lokalu, w którym przed laty wydarzyła się tak wielka tragedia. - Odpowiadałam, że żadnych duchów tu nie ma, a z tamtym zdarzeniem nic mnie przecież nie łączy - mówiła dziennikarzowi portalu.
Największe wymysły słyszę od taksówkarzy, gdy wsiadając do pojazdu, podaję im mój adres (...)
- dodawała. Ponadto kiedy dwanaście lat temu się tam wprowadzała, sąsiedzi "pocieszali" ją w specyficzny sposób" - Zapewniali, że nie mam się co martwić, bo był tu ksiądz egzorcysta.
Przypomnijmy, że odkrycie, które miało miejsce 26 kwietnia 2033 roku, wstrząsnęło całą Polską. Policjanci, którzy weszli do mieszkania podejrzanego wówczas o włamanie 29-letniego Krzysztofa N. przy ulicy Radwańskiej 47 w Łodzi, w miejscu zamieszkania zastali tylko jego żonę. Uwagę funkcjonariuszy przykuły trzy beczki do kiszenia kapusty, które były schowane w szafie i szczelnie zamknięte. W środku znaleziono zmumifikowano zwłoki czwórki dzieci małżeństwa - dwóch pięcioletnich chłopców (bliźniaków) i dwójki noworodków.
Parę oskarżono o zabójstwo całej czwórki i usiłowanie zabójstwa najstarszego dziecka. Kiedy Krzysztof i Jadwiga N. zostali zatrzymani, dwójka ich żyjących dzieci trafiła do adopcji za granicę. Sąd Najwyższy potwierdził wyroki dla obojga. Jadwiga N. została skazana za współudział w zbrodni na 25 lat pozbawienia wolności, co oznacza, że wyjdzie z więzienia w 2028 roku. Wobec Krzysztofa N. sąd orzekł dożywocie z możliwością przedterminowego zwolnienia warunkowego po 35 latach.
"Sąd apelacyjny skazał prawomocnie Krzysztofa N. za zabójstwo dwojga dzieci i usiłowanie zabójstwa Moniki (najstarszej córki małżenstwa - red.). Jedno z dzieci umarło śmiercią naturalną. W przypadku jednego z bliźniaków sąd uznał, że rodzice odpowiadają za nieudzielenie umierającemu dziecku pomocy. Jadwiga N. - oskarżona o współudział w zbrodni - zdaniem sądu apelacyjnego winna była tylko "psychicznej pomocy" mężowi, stąd złagodzone z dożywocia na 25 lat kary" - czytamy w artykule z 2005 roku na łamach lodz.wyborcza.pl
Źródła: Onet.pl/lodz.wyborcza.pl