Psycholog John Gottman, założyciel Gottman Institute i wieloletni specjalista w zakresie terapii małżeństw stworzył listę najbardziej destrukcyjnych zachowań, które prowadzą do rozpadu związku,. Etapy te potocznie nazwał "czterema jeźdźcami Apokalipsy". Kiedy któryś z nich się pojawia, jest to sygnał, iż nasza relacja może być zagrożona. Są to kolejno:
- Krytycyzm (permanentne okazywanie niezadowolenia z tego, co robi partner/partnerka, negatywne wypowiadanie się o nim/niej)
- Pogarda dla partnera (często jest to już etap wyzwisk, cynizmu, odczuwania obrzydzenia wobec drugiej osoby, brak chęci rozmawiania i ratowania związku, demonstrowanie obojętności za pomocą mowy ciała itp.)
- Postawa obronna (wysyłanie partnerowi/partnerce sygnałów, że to on/ona jest źródłem problemów, przerzucanie na nią/niego całej odpowiedzialności)
- Obojętność (unikanie konfrontacji i konfliktów, wycofywanie się, co prowadzi również do unikania samej relacji, czyli do rozpadu związku).
Psychologia wskazuje też kilka zachowań, które może niekoniecznie od razu doprowadzą do rozpadu związku, ale mogą na niego wpływać negatywnie i stopniować działać na jego niekorzyść. Co ważne, często możemy zachowywać się w ten sposób zupełnie nieświadomie jednocześnie myśląc, że robimy wszystko poprawnie. Portal Onet i Natemat.pl wyodrębniły kilka postaw, których powinno się unikać:
- Unikanie konfrontacji, żeby nie doszło do konfliktu. Niewypowiedziane słowa najczęściej podsycają naszą frustrację. Konstruktywna rozmowa oparta na szczerości, nawet kłótnia (z zachowaniem szacunku do partnera/partnerki) przynosi ulgę oraz wzmacnia relację i potrafi wyjaśnić wiele skrywanych rzeczy.
- Mówienie partnerowi/partnerce, że jest dla nas wszystkim, że bez niego/niej nasze życie nie ma sensu. itp. To zdanie, choć może wydawać się dowodem miłości i oddania, w istocie jest bardzo przytłaczające. Partner lub partnerka może czuć się bardzo osaczony takimi wyznaniami i przytłoczony odpowiedzialnością za życie drugiego człowieka. W relacji bowiem nie chodzi o uzależnienie od drugiej osoby i zmuszanie jej do dźwigania ciężaru odpowiedzialności za nasze życie.
- Stawianie wszystkich i wszystkiego innego ponad związek. Zupełnie przeciwna postawa do wyżej wspomnianej. Pasje, hobby, przyjaciele, rodzina - to niezwykle ważne sfery w życiu każdego z nas. Dobrze, jeśli dbamy o nie będąc w związku, jednak problem pojawia się, gdy partner jest zawsze na drugim miejscu.
- Usługiwanie drugiej osobie/nadskakiwanie. Mowa jest tu oczywiście o sytuacji, w której jedna osobę wchodzi w rolę "służącego", spełniającego wszelkie zachcianki drugiej osoby i nie jest to w żaden sposób odwzajemnione, kiedy zapomina o własnych potrzebach itp. W relacji opartej na partnerstwie obie strony jednakowo dbają o siebie nawzajem, nie spychając przy tym na dalszy plan swoich własnych potrzeb.
- Udawanie, że nam nie zależy. Druga strona medalu, ale może okazać się równie destrukcyjna. Ciągłe okazywanie letnich emocji, brak jakiejkolwiek reakcji np. na flirt partnera/partnerki z inną osobą mogą wydawać się pozytywne (brak zazdrości itp.), ale to tylko pozory. W rzeczywistości najczęściej chcemy w ten sposób odgrywać rolę osoby zdystansowanej, aby utrzymać kontrolę nad relacją - i boimy się otwarcie mówić o swoich prawdziwych uczuciach.
- Ciągłe przyznawanie racji drugiej osoby i ustępowanie. Relacja powinna być oparta na partnerstwie, więc jeśli jedna strona konsekwentnie ustępuje drugiej i celowo unika konfrontacji, poprzez ciągłe przyznawanie racji partnerowi/partnerce, wówczas oznacza to, że w związku nie dzieje się dobrze. Jeżeli opiera się to na wzajemności i wymianie (tzn. obie strony potrafią nawzajem sobie przyznać rację i ustąpić), wówczas nie ma się o co martwić. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy tylko jedna z osób nieświadomie wchodzi w taką rolę.
Źródła: gottman.com/psychologytoday.com/Onet.plnatemat.pl/mamadu.pl