88-letnia Carolyn Bryant Dohnam od dłuzszego czasu chorowała na raka. Jak przekazało CNN biuro koronera z parafii Calcasieu, dożyła końca swoich dni we własnym domu w Westflake, w Luizjanie. Kobieta nigdy nie poniosła konsekwencji, po tym jak w 1955 roku fałszywie oskarżyła 14-letniego czarnoskórego chłopca, co doprowadziło do przerażającego linczu na dziecku z rąk jej męża i szwagra.
Kobieta zmarła 27 kwietnia br. Dzień później Malik Shabazz z Blcka Lawyers for Justice wydał oświadczenie w sprawie jej śmierci. Można było w nim przeczytać, że 88-latka pozostawiła po sobie dziedzictwo "nieuczciwości i niesprawiedliwości".
Śmierć Carolyn Bryant kończy bolesny rozdział dla rodziny Emmetta Tilla i dla Czarnych w Ameryce. Tragiczną częścią śmierci Bryant było to, że nigdy nie została pociągnięta do odpowiedzialności za swoją rolę w śmierci młodego Emmetta Tilla
- napisano.
Emmet Till pochodził z Chicago. Chłopiec chodził do szkoły, w której obowiązywała segregacja rasowa. W sierpniu 1955 roku wraz z rodziną przyjechał na wakacje do Missisipi. Ustalono, że prawdopodobnie pewnego dnia w sklepie sprowokowali go koledzy i 14-latek zaczepił Carolyn Bryant, która wówczas pracowała jako ekspedientka. Miał powiedzieć do niej "Pa, kochanie" ("Bye, baby") oraz zagwizdać.
Kilka dni później mąż Carolyn Dohnam, Roy Bryant, oraz jej szwagier J.W. Milam porwali chłopca prosto z domu jego ciotecznego dziadka. 14-latek został wyciągnięty przez nich z łóżka. Mężczyźni znęcali się nad dzieckiem, brutalnie je pobili, doprowadzając do całkowitego zniekształcenia jego twarzy. Wyłupili też chłopcu oko.
Następnie, zawieźli skatowanego 14-latka nad rzekę i tam strzelili mu w głowę.
Śmierć dziecka wywołała ogromny sprzeciw w społeczeństwie, domagającym się sprawiedliwości. Na pogrzeb 14-latka przybyło ponad 50 tysięcy osób. Matka dziecka, Mamie Bradley, w trakcie uroczystości pogrzebowych otworzyła trumnę - po to, by pokazać skalę okrucieństwa, które zadano jej dziecko.
Niech świat zobaczy, co zrobili mojemu chłopcu
- powiedziała wtedy.
Później miały miejsce kolejne skandaliczne wydarzenia, tym razem w sądzie. Ława przysięgłych - składająca się w 100 procentach z białych, uniewinniła morderców. Na sali sądowej Carolyn Bryant Dohnam opowiadała, że dziecko próbowało z nią flirtować, a nawet jej grozić. Dopiero 62 lata później wyznała prawdę: całą tę historię zmyśliła.
Dosłownie rok później - w wywiadzie dla magazynu "Look" w 1956 roku - obaj oprawcy przyznali się do winy. Szczegółowo opisali, jak porwali i zamrodowali chłopca. Za to wyznanie otrzymali 4 tysiące dolarów (dziś to ok 43 tys. dolarów).
Źródła: TMZ/CNN/Missisipi Free Press