Zmarł podczas miesiąca miodowego. Znaleziono go w objęciach nieprzytomnej żony

Pochodzący z Wielkiej Brytanii nowożeńcy Jamie Carsi i Mary Somerville pojechali na miesiąc miodowy na Majorkę. Sielankowy urlop zakończył się jednak tragicznie. Zostali znalezieni w wynajętym apartamencie. Mężczyzna był martwy, a jego nowo poślubiona żona pojechała do szpitala.

40-letni Jaime Carsi i jego 39-letnia żona Mary Somerville wzięli ślub w kwietniu. Na wymarzony miesiąc miodowy wyjechali 3 maja. Wybrali się na Majorkę, gdzie wynajęli wiejską posiadłość w Cala Mesquida na północnym wschodzie wyspy. Kiedy jednak nie przyszli na umówione spotkanie z przyjaciółmi, okazało się, że w ich apartamencie doszło do tragedii.

Zobacz wideo Oliwia Bieniuk: Przeżywałam śmierć mamy na oczach całej Polski

Pojechali na wymarzony miesiąc miodowy. Pobrali się dwa tygodnie wcześniej

Jamie pochodził z Madrytu, a do Edynburga, gdzie poznał Mary, przeniósł się z Londynu około 6 lat temu. Pracował jako analityk w szkockiej firmie, Mary zaś była harfistką, która grała na imprezach organizowanych przez stowarzyszenie Edinburgh Interfaith Association, zajmującym się zacieśnianiem więzi pomiędzy wyznaniami religijnymi w Edynburgu. Dwa tygodnie przed wylotem na Majorkę para wzięła ślub. 6 maja byli umówieni z przyjaciółmi na wycieczkę łodzią, ale oboje nie pojawili się w umówionym miejscu. Zaniepokojeni brakiem kontaktu ze strony nowożeńców znajomi postanowili zainterweniować i poinformowali o sprawie policję. 

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Policjanci znaleźli nowożeńców leżących nieruchomo na łóżku. Mężczyzna był martwy

Gdy policjanci pojechali do posiadłości, którą wynajęli Jamie i Mary, dokonali strasznego odkrycia. Zastali ich leżących przytulonych w łóżku. Rzecznik policji Guardia Civil na Majorce w rozmowie z "The Guardian" powiedział:

Wszystko wskazuje na to, że wypadek był spowodowany nieprawidłowym działaniem lodówki gazowej, która doprowadziła do wycieku tlenku węgla. Mężczyzna został znaleziony martwy, a kobieta nieprzytomna w sobotę rano. (…) Wygląda na to, że był to wypadek domowy. 

Mary w ciężkim stanie została przetransportowana do szpitala w Manacor. Dyrektor stowarzyszenia, z którym para współpracowała, wspomina, że Jamie był niezwykle pogodną i ciepłą osobą. — Był taki otwarty, taki miły. Po prostu człowiek czuł się lepiej, kiedy z nim przebywał — powiedział w rozmowie z "BBC".

 

Przyjaciele mężczyzny również wspominają go niezwykle pogodnego człowieka. Przyjaciółka pary zamieściła na Instagramie post, w którym napisała:

Jaime Carsi pojawił się w moim życiu i zamieszkał w moim sercu wiele lat temu w Londynie. Jego uśmiech i duch to czysta miłość. A kiedy ożenił się z naszą ukochaną dziewczyną z Edynburga, słodką Mary — to było połączenie jak z nieba. Odszedłeś od nas o wiele za wcześnie.
Więcej o: