Więcej wiadomości przeczytasz na Gazeta.pl.
25 października 2014 roku pierwsze strony gazet przekazały wstrząsającą wiadomość: Rejhane Dżabbari została poddana egzekucji poprzez powieszenie. W walkę o życie Iranki zaangażowany był cały świat. Pomimo wstawiennictwa Amnesty International, Organizacji Narodów Zjednoczonych i Unii Europejskiej kara śmierci stała się rzeczywistością, a historia, która nigdy nie powinna była się wydarzyć, dobiegła końca. Kobieta miała wówczas 26 lat. Była winna tego, że na swojej drodze spotkała mężczyznę, który chciał ją skrzywdzić.
Morteza Abdolali Sarbandi pierwszy raz spotkał Rejhane na ulicy. Był wówczas w towarzystwie innego mężczyzny. 19-latka pracowała jako dekoratorka wnętrz i rozmawiała przez telefon z klientem, kiedy obaj zaczęli jej się przyglądać. Sarbandi, który jak się później okazało, był byłym pracownikiem Ministerstwa Wywiadu i Bezpieczeństwa Narodowego, nie tracił ani minuty. Gdy skończyła rozmowę, podszedł do niej i opowiedział jej o swoim gabinecie. Przekonywał, że wymaga pomocy dekoratorki. Wymienili się kontaktami. Wkrótce mężczyzna do niej zadzwonił i umówili się, żeby obejrzała lokal. Dzień, w którym jej noga przestąpiła próg, był dniem, w który zapadł na nią wyrok. W filmie "Siedem zim w Teheranie" wyreżyserowanym przez Steffi Niederzoll pojawiają się fragmenty listów, w których wspominała tragiczne spotkanie.
Piąte piętro. Drzwi znajdowały się obok windy. Sarabandi otworzył je kluczem. Byłam w szoku. To nie była przestrzeń komercyjna. Zostawiłam drzwi otwarte. Powiedział, żebym zdjęła szal, ale się bałam. Obejrzałam pokoje - wszystko szkicowałam i robiłam notatki. Potem chciałam wyjść. Wstał z maty do modlitwy i podszedł do mnie. Na sofie już leżało prześcieradło. Spojrzałam w stronę drzwi. Były zamknięte. Zbliżył się do mnie. Rzuciłam się w stronę wyjścia i chwyciłam za klamkę. Drzwi były zamknięte na klucz. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam wydusić z siebie żadnego dźwięku
- pisała. Z jej opowieści wynika, że mężczyzna miał objąć ją w pasie i chwycić za włosy, a potem przycisnąć jej twarz do swojej i syknąć: "Nikogo tu nie ma. Nikt cię nie usłyszy". 19-latka postawiła wszystko na jedną kartę. Chwyciła za nóż, który leżał na stole, i jeszcze raz poprosiła mężczyznę, żeby dał jej odejść. Potem zadała cios. Prawdopodobnie w ramię. Kiedy wybiegała z mieszkania, minęła w drzwiach mężczyznę, który był z Sarbandim, kiedy spotkali się pierwszego dnia. Potem podejrzewała, że to on mógł zabić napastnika.
W 2007 roku Rejhane Dżabbari trafiła do więzienia, a jej sprawa była przesądzona od samego początku. Pomimo licznych wątpliwości i poszlak, które wskazywały na to, że dziewczyna została wrobiona w morderstwo, a kluczowe dowody zostały albo spreparowane, albo zniszczone, policja zmusiła Jabbari do przyznania się do winy. Śledczy znęcali się nad nią psychicznie i fizycznie. Grozili, że skrzywdzą jej siostrę. Wtedy podpisała zeznania. W imię obowiązującego w Iranie prawa Qisas, czyli odwetu polegającego na wyrządzeniu takiej samej lub podobnej krzywdy, jaką sprawca wyrządził ofierze, 19-latka została skazana na karę śmierci. Jedynie łaska rodziny zmarłego mogła ją ocalić. Niestety się nie udało.
Podobnie jak wielu innych, jesteśmy absolutnie zszokowani tą parodią sprawiedliwości. Egzekucja Rejhane to tragiczny moment dla wielu ludzi w Iranie i dla członków społeczności międzynarodowej, którzy liczyli na inny wynik
- mówiła później Raha Bahreini z Amnesty International.
Pokazywany na Millenium Docs Against Gravity film "Siedem zim w Teheranie" to zlepek listów, rozmów z bliskimi i archiwalnych nagrań, które opowiadają dramatyczną historię nastolatki od samego początku do końca. Listy Rejhane Dżabbari czytane są głosem Zar Amir-Ebrahimi, która w 2022 roku otrzymała Złotą Palmę na festiwalu w Cannes za rolę w "Holy Spider".