Carlotta Bertotti urodziła się z niebieskim znamieniem na twarzy, które z każdym rokiem się powiększało. Przez wiele lat ukrywała je pod warstwą makijażu, ponieważ wstydziła się przed rówieśnikami. Carlotta dotknięta jest znamieniem Oty, które najczęściej zlokalizowane jest właśnie na twarzy i obejmuje zazwyczaj jedną stronę ciała.
Carlotta urodziła się z ciemną plamką w oku. Lekarze orzekli, że prawdopodobnie jest to uraz poporodowy, lecz gdy dziewczynka dorastała, na twarzy zaczęły rozrastać się dwa znamiona — jedno na brodzie, a drugie na czole. Znamiona z czasem się powiększały, co było dla Carlotty powodem do wstydu.
Aby je ukryć, w wieku 8 lat zaczęła się malować, co zajmowało jej około dwóch godzin dziennie. Odmawiała aktywności z koleżankami w obawie, że makijaż się zmyje. — Przed pójściem do szkoły godzinami malowałam się i nosiłam specjalne soczewki kontaktowe, żeby nie patrzono na mnie i nie zadawano pytań. Zbudowałam wokół siebie mur — przyznała.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Carlotta czuła, że odstaje od rówieśników i nie akceptowała zmiany, jaka pojawiła się na jej twarzy. Ukrywała ją przez 18 lat i czuła, że nie jest sobą. — Pewnego dnia powiedziałam dość. Było lato, byłam na plaży z koleżankami. Nic im nie mówiąc, zmyłam makijaż i zapytałam: Czy zauważyłyście coś dziwnego? — powiedziała.
Od tamtej pory poczuła się znacznie lepiej. Teraz namawia inne osoby, aby zaakceptowały własne wady i niedoskonałości. — Przez osiemnaście lat ukrywałam swój wygląd i próbując wyglądać jak inni. (...) Dziś jednak zrozumiałam, że nie muszę się ukrywać, że swoją wyjątkowością mogę pomóc innym w wyrażaniu siebie — przyznała.