Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Wiele osób wspomina czasy PRL-u z dużą dozą sentymentu. Mimo że zwykle półki świeciły pustkami, a o towarach, które teraz mamy na wyciągnięcie ręki, można było jedynie pomarzyć - wówczas doceniało się nawet drobne przyjemności. Urządzając przyjęcie komunijne w ciasnym mieszkaniu, które nagle zdawało się rozrastać i gościć w małych pokojach rzesze wujków, ciotek i kuzynów, raczej nikt nie spodziewał się prezentu w postaci komputera czy quada.
Przyjęcia komunijne sprzed kilkudziesięciu lat znacząco różniły się od tych, które znamy obecnie. Podobnie zresztą, jak prezenty wręczane dzieciom. - Ja od chrzestnej dostałam praliny. W moich czasach zdobycie bombonierki było nie lada wyczynem. Ale mnie najbardziej cieszyła sama komunia, ta uroczystość, przystrojony kościół, goście, biała sukienka (...) - mówi jedna z bohaterek tekstu na portalu "Interia".
W czasach PRL-u prezenty z okazji pierwszej komunii zazwyczaj miały charakter religijny. Zdarzało się również, że kupowano sprzęty nie tyle drogie, ile trudno dostępne na rynku. - Marzyłem o starym składaku albo zegarku z czarnym paskiem. To były prezenty! - napisał jeden z internautów w mediach społecznościowych. Dzieci dostawały również komplety z zachodu; zegarki, długopisy i kalkulatory. Do tego medaliki i obrazki z napisem "Pamiątka Pierwszej Komunii Świętej". Dla niektórych szczytem marzeń były wrotki albo rower. - Zazwyczaj na rowery "polowało" się, dlatego poszukiwania rowerów czasem rozpoczynało się wiele miesięcy przed komunią świętą - czytamy na stronie mjakmama24.pl.
Przyjęcia komunijne w czasach PRL-u zazwyczaj odbywały się w domu. - Kiedyś nikt nie wyobrażał sobie nawet, że przyjęcie komunijne można robić w lokalu. To było spotkanie rodzinne, mama obiad przygotowała, było kilka najbliższych osób. Teraz to są wystawne bankiety - powiedział Zygmunt Chajzer, dziennikarz oraz prezenter cytowany przez portal "Interia". Poczęstunek dla gości zazwyczaj przygotowywała mama i babcia dziecka, które przyjęło pierwszą komunię. Nierzadko musiały wykazać się sporą kreatywnością, przyrządzając z mięsa i innych produktów dania, które smakowały bardziej "odświętnie". Deser również był niemałym wyzwaniem.
- Pamiętam, że u mnie był tort lodowy cassate, zamówiony w restauracji. W ogóle trzeba było się wykazać, by zdobyć jakieś słodycze, na przykład prawdziwą czekoladę zamiast wyrobów czekoladopodobnych. Na tę okazję robiono zakupy w Pewexie za rodzinne oszczędności - mówi jedna z czytelniczek serwisu "Strona Kobiet".
Źródła: Interia, mjakmama24.pl, stronakobiet.pl, Twitter