Więcej tematów związanych kościołem i wiarą na stronie Gazeta.pl
Dla dorosłego człowieka spowiedź nie jest już tak dużym przeżyciem, jak dla młodego wiernego. Kilkuletnie dziecko, które musi zdradzić obcemu mężczyźnie swoje grzechy, często wychodzi z konfesjonału z mieszanymi uczuciami, a wręcz traumatycznym doświadczeniem, jeśli nie trafiło na duchownego, który ma dobre podejście do dzieci. Okazuje się jednak, że nawet dla starszej osoby spowiedź może być powodem stresu. Tak było w przypadku wiernej z parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Chmielniku.
Jedna z użytkowniczek Twittera postanowiła podzielić się z innymi internautami wspomnieniem sytuacji, jakiej była kiedyś świadkiem w kościele. Napisała: "Do dziś pamiętam pewną staruszkę u spowiedzi, która wyparowała tak, że cały kościół słyszał: "Milcz sługo boży! Ja z Nim rozmawiam, a ty masz to przekazać, a nie ze mną dyskutować!". W komentarzach dodała, że nie była to harda, pewna siebie kobieta w średnim wieku, a "przygarbiona babuleńka, w paletku i chustce na głowie".
Najwidoczniej zdenerwowały ją pytania lub stwierdzenia duchownego w czasie spowiedzi, a wierna dokładnie wiedziała, na co duchowny może tam sobie pozwolić, a kiedy swoje racje powinien zachować dla siebie. Raczej nie chodziło o to, że ksiądz nie chciał jej odpuścić grzechów, bo cała sytuacja zapewne miała jeszcze miejsce w czasie wymieniania przez wierną swoich grzechów. Pod postem pojawiły się komentarze użytkowników Twittera, którym spodobała się postawa staruszki. Pisali: "Brawa dla starszej pani! W punkt"; "Mądra staruszka".