Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Joanna gdy poznała Marka, myślała, że to "ten jedyny". W rzeczywistości mężczyzna zgotował jej prawdziwe piekło, które zakończyło się tragedią.
Joanna Gibner poznała Marka w 1996 roku i myślała, że będzie to miłość życia. Mężczyzna był dwa lata młodszy, ale imponował jej zaradnością. Para stanęła przed ołtarzem zaledwie po 3 miesiącach związku. Do pierwszej kłótni doszło już na weselu. Rodzina Marka wywołała ogromną awanturę, w wyniku której Joanna została uderzona przez świeżo upieczoną teściową. Dwa dni po przeprowadzce do wspólnego mieszkania, Joanna chciała unieważnić związek małżeński. Odwiedziła mamę w szpitalu. Była roztrzęsiona, a na ciele znajdowały się siniaki. - Ja nie mogę dłużej żyć z kimś, kto mi to zrobił. Złapał mnie za szyję, wisiałam w powietrzu i tak się broniłam - miała powiedzieć matce. Ta uspokoiła córkę i postanowiła porozmawiać z Markiem. Mężczyzna nie czuł skruchy, nie żałował tego, co zrobił. Stwierdził jedynie, że coraz bardziej rozważa przeprowadzkę do hotelu.
Po jednym ze spotkań Joanna powiedziała matce, że odwiedzi ją w szpitalu następnego dnia. Jednak do pani Doroty przyszedł roztrzęsiony Marek. Wyznał teściowej, że nie widział żony od zeszłego wieczoru. Stwierdził, że wyszła na dyskotekę i nie wróciła do domu. Matka zaginionej zajęła się poszukiwaniami na własną rękę. Dzwoniła po szpitalach i znajomych Asi, ale nikt nie miał żadnych informacji na temat jej córki. Z czasem Marek dołączył do poszukiwań żony, ale ze względu na brak śladów sprawa trafiła na policję. Rok później matka Joanny złożyła oskarżenie, w którym obwiniała Marka o zamordowanie córki. Policja nie mogła w żaden sposób interweniować, ponieważ nie miała żadnych dowodów potwierdzających tę tezę. W międzyczasie Marek wystąpił w telewizji, prosząc o pomoc w poszukiwaniach. Niedługo później związał się z inną kobietą, z którą doczekał się dwójki dzieci. To małżeństwo również nie należało do udanych. Podczas awantury, mężczyzna wyznał, że to on zabił Asię i zagroził partnerce, że czeka ją to samo.
Kobieta przekazała informacje policji, a po ich interwencji zarówno Marek, jak i jego brat przyznali się do zbrodni. Przekazali nawet mapkę, na której zaznaczyli miejsce, w którym ukryli ciało. Zeznali, że Joanna wróciła do mieszkania po nocy spędzonej w mieszkaniu byłego chłopaka. Przekazała Markowi, że małżeństwo z nim było błędem. Mężczyzna zaczął ją dusić. Gdy zrozumiał, że zabił swoją żonę, zatarł ślady zbrodni, po czym wywiózł jej ciało. Razem z bratem zabrali ponton, a gdy okazało się, że zwłoki nie mieszczą się w środku, połamali kobiecie nogi. Później, jak gdyby nigdy nic, poszli na piwo. Marek usłyszał wyrok 15 lat pozbawienia wolności, a jego brat trafił do więzienia na 2 lata. Ciało dziewczyny odnaleziono dopiero 24 lata później - 26 maja 2020 roku. Matka Asi przeznaczała wszystkie oszczędności na poszukiwania córki. Pogrzeb Joanny odbył się miesiąc później.