Według Jany Hocking rozwiedzeni, samotni mężczyźni to "niewykorzystany rynek", nad którym warto się pochylić, gdy poszukujemy drugiej połówki. Ich wcześniejsze doświadczenia często sprawiają, że wyciągają wnioski z błędów, które popełnili w małżeństwie oraz są zdeterminowani, by ich nie powtórzyć. Niedawno przyznała jednak, że istnieje pewien wyjątek od tej reguły. Doświadczyła go na własnej skórze.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
W najnowszym felietonie dla news.com.au specjalistka opowiedziała o randkowaniu z rozwiedzionymi mężczyznami. Choć nadal uważa, że zdecydowanie warto się nimi zainteresować, postanowiła nanieść jedną poprawkę do swoich wcześniejszych stwierdzeń. Zdradziła, z którymi rozwodnikami lepiej nie budować nowej relacji, a przynajmniej nie od razu.
Jana Hocking opowiedziała o sytuacji, która spotkała ją samą. Poprzez Instagram nawiązała kontakt z interesującym mężczyzną, który był po rozwodzie. Szybko umówili się na pierwszą randkę, która przebiegła rewelacyjnie. - Iskry leciały — przyznała specjalistka. Dlatego też od razu zaplanowali wspólny weekend w uroczym hotelu ze spa i winiarnią. Wszystko przebiegało jak z bajki, aż nadeszła pierwsza noc, którą mieli spędzić razem.
Po wspaniałym obiedzie udali się do pokoju, gdzie oglądali film i raczyli się winem. - Niech to będzie lekcja dla nas wszystkich — napisała Jana. Okazało się, że po alkoholu mężczyzna zaczął się żalić. Najpierw wyjawił, że tęskni za dziećmi, co samo w sobie nie było złe, jednak dał jej do zrozumienia, że wolałby ten czas spędzać z nimi, a nie z nią. Okazało się, że jego rozwód był stosunkowo świeżą sprawą, której jeszcze nie przepracował. Co więcej, przyznał, że nie sądzi, by kiedyś mógł jeszcze właściwie randkować, oraz że woli życie singla. Zaczął też opowiadać o poprzednim związku.
Pod koniec weekendu specjalistka zamiast być "materiałem na dziewczynę", czuła się jak "terapeutka". Choć pomogła mężczyźnie dojść do siebie, wcześniejsze iskry zgasły. Po wypadzie zdecydowała, że nigdy więcej nie będzie umawiała się mężczyznami świeżo po rozwodzie, gdyż potrzebują oni czasu, by przetrawić rozstanie, ustalić prawo do opieki nad dzieckiem, a niekiedy także wybrać się na terapię. - Musi minąć co najmniej rok — spuentowała, uznając to za bezpieczny czas.