Więcej listów do redakcji przeczytasz na Gazeta.pl.
Niedawno skończyłam 45 lat. Odkąd mój mąż zmarł 12 lat temu, żyję sama. Czemu? Nie potrafię powiedzieć. Całkiem poświęciłam się wychowaniu córek. Nie chciałam, żeby czegokolwiek im brakowało. Przez pierwsze lata pracowałam po 12 godzin dziennie, żeby zarobić na utrzymanie domu i na to, aby dziewczynki nie odstawały od rówieśników. Nie wiem, kiedy minęły te lata. Teraz jedna ma 15 lat, druga 13. Są już duże, coraz więcej rozumieją. Zachęcają, żebym chodziła na randki. Mówią, że przecież mogę jeszcze ułożyć sobie życie. Tylko że nagle okazało się, że jestem już panią po 40-tce.
Lata lecą, a ja coraz bardziej boję się samotnej starości. Nigdy nie pomyślałabym, że będę musiała się o to martwić. Zawsze dusza towarzystwa, opędzałam się od mężczyzn. Teraz naprawdę próbuję kogoś poznać, ale jest trudno. Spotykałam się z dwoma facetami. Początek był fajny, ale jak przyszło do poważniejszych kroków, to nie wyszło, bo nie byli w stanie zaakceptować "cudzych dzieci". Z randkami z internetu daję sobie już spokój. Tam panowie w moim wieku myślą, że każda kobieta szuka sponsora i tylko o to chodzi. Ja jestem finansowo niezależna, nie chcę cudzych pieniędzy. Chcę, tylko aby ktoś mnie przytulił, porozmawiał ze mną, zapytał, jak minął mi dzień. Chciałabym, żeby był ktoś obok i pomógł mi zreperować coś w domu, jeśli się zepsuje. Żeby mieć z kim wyjechać na wakacje, albo pójść na randkę. Chodzi mi o proste rzeczy.
Ale niestety okazuje się, że wymagam za dużo... chcę poważnego związku, a trafiam na facetów, którzy potrzebują mamy do robienia obiadków, zbierania i prania śmierdzących skarpet. A potem na wspólnych spacerach i tak oglądają się za dwudziestolatkami. Ja już mam dwoje dzieci, nie potrzebuję trzeciego. Jestem za stara, żeby bawić się w wychowywanie dorosłego mężczyzny.
Beata.
***
Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.