Kwitnie handel lewymi zaświadczeniami kościelnymi. Ksiądz ujawnia, co za to grozi

Na platformach takich, jak OLX czy też po prostu Facebook, kwitnie handel "lewymi zaświadczeniami", potwierdzającymi np. odbycie nauk przedmałżeńskich, spotkania w Parafialnej Poradni Rodzinnej lub spowiedź, aby móc wziąć ślub kościelny - informował we wtorek 6 czerwca dziennik "Fakt".
Zobacz wideo Zobacz wideo: Czarnek: To, że mam tylko jedną żonę, ślub kościelny i tylko małżeńskie dzieci, nie znaczy, że jestem jaskiniowcem

Tabloid powoływał się na liczne wpisy z różnych serwisów ogłoszeniowych i grup w mediach społecznościowych, w których ludzie wymieniali się poradami na ten temat. Okazuje się, że bardzo wiele osób za wszelką cenę chce wziąć ślub kościelny bez wcześniejszego odbycia nauk przedmałżeńskich. Koszt takiego zaświadczenia waha się aktualne od 200 do 300 złotych. Zapłacenie więc takiej kwoty to droga na skróty - pozwala zaoszczędzić przede wszystkim czas. I to, jak wynika z wypowiedzi w różnych grupach, jest raczej najpowszechniejszą motywacją.

Temat załatwiania sobie "lewych" zaświadczeń kościelnych wraca właściwie co roku, a powodów kombinowania jest całkiem sporo. Niektóre pary chcą po prostu mieć z głowy formalności, ponieważ ze względu na obowiązki życiowe nie mają czasu, by pojawiać się w parafii w weekend lub w tygodniu. Jeszcze inni ulegają presji ze strony rodziny - mogliby nie brać ślubu kościelnego, a naciska na to rodzina. 

Niektórzy cytowani przez dziennik piszą, że pozostają obecnie w związku na odległość (jedna osoba pracuje za granicą) i regularne dojazdy na kursy przedmałżeńskie po prostu nie są możliwe. Przyczyn jest oczywiście znacznie więcej.

"Lewe" zaświadczenia o naukach przedmałżeńskich? "To kwestie związane z sumieniem"

Przyszli nowożeńcy nie mają jednak oporów przed okazywaniem "lewych" dokumentów. Dlaczego? Co grozi za takie obejście kościelnych przepisów? No więc okazuje się, że... nic. Jeśli sprawa wyjdzie na jaw, wówczas para musi po prostu ukończyć prawdziwy kurs. Za posługiwanie się fałszywym zaświadczeniem natomiast - jak wskazuje rozmówca tabloidu, ksiądz Przemysław Śliwiński, rzecznik prasowy Archidiecezji Warszawskiej - kara powinna być kwestią "sumienia".

To kwestie bardzo związane z sumieniem. Pytanie w ogóle, czy ktoś jest wierzący, czy nie, jeśli posuwa się do takich rzeczy, bo w sumieniu ma naprawdę dużą przeszkodę

- powiedział duchowny. 

Wskazywał też, że zazwyczaj załatwianie takich "dokumentów" jest marnotrawstwem pieniędzy.

Weryfikacja takich zaświadczeń - zwłaszcza jeśli chodzi o kursy przedmałżeńskie - jest bardzo prosta i w rzeczywistości często okazuje się, że wiele osób, które takie zaświadczenia nabywa, wydało pieniądze niepotrzebnie, bo łatwo to sprawdzić

- oznajmił.

Źródło: Fakt.pl

Więcej o: