Ruch Focolari, którego oficjalna nazwa brzmi Dzieło Maryi, został założony w 1943 roku przez Chiarę Lubich. Obecnie skupia dwa miliony członków na całym świecie. Od kilku lat Ruch jest przedmiotem poważnych oskarżeń: duża grupa byłych członków we Włoszech i w innych krajach potępia psychologiczną manipulację i przemoc, wyzysk pracowników oraz cenzurę. Udowodniono także liczne przypadki molestowania nieletnich. W książce "Boża sekta" Ferruccio Pinotti rozmawia z byłymi fokolarynami, teologami i ekspertami. Dciera do prawdy o Focolari, ukazuje ciemne strony Ruchu i mechanizmy regulujące jego działanie. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa W.A.B. publikujemy fragmenty książki.
Gabriella, obecnie emerytowana tłumaczka, urodziła się w Rzymie, ukończyła filozofię i uzyskała tytuł magistra teologii na Uniwersytecie św. Jana, później pracowała jako koordynatorka i dyrektorka edukacji religijnej w niektórych parafiach nowojorskich przez około dziesięć lat. Po problematycznym doświadczeniu w Focolari, pomiędzy szesnastym a trzydziestym dziewiątym rokiem życia, o czym opowiada w swojej książce, Gabriella poświęciła się pomaganiu ludziom, którzy tak jak ona byli częścią "kultów" lub innych sekciarskich rzeczywistości, z których chcą uciec.
Jej historia pełna jest cierpienia, złudzeń i psychologicznych manipulacji. Gabriella mówi, że została "złowiona", mówiąc w przenośni, przez Ruch, gdy była jeszcze nastolatką. Ruch zaprowadził ją z rodzinnego Rzymu najpierw do Fontem w Kamerunie, potem do Portugalii, a na końcu do Chicago i Nowego Jorku w Stanach Zjednoczonych.
"Każda organizacja, instytucja, czy to obywatelska, czy religijna, może w każdej chwili stać się czymś w rodzaju kultu, dyktatury itp., jeśli tylko członkowie stracą czujność, pozwalając na dokonanie zmian" – mówi Gabriella Rahoy. W przedmowie do książki zapowiada, że nie wymieni żadnych nazwisk ani nazwy żadnego ruchu, ale lektura tekstu od razu uświadamia, że chodzi o Focolari. Potwierdza to kilku innych byłych fokolarynów, którzy autorkę znają osobiście. Jej opis sekciarskiego, dyktatorskiego dryfu Focolari jest ważnym krokiem w zrozumieniu całego zjawiska. Gabriella ma jednak nadzieję, że Ruch po rozpoznaniu swoich błędów "poprawi to, co należy poprawić", powracając tym samym do wartości i ideałów, które doprowadziły do jego powstania.
Gabriella Rahoy zaczyna: "W tym momencie ta książka nie jest wynikiem chęci zemsty czy wyrazem gniewu. Proponuję po prostu, aby strzec się przed pułapkami różnych radykalnych grup, takich jak grupy kultu". Z Focolari zetknęła się we wczesnych latach liceum. Upokorzenia, których doznała w szkole, szczególnie ze strony nauczyciela greki, wywołały w niej silne poczucie zagubienia i przygnębienia, typowe dla wielu uczniów szkół średnich. "Mój stan psychiczny w tamtym momencie ułatwił sprawę grupie fundamentalistów gotowych do rekrutacji kruchych ludzi takich jak ja. Każdy, kto szukał nowych zwolenników, mógł wejść w moje życie i mnie porwać". Jednak, jak to często bywa, spotkanie z Focolari było dla Gabrielli także momentem wielkiej radości.
Kiedy wstąpiłam do Ruchu, skoncentrowałam całą swoją energię, umysł i serce na życiu w taki sposób, jak niegdyś inni członkowie Ruchu. Utrzymywałam kontakt z niektórymi z najważniejszych osób w Ruchu jako reprezentantka oddziału młodzieżowego i uczestniczyłam w tworzeniu oddziały w Rzymie. Aktywnie uczestniczyłam w rozpowszechnianiu idei i apostolstwie Ruchu we Włoszech i za granicą.
Wspólne mieszkanie i dzielenie się dobrami jest podstawą życia Focolari. Gabriella wspomina, że kiedy wstąpiła do Ruchu:
członkowie opowiedzieli mi, że starają się żyć w taki sam sposób, jak pierwsi chrześcijanie w Jerozolimie: we wspólnocie dóbr. Oznacza to, że każdy członek przekazuje Ruchowi swoją pensję i część swojego majątku. Fokolaryni wymagają życia w ubóstwie, dlatego adeptom zostawia się tylko niewielką sumę do dyspozycji. "Tak jak mówi Biblia!" Z tego powodu młodzi mężczyźni i kobiety przekazywali swoim przełożonym otrzymane prezenty lub podarowane ubrania. Wtedy ten ostatni decydował, komu te rzeczy mają zostać przydzielone lub kto może ich używać – kontynuuje Gabriella. – Na całym świecie [świecie Focolari – przypis Autora] najlepsze rzeczy trafiały do przełożonych. Pomoc biednym istniała tylko na papierze. Nie dawano im pieniędzy i biżuterii. Większość pieniędzy wysyłano do centrali w Rzymie na budowę domów dla liderów lub najnowocześniejszych centrów kongresowych.
Gabriella rozgoryczona rozmyśla nad tym, że każdy z nas potrzebuje punktów odniesienia, heroizmu, bohaterów, a oni tak często okazują się nie tylko zbyt słabi, ale również zdarza im się nami manipulować.
Jestem bardzo sceptycznie nastawiona do ważnych postaci w historii tego typu ruchów religijnych. Wiele osób takich jak ja nabrało się, pokładając całą ufność w takiej jednej osobie i utkwiło w ruchach i grupach, które w żaden sposób nie reprezentują ideałów, jakie obiecywały. Świat jest pełen fałszywych proroków.
Pomimo że była jedną z pierwszych organizatorek młodzieżowego stowarzyszenia Focolari, Gabriella Rahoy mocno krytykuje psychologiczną manipulację, której poddawani są członkowie Ruchu. "Z zewnątrz wydaje się, że młodzi ludzie są zanurzeni w rewolucji miłości. Założycielka Ruchu opowiadała, jak wraz z pierwszymi towarzyszkami była zafascynowana ideą wprowadzenia tej »rewolucji« w życie, bo to miał być znak, że przepowiednie zostaną wypełnione" – relacjonuje Gabriella. "Mówiono nam o cudach, które wydarzyły się podczas II wojny światowej".
Ferruccio Pinotti, 'Boża sekta' Wydawnictwo W.A.B.
Z biegiem czasu rola Gabrielli w Ruchu wzrosła, a to oznaczało większą odpowiedzialność. Oczywiście odebrało to także dużo czasu jej rodzinie i studiom. Została również poproszona o wybór, czy będzie nadal uczęszczać do parafii, czy do Ruchu Focolari, ponieważ jedno wykluczało drugie – opowiada sama Gabriella Rahoy w swojej autobiograficznej relacji.
Entuzjazm, który charakteryzował ten wczesny okres Ruchu, był niesamowity. Zafascynował się nim również Watykan. Wszyscy widzieli duże grupy młodych, które spotykały się, tańczyły i śpiewały. Siła otaczająca Ruch była zniewalająca. Doszłam do tego, że byłam gotowa dla Ruchu zrobić wszystko. Byłam jak gąbka gotowa wchłonąć z grupy, co tylko mogłam.
Młodych ludzi pociągała chęć budowania lepszego świata, tak jak powiedziała im Chiara Lubich.
W pewnym momencie jednak zaczęłam zauważać, że niektóre rzeczy były dziwne: było wiele kłamstw, wiele rzeczy niewypowiedzianych. Wielu kłamało, zwłaszcza gdy rozmawialiśmy o tak zwanej „rewolucji miłości" i gdy musieliśmy sobie nawzajem opowiadać o tym, co robiliśmy w ciągu dnia.
Mimo to w wieku dwudziestu jeden lat Gabriella postanawia całkowicie oddać się Bogu, opuszczając dom i składając śluby. Zostaje w pełnym wymiarze formalnym konsekrowaną fokolarynką.
Jednak Gabriella dość szybko zdała sobie sprawę, że nie wszystko złoto, co się świeci, i teraz rzuca światło na dynamikę władzy w Focolari. "Pojęcie »Jedności«, zbyt często mylone z kategorią »jednolitości«, skutkuje irytującą ekspansywnością i ciągłymi nadużyciami. Szybko dotarło do mnie, że w Ruchu istnieje obowiązek zwrócenia »kierunku miłości« ku swojej przełożonej w każdej sferze i miejscu na świecie" – mówi Gabriella Rahoy. "Chociaż powiedziano nam, że możemy swobodnie wyrażać swoje opinie, ważne było osiągnięcie »Jedności«. Przekładało się to na całkowitą akceptację woli naszych przełożonych".
Dzieje się tak dlatego, że przełożony jest wyrazicielem woli Chiary Lubich, a więc Boga. Jeżeli opinie były sprzeczne, trzeba było zaakceptować niezrozumienie, przystępując do tego, co fokolaryni nazywają "odcięciem głowy", czyli całkowitego przekreślenia osobowości i sumienia na rzecz zbiorowej równości duchowej i moralnej. Gabriella Rahoy kontynuuje:
Te retoryczne figury, takie jak "odcięcie głowy", będą coraz bardziej uciążliwe. Członkowie nie mają autonomii myśli. Kierują się wyłącznie wolą swoich przełożonych. Ostrzeżenie, które mam ochotę sformułować, brzmi: w życiu jednostka nie może nigdy całkowicie oddawać się innym ludziom.
Centralne umiejscowienie osoby Chiary Lubich wywołało u Gabrielli wiele wątpliwości, aż wraz z upływem czasu zadała pytania o możliwą herezję leżącą u samych podstaw Ruchu. "Jezus powiedział, że wszyscy musimy być braćmi i siostrami i że ze wszystkich on jeden jest nauczycielem. Najwyraźniej Ruch w to nie wierzył. Odgórnie całkowicie zlikwidowano ten wymiar". Gabriella opowiada także o pierwszych latach, gdy mieszkała w centrum Focolari: "Byłam świadkiem godnych uwagi buntów innych członków. Cierpienie było tak powszechne, że jeden z liderów Ruchu w końcu zachorował. Miał raka. Prześladowanie tego członka Ruchu wynikało z faktu, że nie zgadzał się we wszystkim z osobą założycielki".
Gabriella kontynuuje swoją opowieść o formach przemocy psychicznej:
Można powiedzieć, że ta smutna historia była wyjątkiem, ale historia Ruchu pokazuje, że niestety tak nie jest. W rzeczywistości we wszystkich ośrodkach, w których byłam, na pytanie, dlaczego miały miejsce epizody prześladowań lub upokorzeń, odpowiedź zawsze brzmiała, że osoby, które ich doświadczały, nie rozumiały, jak działa ten ruch. Kiedy więc Ruch powtarzał, że trzeba żyć zgodnie z Ewangelią i wzajemną miłością, rzeczywisty stan rzeczy zaczął budzić we mnie i wielu innych silne zakłopotanie.
Nie wolno nam było kontaktować się z naszymi rodzinami, nie mówiąc już o omawianiu czegokolwiek z innymi członkami. Jedyne osobiste relacje ze światem zewnętrznym, też autoryzowane, dotyczyły działalności apostolskiej i rekrutacyjnej. "Wewnątrz" odradzano wszelkie relacje z wyjątkiem tych z przełożonymi. Nie było telewizji, gazet ani radia. Jeśli był telewizor, służył do nadawania filmów z przemówieniami założycielki.
W pewnym momencie wszystko nabiera określonego kształtu i obraz staje się dla Gabrielli jasny:
Zrozumiałam, że jeśli chcę zostać, nadal być częścią Ruchu, muszę zaakceptować brak wolności. Na początku nie było to łatwe do zaakceptowania, bo nie mogłam się do tego przyznać. Przerażająca była świadomość, że gdyby to, co wychodziło z naszych ust, nie było całkowicie zgodne z myśleniem przełożonego, bylibyśmy zmuszeni przyznać się do naszych błędów i dostosować się do niego.
Gabrielli przez lata mówiono, że jeśli coś nie działa, to osoba, której to dotyczy, musi się zmienić, ponieważ w Ruchu nie ma problemów. Poparcie Watykanu i wysokich sfer Kościoła utwierdzało liderów Focolari w przekonaniu, że droga jest właściwa, a głosy protestu to tylko nieprzyjemne epizody, które należy zignorować.
Gabriella opowiada o wyraźnych przykładach tego, jak na życie w Ruchu wpływały pozory i kłamstwa:
Krótko przed moim odejściem założycielka rozpoczęła spis, aby ustalić oficjalną liczbę uczniów na świecie. Przekazana jej liczba to 50 000 członków lub sympatyków działających w każdym zakątku globu. Najwyraźniej dla założycielki było ich za mało. Kilka tygodni później liczba magicznie wzrosła do dwóch milionów. To dlatego, że miała zadziwić papieża.
Gabriella kontynuuje:
Jest to przykład tego, jak członkowie, zamiast skupiać się na sprawiedliwości, pokoju na świecie, wspieraniu ubogich i życiu w komunii z Bogiem, byli po prostu zainteresowani zwiększeniem swoich wpływów i własnej mocy, a także posiadaniem, aby przyczynić się do wzrostu osobistych sukcesów założycielki.
Po długiej refleksji Gabriella zdecydowała się opuścić Ruch. Brak wolności i spontaniczności stał się dla niej nie do zniesienia. Kult osobowości Lubich, interpretacja pojęcia "Jedności" jako prostej "jednolitości" to problemy dotykające wielu fokolarynów, którzy w pewnym momencie postanawiają zamknąć bolesny rozdział swojego istnienia.