"Aktorka rodzi role, nie dzieci" - mawiała Nina Andrycz, gdy ktoś zapytał ją o kwestię macierzyństwa - a zdarzało się to stosunkowo często. Zwłaszcza że mąż bardzo często nakłaniał ją - a wręcz błagał - by urodziła mu dziecko. Andrycz pozostawała jednak nieugięta.
Ponad wszystko kochała światła reflektorów, nowe role i scenę - zresztą z wzajemnością. Nina Andrycz układała niemal całe swoje życie tak, by nigdy nie zabrakło w nim przestrzeni na aktorstwo. W autobiograficznej książce "Patrzę i wspominam" wspomniała nawet: "Role nigdy mnie nie zostawią, nigdy nie zawiodą". W przeciwieństwie do niektórych mężczyzn; kobieta związała się bowiem z mężem, który notorycznie ją zdradzał. Mimo to artystka nie kryła, że na początku kariery zdarzały jej się niechciane ciąże - żadna nie skończyła się jednak narodzinami.
Gdy Ewa Wachowicz otrzymała propozycję objęcia posady rzeczniczki w rządzie Waldemara Pawlaka, odpowiedziała krótko, choć na tyle wymownie, że po czasie powiedzenie to stało się popularne i weszło w użycie: "Premierowi się nie odmawia".
Ale Nina Andrycz premierowi odmówiła, z odwagą i bez cienia wątpliwości. Józef Cyrankiewicz był bowiem nie tylko PRL-owskim premierem, ale również jej mężem. W wielu wywiadach aktorka twierdziła jednak, że nie chce i nie ma zamiaru zostać matką.
- Byłam namawiana przez męża, by zwolnić tempo, by urodzić dziecko. Ładnie bym teraz wyglądała! Gdybym urodziła, broń Boże, chłopaka, to dziś by mówiono o nim, że jest synem k***cha - przyznała Andrycz w rozmowie z "Super Expressem". Mimo że niektórzy mieli co do tego wątpliwości, po latach artystka wyznała szczerze, że nie żałuje zrezygnowania z macierzyństwa.
Zamiast być złą matką, wolałam być wybitną aktorką
- podsumowała w wywiadzie dla Polskiego Radia.
Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl