Śmierć członka rodziny to trudne przeżycie. Sytuacja staje się jeszcze cięższa, gdy wdowa lub wdowiec pozostają przez to bez środków do życia albo ich domowy budżet znacznie się zmniejsza. W dobie szalejącej inflacji liczy się każda złotówka, dlatego niektórzy po śmierci męża lub żony próbują otrzymać pomoc od państwa. Nie każdy jednak będzie mógł się o nią ubiegać. Podobną historią podzieliła się nasza czytelniczka, pani Marzena.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Mój mąż niedawno zmarł w wieku 57 lat. Całe życie ciężko pracował, harował do końca, żeby nas utrzymać, a i tak po jego śmierci w tym chorym państwie nic mi się nie należy. Nie miał renty, emerytury i nigdy nie dostał żadnych pieniędzy od państwa. Inni ciągle coś dostają, jakieś 500 plus, trzynaste i czternaste emerytury, a mi co teraz dadzą? Mam 55 lat, uczciwie pracuję, ale to o wiele za mało, żeby godnie żyć. Nie mogę liczyć na żadną pomoc? Należy mi się coś jako wdowie czy jestem zostawiona sama sobie?
Wdowy po śmierci męża mogą ubiegać się do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych o rentę rodzinną. Aby dostać wsparcie finansowe od państwa, należy spełnić szereg wymagań, by otrzymać 85% świadczenia zmarłego, jeżeli do renty rodzinnej uprawniona jest tylko jedna osoba, w tym przypadku wdowa. Kiedy renta rodzinna będzie przysługiwała? Przede wszystkim zmarły w chwili śmierci powinien mieć ustalone prawo do emerytury lub renty albo pobierać zasiłek przedemerytalny, świadczenie przedemerytalne albo nauczycielskie świadczenie kompensacyjne. Dodatkowo wdowa w chwili śmierci męża musi mieć ukończone 50 lat lub być osobą niezdolną do pracy albo:
W przypadku naszej czytelniczki renta rodzinna nie będzie jej przysługiwać, choć ma ukończone 50 lat. Wszystko dlatego, że jej mąż w chwili śmierci nadal pracował i nie spełnił kryteriów uwzględnionych w wytycznych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.