Martwię się o mamę. Na środku salonu urządziła kapliczkę i codziennie się modli

Mama na środku salonu rozłożyła dywanik i urządziła kapliczkę, przy której codziennie klęczy i się modli. Nie jest to dla mnie powód do żartów, ponieważ realnie obawiam się o jej zdrowie. Chodzi do kościoła codziennie, a zdarza się, że i po dwa razy dziennie. W domu leci Telewizja TRWAM od rana do wieczora - pisze w liście do naszej redakcji zaniepokojona Justyna.
Zobacz wideo Zobacz wideo: Tusk: Nie dajcie sobie wmówić, że ludzie atakują Kościół. To zjawiska wewnątrz Kościoła niszczą Kościół, Kaczyński niszczy Kościół

Więcej listów do redakcji znajdziesz na Gazeta.pl

Piszę to w nadziei, że być może ktoś będzie mógł mi doradzić. Mama zawsze była wierząca, ale po śmierci taty cztery lata temu zaczęło to eskalować w niepokojącym kierunku. Na początku po prostu chodziła do kościoła częściej niż zazwyczaj, zaprzyjaźniła się z księdzem, zapraszała go na herbatki i obiady, itp. Teraz widzę, że potrafi z samego rana zerwać się na mszę, często chodzi również wieczorem. Często też pości, co w jej wieku i przy jej dolegliwościach jest bardzo niebezpieczne! Pamiętam, jak któregoś razu wpadłam do niej w odwiedziny, a tam pusta lodówka, różaniec oczywiście leży na stole, bo mama właśnie odmawiała koronkę. Przez dwie i pół godziny, jak mi później powiedziała. Nic nie jadła cały dzień, nie piła też wody - bo przecież był post. Była blada jak ściana i ledwo mówiła. Poleciałam po zakupy, ugotowałam obiad i jakoś zmusiłam ją do jedzenia. Ale to był dopiero początek…

Telewizję TRWAM ogląda od rana do wieczora - jeśli dany dzień spędza w domu. Mama ma niewielką emeryturę, wraz z mężem staramy się pomagać, np. co miesiąc kupujemy jej wszystkie niezbędne leki, robimy też zakupy. Mama zaczęła regularnie wpłacać darowizny na konto bankowe swojej parafii, nie mówiąc oczywiście o tym, że na tacę w kościele potrafi wrzucić 50 zł albo nawet 100 złotych. Kiedy pytam ją o to, wpada w szał i krzyczy, że ze swoimi pieniędzmi będzie robić co chce, a Kościół to jedyny ratunek dla Polski.

Ostatnio sama wszczęła awanturę o to, że ja i Darek nie mamy ślubu kościelnego. Jestem agnostyczką i mama dobrze o tym wie, ale dopiero teraz zaczęło jej to przeszkadzać. Wpadła dosłownie w histerię, kiedy powiedziałam jej, że nie zamierzamy tego zmieniać. Dodam, że jesteśmy małżeństwem już dziesięć lat, mamy dwójkę dzieci.

"Była cała w łzach. Rozpaczała, że żyjemy niezgodnie z bożą wolą"

Mama była cała w łzach. Rozpaczała, że żyjemy niezgodnie z wolą bożą, w rozpuście, że jesteśmy zepsuci. Wcześniej nigdy nie słyszałam takich słów z jej ust. Nie odzywała się potem do mnie tydzień, nie odbierała, kiedy dzwoniłam. A jak zdarzyło się jej odebrać mówiła, że "dopóki nie przystąpię do sakramentu małżeństwa" i "nie zawrócę ze złej drogi", ona nie będzie się ze mną kontaktować. Było jeszcze kilka podobnych awantur, które prędzej czy później rozchodziły się jakoś po kościach.

Ostatnio mój brat podjechał do niej do mieszkania naprawić cieknący kran w łazience. Jak wszedł, po prostu nie uwierzył własnym oczom. Na środku salonu rozłożyła dywanik i urządziła kapliczkę, jak w kościele, przy której codziennie klęczy i się modli. Nie jest to dla mnie powód do żartów, ponieważ realnie obawiam się o jej zdrowie. Jak odciągnąć mamę od takiego fanatyzmu? Nie chcę się z nią kłócić, bo poza tematami typowo kościelnymi - zawsze dogadywałyśmy się świetnie. 

Justyna.

***

Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy. 

Więcej o: