Rodzina Bogdańskich mieszkała w Starowej Górze położonej około 10 km od Łodzi. Jak to bywa w małej społeczności, wszyscy się znali i wiedzieli, co dzieje się w wiosce, czy za płotem u pobliskich sąsiadów. Tym razem było zupełnie inaczej, a nagła cisza i nieobecność pięciu osób wzbudziła obawy.
Do nietypowego zniknięcia doszło wiosną 2003 roku. Zanim Bogdańscy zniknęli bez śladu, byli zwyczajną rodziną. Krzysztof i Bożena, wybudowali dom na ojcowiźnie. Doczekali się dwójki dzieci, 12-letniego Kuby i 16-letniej Gosi, a wspólną przestrzeń dzieliła z nimi także babcia Danuta, matka Bogdańskiego. Z relacji sąsiadów wynika, że byli spokojni, uprzejmi i niekonfliktowi. Prowadzili rodzinny biznes, polegający na produkcji i sprzedaży podzespołów komputerowych. Dobrze się im wiodło, a głowa rodziny, Krzysztof inwestował zarobione pieniądze w kolejne pomysły.
Jak się później okazało, nowe przedsięwzięcia były dość nietrafione i rodzina zaczęła popadać w długi. Chwilę przed nietypowym zaginięciem do Starowej Góry miał przyjechać teść Krzysztofa, ale mężczyzna poinformował, że żona wraz z dziećmi pojechała do Wrocławia, ponieważ mają plany na otwarcie biura turystycznego. Niedługo później dzwoniła siostra pani Bożeny, ale i ona otrzymała informację, że wszyscy wyjeżdżają właśnie na Wielkanoc do Niemiec, do znajomych. Jak udało ustalić się policji, pan Krzysztof zadzwonił do jednej z przyjaciółek córki, aby przekazać, że Gosia nie pojawi się na basenie i na innych zajęciach, bo wyjeżdżają za granicę. To był ostatni ślad. Później słuch o pięcioosobowej rodzinie zaginął. Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Szybko okazało się, że znajomi, na których powoływał się Bogdański, nic nie wiedzieli o rzekomych odwiedzinach. Co więcej, podkreślili, że nie mieli kontaktu z rodziną już od kilku lat, stąd mocno zaskoczyła ich informacja, jakoby nagle mieli się pojawić i to w czasie świąt Wielkanocnych. 3 maja 2003 roku wpłynęło zgłoszenie o zaginięciu Bogdańskich. Zatroskani bliscy chcieli wyjaśnić, co stoi za przyczyną braku możliwości skontaktowania się z którąkolwiek z osób. Policja po wejściu do domu zastała porządek, a wnętrza wyglądały tak, jakby wszyscy mieli wrócić lada dzień.
Na stole stała niedopita herbata, w gniazdku była pozostawiona ładowarka do telefonu i panował ogólny ład. Jednak służby zaskoczył pewien fakt, otóż nie pozostawiono żadnych dokumentów, a dyski komputerów były całkowicie wyczyszczone. Na dalszym etapie śledztwa wyszło na jaw, że Zbigniew Bogdański był zadłużony na kwotę sięgającą miliona złotych.
Niestety pomimo prób poszukiwania zaginionej rodziny, a nawet korzystania z usług prywatnych detektywów sprawa nie została nigdy wyjaśniona i jako jedna z wielu trafiła do Archiwum X. Jest to miejsce, gdzie od lat przechowywane są akta różnych zagadkowych i nierozwikłanych przypadków w tym morderstw, zaginięć, czy przestępstw. Pomimo upływu 20 lat i zdobyczy nowoczesnej technologii nic nie wskazuje na to, aby zaginiona rodzina Bogdańskich pozostawiła jakiś ślad, który pozwoliłby na odkrycie tajemnicy ich zniknięcia.