"To mit, że papież musi się zgodzić na tzw. rozwód kościelny"

Jak wskazuje Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego w Polsce, średnio około 70 proc. małżeństw kościelnych, których strony wniosą pozew o stwierdzenie nieważności sakramentu, kończy się jego uznaniem. Adwokat kościelny dr Michał Poczmański wyjaśnia w rozmowie z kobieta.gazeta.pl, w jakich sytuacjach można starać się o tzw. "rozwód kościelny".

Więcej wiadomości przeczytasz na Gazeta.pl.

Klaudia Kolasa, kobieta.gazeta.pl: Czy wiele małżeństw w Polsce decyduje się na unieważnienie ślubu kościelnego? 

dr Michał Poczmański, adwokat kościelny: Jeszcze w latach 80. i 90. XX wieku tych procesów było poniżej 2 tysięcy. Teraz mówi się nawet o 4 – 5 tys. takich spraw rocznie. Jest kilka powodów tego wzrostu. Po pierwsze małżeństwa coraz szybciej się rozpadają, jest więcej rozwodów, więc też więcej stwierdzeń nieważności małżeństwa. Po drugie wzrasta świadomość tego, że można starać się o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Jak zaczynałem karierę adwokata kościelnego 15 lat temu, to mało kto o tym wiedział. Trzecia rzecz: kiedyś w ogóle nie było świeckich adwokatów kościelnych, nie było wsparcia i ludziom było po prostu trudniej dotrzeć do informacji, nie było też internetu. 

Zobacz wideo Doda o małżeństwach. "Byli odbiciem moich deficytów"

Jaka jest różnica między rozwodem a stwierdzeniem o nieważności małżeństwa w kościele? 

Rozwód to sytuacja, kiedy po pewnym czasie od ślubu ktoś decyduje, że nie chce dłużej pozostawać w tej relacji. Byliśmy małżeństwem, ale już nie będziemy. Stwierdzenie nieważności małżeństwa wygląda tak: Myśleliśmy, że byliśmy małżeństwem, ale nim nie byliśmy i musimy to stwierdzić. Małżeństwo jest nieważne od samego początku. Ta różnica sprawia, że nie ma czegoś takiego jak rozwód kościelny. 

Jakie powody mają osoby, które chcą stwierdzić nieważność małżeństwa i przychodzą do Ciebie po pomoc?  

Najczęściej są to sytuacje związane z psychiką i niezdolnością do wykonywania obowiązków małżeńskich. To słynny kanon 1095 Kodeksu Prawa Kanonicznego, szczególnie jego numer trzeci. W zakresie tego tytułu mówimy o wielu różnych zaburzeniach i chorobach psychicznych. Od uzależnień: alkoholizm, hazard, seksoholizm, narkotyki, emocjonalne uzależnienie od rodzica, przez zaburzenia osobowości polegające na niedojrzałej osobowości, ale też choroby psychiczne, np. schizofrenia. Tutaj zawsze wykorzystywana jest opinia biegłego psychologa, który stwierdza, czy rzeczywiście ktoś miał jakieś zaburzenia. Druga grupa to różnego rodzaju symulacje, a więc kłamstwa. W Kościele treść umowy małżeńskiej jest ściśle określona. To konkretne prawa i obowiązki. Nie można z tym polemizować. Natomiast niektóre osoby z różnych powodów chcą zaburzyć wewnętrznie treść tej umowy. 

Średnio 70 proc. 'rozwodów kościelnych' kończy się powodzeniemŚrednio 70 proc. 'rozwodów kościelnych' kończy się powodzeniem Kancelaria Kanoniczna

Podasz przykład? 

Nieplanowana ciąża, czyli tzw. wpadka. Młodzi znają się bardzo krótko, spotkali się na dwóch czy trzech randkach, a ta trzecia w zasadzie miała być już ostatnią, ale doszło do współżycia. Pojawia się ciąża. Nie było planów matrymonialnych, oni się nie znają. Za dwa miesiące przychodzi dziewczyna i mówi: słuchaj, będziemy rodzicami. Wtedy często dochodzi do całkowitego wykluczenia małżeństwa. Ktoś nie chce zawierać małżeństwa, bo już nawet zerwał znajomość. Jednak robi to pod względem okoliczności, presji społecznej, obowiązku wychowania dziecka. Nie ma dyskusji, czy chce zawierać ślub, czy nie - po prostu to robi wbew sobie.   

Często są też warianty pośrednie, kiedy ktoś chce być żoną czy mężem, ale zakrzywia rzeczywistość. Przykładowo mówi: "Weźmy ślub, ale nie chcę mieć w tym małżeństwie dzieci". W XXI wieku ludzie z różnych powodów często nie chcą mieć dzieci, ale w Kościele katolickim nie ma takiej możliwości. Możesz powiedzieć: "będą trochę później" albo jedno, dwoje, ale nie troje. Jednak jeśli ktoś mówi wprost: "Nie chcę dzieci, bo lubię swoją karierę, lubię chodzić na fitness, mam swoje hobby" to nie ma takiej opcji. Bez znaczenia jest to, czy druga osoba o tym wie, czy jest to zatajone. Można nawet jasno o tym mówić: "Chcę nie chcieć dzieci" albo "Chcę nie chcieć dotrzymać wierności". Wtedy i tak małżeństwo będzie uznane za nieważnie zawarte. 

Przyjrzyjmy się też emocjonalnemu uzależnieniu od matki. Często słyszy się o sytuacjach, kiedy jedna ze stron ma bliskie relacje z matką i ta teściowa angażuje się w sprawy małżeńskie. Czy to też może być podstawa do rozwodu kościelnego? 

Mnóstwo moich klientów dziwi się, że to jest tak częsta sytuacja. Wstydzą się o tym mówić, a ja mam nawet dwa razy w tygodniu taką sprawę. Różnie jest z tymi teściowymi, nie wybieramy teściowej i to, że ona się wtrąca to jest problem, ale nie powoduje nieważności ślubu kościelnego. W procesie kościelnym chodzi o zachowanie - powiedzmy męża - który dopuszcza, żeby jego matka się wtrącała, on tego wręcz potrzebuje. Teściowa może być awanturująca się i wtrącająca się, trudno. Obowiązkiem jej dziecka-małżonka jest powiedzieć jej: "Mamo słuchaj, było fajnie, ale teraz mam już własną rodzinę i bardzo bym cię prosił, żebyś dała mnie i mojej żonie wolność wyboru i decydowania o naszym życiu".  

O emocjonalnym uzależnieniu mówimy np. wtedy, gdy mąż z żoną ustalił, że jadą nad morze, a później pojechał do mamy na niedzielny obiad, wszystko z nią skonsultował, wraca i mówi do żony: "Mama powiedziała, że fajniej byłoby jechać w góry, więc jedziemy w góry". I nie liczy się z tym, że żona nie lubi chodzić po górach. Są też sytuacje, kiedy teściowa wie wszystko, co się dzieje w sypialni, bo całe dnie mąż wisi na telefonie i opowiada szczegóły małżeńskiego życia. No i weekendy zawsze spędza u rodziców , bo tak było zawsze i według niego musi być dalej. Mam wrażenie, że ludzie coraz gorzej są przygotowani do dorosłego życia. Nie chcą mieć dzieci, nie są samodzielni, są zbyt blisko z rodzicami. To też powód dużej liczby spraw o nieważność małżeństwa, co wyraźnie pokazują statystyki.  

Od czego powinna zacząć osoba, która chce starać się o stwierdzenie nieważności małżeństwa? 

W pierwszej kolejności trzeba stwierdzić, czy dana sprawa ma podstawy prawne. Proszę klienta o wypełnienie formularza z kilkoma podstawowymi pytaniami, ta część jest darmową konsultacją. Potem zapraszam go na spotkanie i opowiada mi on swoją historię od początku do rozpadu małżeństwa. Na tej podstawie określamy szanse na proces, dowody i czy jest sens dalej prowadzić kolejne działania. Jeśli są podstawy, to przygotowujemy skargę powodową, czyli w terminologii prawnika cywilnego "pozew". Opisujemy wszystko tak, aby spełnić wymogi sądu danej diecezji, bo każda diecezja ma swoje wymagania, inaczej prowadzony jest proces i inne są koszty. Składamy skargę do sądu i rozpoczynamy proces. Jako adwokat kościelny mogę pomagać zarówno na etapie skargi, jak też na dalszych etapach procesu o nieważność małżeństwa.  

Co w sytuacji, jeśli jedna osoba chce tego rozwodu a druga nie? 

To miejska legenda, że nie da rady przeprowadzić procesu bez żony czy męża. Oczywiście, jeśli oboje się zgodzą i powiedzą to samo w sądzie, to będzie łatwiej. Nie będzie dziury w materiale dowodowym i będzie to bardziej wiarygodne. Natomiast jeśli nie ma jednego z partnerów i tylko jedna strona i jej świadkowie stawiają się w sądzie, nie pozbawia to szans na proces. Co najwyżej trochę utrudnia. 

Z twoich obserwacji - po jakim czasie rozpadają się małżeństwa? 

Ciężko powiedzieć. Mam klientów, którzy brali ślub 30 lat temu. Wtedy trudno jest zebrać materiał dowodowy, bo nie było internetu, a listy zaginęły, świadkowie niewiele pamiętają, o ile jeszcze żyją itd. Ale miałem też telefon od kobiety, która miała dwóch narzeczonych, w piątek wzięła ślub z jednym, a po weekendzie się rozmyśliła i zadzwoniła do mnie, że chce "rozwód kościelny". Czasem są małżeństwa, które trwały 10-12 lat, od pięciu lat są po rozwodzie i też do mnie przychodzą. To wszystko zależy od motywacji. 

A jakie są te motywacje? 

U mężczyzn to najczęściej poznanie młodszej kobiety, która chce założyć suknię i to ona w zasadzie jest moją klientką. Ona wszystkiego pilnuje, zbiera dowody, płaci, wbija palec w brzuch partnerowi, żeby dopiął tego. Kobiety z kolei często są skrzywdzone psychicznie czy fizycznie i chcą maksymalnie odciąć się od męża. Czasem są to osoby, które od lat żyją w nowych związkach i w końcu chcą uporządkować swoje życie. Są też osoby, które z powodów religijnych bardzo cierpią, że są rozwodnikami. Nie mają nikogo, ale marzą, żeby poukładać sobie kiedyś życie, szczególnie to duchowe. 

Ile to wszystko kosztuje? 

Jest wiele zmiennych, ale można przyjąć, że około 4-5 tys. złotych. Natomiast w sądzie koościelnym można prosić o umorzenie lub rozłożenie na raty. Koszty różnią się od diecezji. Są diecezje, gdzie jest stały cennik i proces kosztuje 1500 zł, lub 3000 zł. A są diecezje, gdzie koszty sądowe liczone są od zarobków. Staram się podpowiadać klientom diecezje, gdzie jest najszybciej, najtaniej i możliwie skutecznie. Wiele osób myśli, że trzeba prowadzić proces tam, gdzie był zawarty ślub, to nie do końca prawda. Może to być także miejsce aktualnego zamieszkania żony lub męża, a nawet miejsce zbierania większości dowodów, np. tam, gdzie mieszka najwięcej świadków. Warto się nieco w tym zorientować, aby nie musieć jeździć przez pół Polski za każdym razem, gdy trzeba będzie coś załatwić w sądzie biskupim.  

dr Michał Poczmański/adwokat kościelnydr Michał Poczmański/adwokat kościelny BARTEK SYTA

Jakie jeszcze są mity? 

Często słyszę "Boże, ale oni mają dzieci, to się nie uda...". No i co z tego? W procesie liczy się dzień zawarcia małżeństwa, a nie do końca to, co działo się później. Posiadanie potomstwa niewiele tu zmienia, a na pewno nie można traktować tego zero-jedynkowo. 

Czasem też ludzie mówią, że trwa to bardzo długo. Proces kościelny charakteryzuje się tym, że ma 10 kroków, które zawsze muszą być zrealizowane. W związku z tym trwa to zawsze od 2 do 3 lat. Niestety nigdy nie ma tu tak, jak w procesie o rozwód: jedna rozprawa, 15 minut i wszystko zamknięte.  

Ostatni mit: "Jeśli to jest rozwód kościelny, to papież musi się na niego zgodzić". Papież nie uczestniczy w każdym procesie, bo robiłby tylko to. Taki błąd wynikać może z pomylenia procedury o nieważność małżeństwa i procedury dyspensy od małżeństwa ważnie zawartego, ale nie dopełnionego. Dyspensa papieska pojawiała się bardziej w średniowieczu, W dzisiejszych czasach tych postępować jest bardzo mało, bo trudno jest udowodnić brak konsumpcji małżeństwa.  

To jeszcze na koniec: kto ponosi koszty procesu? 

Płaci strona powodowa, ten kto inicjuje. Jeśli ty pozywasz, to ty płacisz koszty sądowe. Druga strona płaci za adwokata i za czynności, które ona proponuje.  

dr Michał Poczmański – prawnik, adwokat kościelny, członek i wiceprezes Korpusu Adwokatów Kościelnych. Specjalizuje się w kościelnym małżeńskim prawie procesowym, założyciel Kancelarii Kanonicznej w Warszawie.  

Więcej o: