Kasy samoobsługowe zaczęły prosić ludzi o napiwki. "Szantaż emocjonalny"

Kasy samoobsługowe to coraz popularniejsze rozwiązanie w wielu krajach. Okazuje się, że w Stanach Zjednoczonych klienci korzystający z tego typu rozwiązań od jakiegoś czasu są proszeni o napiwki. Jak łatwo domyślić się, pomysł ten wzbudza spore kontrowersje.

Jak poinformował "The Wall Street Journal", napiwki, o które coraz częściej proszą kasy samoobsługowe w sklepach w Stanach Zjednoczonych, wzbudzają wśród klientów mieszane uczucia. Nie wszystkim pomysł ten przypadł do gustu. Wiele osób ma wątpliwości, do kogo tak właściwie mają trafić przekazane pieniądze. Ponadto klienci często nie czują się komfortowo, widząc tego typu prośby na ekranach kas. 

Zobacz wideo Zapytaliśmy mieszkańców Opola, ile wypada dawać do koperty na wesele:

Kasy samoobsługowe proszą klientów o napiwki. "Szantaż emocjonalny"

Przykładowo, kasa samoobsługowa poprosiła pewnego klienta na stadionie Petco Park o 20-procnetowy napiwek. Mężczyzna wyznał, że był wówczas całkowicie zdezorientowany. - Nie wiedziałem do końca, komu tak właściwie mam wręczyć ten napiwek - powiedział w rozmowie z "The Wall Street Journal". Ostatecznie klient zdecydował się na doliczenie do rachunku dodatkowych pieniędzy. Z kolei mężczyzna, który poprosił o doliczenie 10-20 proc. napiwku do butelki wody za 6 dolarów, wyznał w rozmowie z gazetą, że takie praktyki to jego zdaniem "szantaż emocjonalny". 

Firmy się tłumaczą. "To opcjonalne"

Firmy, które decydują się na tego typu rozwiązania zapewniają, że przekazane pieniądze trafiają zawsze do pracowników sklepów. Poza tym napiwki są opcjonalne. Jednak takie wyjaśnienie nie wszystkich przekonuje. W dyskusjach na ten temat pojawiają się między innymi głosy, że pracownicy sklepów nie powinni otrzymywać napiwków za czynności, które wykonujemy sami klienci. Poza tym wiele osób zdradza, że widząc tego typu komunikaty na ekranach kas samoobsługowych, odczuwa sporą presję. 

Więcej o: