Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Tadeusz Sznuk świętował 16 lipca swoje 80. urodziny. Mimo że od blisko 3 dekad pojawia się na ekranach telewizorów w programie "Jeden z dziesięciu", niewielu fanów wie, z kim dzieli życie. Prezenter oddziela grubą kreską sprawy prywatne od zawodowych. O żonie i dzieciach prawie nigdy nie wspomina przed kamerami. Co wiemy o rodzinie jednego z najsławniejszych polskich prowadzących?
Choć Tadeusza Sznuka znają prawie wszyscy telewidzowie, niewielu z nich wie o jego życiu prywatnym. Prezenter zadbał o to, aby sprawy rodzinne nie mieszały się z pracą i mediami. Mimo to wspomniał o swojej żonie, dzieciach i wnukach w rozmowie z Onetem. Jak sam przyznaje, życie z nim wymaga od jego partnerki cierpliwości. - Skoro tyle lat jesteśmy ze sobą, bez tego się nie obeszło - wyznał prowadzący teleturnieju - Ja mam zgodny charakter, choć jestem upartym nerwusem - podkreślał.
Wspólnie wychowali 3 dzieci. Synowie Tadeusza Sznuka są informatykami, natomiast jego córka zajmuje się psychologią społeczną. Prezenter stwierdził, że żadne z nich nie związało się z mediami przez jego częstą nieobecność w domu. - Miały okazję obserwować tatusia, którego często nie było w domu, więc trzymają się od mediów z daleka - przyznał - Są dobrze wychowane i chyba będą się wyrażać o mnie dobrze, nawet jeśli niekoniecznie zgodnie z prawdą - żartował. Tadeusz Sznuk spełnia się także w roli dziadka. Na pytanie "jakim jest dziadkiem" odpowiedział bez wahania, że "najlepszym". - Dostałem od znajomych koszulkę z napisem "Najlepszy dziadek na świecie". Choć tak naprawdę w to nie wierzę, więc jej nie noszę, by nie usłyszeć protestu - podkreślał.
Prowadzący "Jednego z dziesięciu" może pochwalić się naprawdę nietypowym hobby. Nawet najwierniejsi fani dziennikarza mogą nie wiedzieć, że posiada on licencję lotnika. Choć w ostatnich latach znacznie rzadziej zasiada za sterami, w młodości często pilotował różnego rodzaju samoloty i helikoptery.
Prezenter zdecydował się wyrobić upoważnienia, podczas nagrywania materiału radiowego dotyczącego lotnictwa. - Niełatwo nielotowi zdobyć zaufanie środowiska lotniczego. Stwierdziłem więc, że muszę jakoś w nie wejść. Poprosiłem o pomoc szefa, który znał dyrektora Instytutu Lotnictwa - wyznał Sznuk. - Dyrektor zgodził się wziąć dwóch dziennikarzy na doszkalanie, sugerując, by nie przeszkadzali za bardzo. Powiedział: niech sobie polatają na motoszybowcu aż do samodzielnego wylotu.