Więcej listów do redakcji znajdziesz na Gazeta.pl
Chyba jeszcze nigdy nie wyczekiwałam urlopu, jak w tym roku. Ostatnie miesiące w pracy były bardzo intensywne i marzyłam tylko, by nadszedł już ten czas, gdy cały tydzień będę leżeć pod parasolem, a jedynym moim dylematem będzie, czy tego dnia spędzam czas na plaży czy nad basenem. Już zimą, podczas spotkania ze znajomymi, zeszliśmy na temat urlopu i wtedy oni zaproponowali wspólny wyjazd. Wraz z moim partnerem byliśmy sceptycznie nastawieni, bo to rodzice czteroletniego dziecka. Oni jednak upierali się, że będzie fajnie. Zgodziliśmy się i szybko tego pożałowaliśmy.
Prawdę mówiąc to był prawdziwy dramat. Zaczęło się już na lotnisku, a z każdym kolejnym dniem było jeszcze gorzej. Tuż po odprawie, na strefie bezcłowej dziecko zrobiło scenę, bo rodzice nie chcieli kupić mu zabawki. Było mi wstyd, ale próbowałam jeszcze tłumaczyć to sobie, że każdemu dziecku się zdarza. Ale nie, to dziecko robiło takie awantury za każdym razem, gdy nie dostało tego, czego chce. Drugiego dnia koleżanka zapytała mnie, czy nie przypilnujemy małego, bo oni chcieliby pójść na kolację i spędzić trochę czasu sami, bo dawno nie mieli takiej okazji. Zgodziliśmy się. Oczywiście problemy były nie tylko z kąpaniem, lecz także z odłożeniem tabletu czy pójściem spać. Już po tym wieczorze miałam dość, ale to wcale nie był koniec.
Kolejnego dnia, znajomi poprosili, żebyśmy nad basenem zerknęli na ich syna, bo oni na chwilę idą po napoje do baru i zaraz wracają. Nie było ich prawie trzy godziny. Gdy wrócili, okazało się, że jakoś tak wyszło, że postanowili pójść sobie na masaże się zrelaksować. I nie widzieli w tym żadnego problemu... Gdy podobna sytuacja zdarzyła się dwa dni później, puściły mi nerwy. Pokłóciliśmy się i do końca już atmosfera była już dość gęsta. Sama nie wiem, kto działał mi na nerwy bardziej, czy nasi znajomi czy ich "bombelek". To był pierwszy i ostatni raz. Po tym tygodniu byłam jeszcze bardziej zmęczona niż przed wylotem i już nigdy więcej nie wyobrażam sobie takich wakacji. Jeśli kiedykolwiek znajomi, którzy mają dzieci zaproponują wam wspólny urlop, dobrze wam radzę, lepiej zastanówcie się dwa razy.
Karolina.
***
Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.