Iwona Wieczorek zaginęła 16 lipca 2010 roku. 19-latka bawiła się wówczas w jednym z klubów w Sopocie wraz ze znajomymi. W pewnym momencie pokłóciła się z koleżanką i postanowiła sama wrócić do domu. Sygnał telefonu Iwony urwał się przed godziną 4 rano na granicy Sopotu i Gdyni. Kamery monitoringu zarejestrowały dziewczynę, gdy szła deptakiem w okolicy Jelitkowa, w odległości około 20 minut do domu.
Niedawno do sprawy nawiązał Krzysztof Jackowski. Najsłynniejszy polski jasnowidz w rozmowie z "Super Expressem" wrócił wspomnieniami do wydarzeń sprzed kilkunastu lat. - Miałem wizję. To było dawno. Współpracowałem z regionalnym dziennikiem. Była taka rubryka, w której ja odpowiadałem na listy czytelników. Wyglądało to tak, że przyjeżdżał do mnie dziennikarz i pokazywał zdjęcia. I w tej kupie zdjęć było zdjęcie młodej dziewczynki. On mi je pokazał i powiedział do mnie, żebym coś o tej dziewczynce powiedział. Wtedy miałem wizję. Od razu powiedziałem, że ta dziewczyna nie żyje - zdradził Jackowski.
Z obecnej perspektywy jasnowidz uważa, że dziennikarz popełnił wówczas błąd. - Mówiłem, że kojarzy mi się ulicą Morską. Po tych słowach on się mnie zapytał, czy wiem, kto jest na zdjęciu. Odpowiedziałem, że nie wiem, bo skąd mam wiedzieć. Wtedy on mi powiedział, że to Iwona Wieczorek. To był błąd. Jakby mi tego nie powiedział, to może zobaczyłbym coś więcej niż tylko to, że Wieczorek nie żyje i ulicę Morską. To ta ulica, na której Iwony szukał Rutkowski - zaznaczył.
Zdaniem Jackowskiego sprawa zaginięcia Iwony Wieczorek prawdopodobnie nigdy nie zostanie rozwiązana. - Kilkanaście lat temu, gdy jechałem do Gdańska w tej sprawie, usłyszałem do żony, że ta sprawa nigdy nie zostanie rozwiązana. Po tylu latach ja muszę przyznać jej rację. Ta sprawa prawdopodobnie nigdy nie zostanie rozwiązana - stwierdził.
Mimo że Krzysztof Jackowski to najsłynniejszy jasnowidz w naszym kraju, wobec jego wizji warto zachować dystans. Nie jest tajemnicą, że mężczyzna często się mylił. - Raz mówił, że nie żyje. Potem wskazywał, że przebywa w Jastrzębiej Górze. Innym razem, że jest porwana w Rewalu. Nic się kupy nie trzymało - przyznała po latach matka Iwony Wieczorek.