Elżbieta Czyżewska urodziła się 14 maja 1938 roku w Warszawie. W połowie lat 60. była jedną z najpopularniejszych i najbardziej rozchwytywanych gwiazd kina w Polsce. Wśród męskiego grona wywoływała zachwyt, a wśród kobiet stanowiła wzór do naśladowania. Mało kto jednak wie, że jej droga do sukcesu poprzedzona była wieloma trudnościami, jakie zgotował jej los, już w dzieciństwie.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Już jako dziecko Elżbieta Czyżewska doświadczyła wielu traumatycznych wydarzeń. Dzieciństwo, spędziła się w tragicznych warunkach. Mieszkała w małym pokoiku, w suterenie rozpadającego się budynku na warszawskiej Tamce, bez bieżącej wody i elektryczności czy kanalizacji. Podczas okupacji, kiedy miała kilka lat, straciła ojca. Jan Czyżewski był porucznikiem AK. Matka Elżbiety i jej siostry Krystyny - Jadwiga Gimpel, z zawodu krawcowa, miała problem z alkoholem, a także nie radziła sobie z trudną sytuacją materialną oraz wychowywaniem córek. Magdalena Komorek, siostrzenica Elżbiety, jak cytuje magazyn "Viva" relacjonowała:
Babcia miała piękną twarz, przed wojną pozowała do reklamy pasty do zębów. Była też alkoholiczką i złą matką. Miała przerażające metody wychowawcze – jak jedna córka narozrabiała, lanie dostawała druga. Obie oddała do domu dziecka.
Gdy Elżbieta Czyżewska miała 9 lat, wraz z siostrą trafiły na jakiś czas do sierocińca w Konstancinie. Po kilku latach, gdy Czyżewska była już nastolatką, matka zdecydowała się zabrać córki z domu dziecka, z powrotem do domu na Tamce, mimo że jej sytuacja materialna się nie polepszyła. Trudne dzieciństwo, a także trauma związana z odrzuceniem przez matkę i pobytem w sierocińcu odcisnęło piętno na dalszym życiu Czyżewskiej.
Powrót z domu dziecka był dla 15-letniej Elżbiety Czyżewskiej motywacją, aby wyrwać się z biedy. Zdawała sobie sprawę, że może liczyć wyłącznie na siebie. Gdy trafiła do Zespołu Pieśni i Tańca "Skolimów", zaczęła występować na scenie. Jej talent szybko został dostrzeżony. Zachwycano się także jej urodę, jednak Czyżewska wiedziała, że ładna buzia i długie nogi, nawet w zestawieniu z talentem nie będą wystarczające. Szybko zaczęła nadrabiać braki w edukacji, tym samym czytając rozmaite książki. W międzyczasie rozpoczęła naukę w liceum, a także zaangażowała się w koła teatralne i konkursy recytatorskie, gdzie stała się gwiazdą szkolnych akademii. Za namową grupy znajomych, dość spontanicznie poszła następnie na egzaminy do szkoły teatralnej i dostała się za pierwszym razem. Gdy znalazła się w Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie, zrozumiała, że jest we właściwym miejscu. Kazimierz Kutz, jak cytuje magazyn "Viva" wspominał:
Chciała, żeby wszyscy ją kochali. Myślę, że dlatego może poszła do szkoły aktorskiej, że chciała pokazać światu swoją wartość, zaistnieć. Była naturalna, bez ograniczeń i hamulców. Miała w sobie szaleństwo. Dlatego tak dobrze nadawała się do aktorstwa. W tym zawodzie trzeba być wyzwolonym.
Z powodu zameldowania w Warszawie, Czyżewskiej nie przysługiwało miejsce w akademiku. Mieszkanie w jednym pokoju wraz z matką oraz siostrą nie było odpowiednimi warunkami do nauki, oraz ćwiczenia ról. Pomogła Beata Tyszkiewicz, która gdy ujrzała dom koleżanki ze studiów, postanowiła interweniować u władz uczelni, z prośbą o przyznanie miejsca w domu studenckim. Jak cytuje, fragment książki Sławomira Kopera "Zachłanne na życie", portal weekend.gazeta.pl opowiadała:
(...) zobaczyłam, że ona nie ma nie tylko swojego pokoju, ale nawet swojego kąta. Poszłam więc do prorektora Baczyńskiego, prosząc, aby w tak wyjątkowej sytuacji przyznał jej miejsce w 'Dziekance'. Udało się i od tej pory mieszkała razem ze mną w pokoju.