Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
W 1994 roku na świat przyszły dwie córki Ewy Błaszczyk - Marianna i Aleksandra. Ola, mając zaledwie 6 lat, zadławiła się tabletką, przez co nastąpiło niedotlenienie mózgu. W wyniku urazu dziewczyna zapadła w śpiączkę. Od tego czasu aktorka dokłada wszelkich starań, aby wybudzić ją z tego stanu.
Próbując uratować córkę, Ewa Błaszczyk założyła fundację "Akogo?", która działa na rzecz dzieci po ciężkich urazach neurologicznych. Dzięki jej inicjatywie powstały także dwie kliniki "Budzik", w tym również placówka dla dorosłych. Pomimo starań aktorki, Ola od 23 lat jest w śpiączce. Gwiazda co jakiś czas informuje o jej stanie i postępach w leczeniu. - To skomplikowany proces, który wymaga pomocy sztabu ludzi - wyznała podczas wywiadu dla magazynu "Na żywo" - Co jakiś czas przechodzimy przez diagnozy porównawcze, dzięki czemu dowiadujemy się, czy mamy do czynienia z postępem, czy zanikiem. U Oli możemy mówić o drobnych postępach - pokreśliła.
Należy jednak pamiętać, że upływające lata działają jedynie na niekorzyść córki aktorki. - Przebudzenie po takim czasie od strony medycznej, rozpatrywane jest raczej w kategorii cudu - wyznała gwiazda. Mimo to 67-latka wierzy w możliwości nowych metod leczenia. Jak przyznaje, dzięki nim odnalazła "światełko w tunelu".
Aktorka ciągle sprawdza nowe metody leczenia i wybudzania pacjentów ze śpiączki. Choć do niektórych podchodzi sceptycznie, wierzy, że innowacyjne rozwiązania pomogą jej córce. Wspomniała ostatnio o jednym z nich. - Staram się być na bieżąco ze wszystkimi możliwościami, jakie się pojawiają. Dla naszego zespołu genetyka i komórka macierzysta są światełkiem w tunelu - zaznaczyła.