Martyna Wojciechowska walczy o zdrowie psychiczne najmłodszych. "Popełniliśmy duży błąd jako dorośli w wychowywaniu dzieci"

- Czasem dzieci słyszą od dorosłych o tym, że nie należy nikomu mówić o wizytach u psychologa. Młodym ludziom będzie bardzo ciężko, jeśli my sami nie zmienimy myślenia i będziemy wstydzili się tego, że nasze dziecko potrzebuje wsparcia specjalisty - mówi w rozmowie z Kobieta.gazeta.pl Martyna Wojciechowska. Już od nowego roku szkolnego nauczyciele, uczniowie i rodzice będą mogli skorzystać z Pierwszej Pomocy Psychologicznej - profilaktycznego, darmowego programu fundacji "Unaweza".

Wywiad jest uzupełnieniem materiału wideo. Rozmowę Agnieszki Matrackiej z Martyną Wojciechowską obejrzysz poniżej:

Zobacz wideo Martyna Wojciechowska o zdrowiu psychicznym dzieci w Polsce [WYWIAD]

Klaudia Kolasa, kobieta.gazeta.pl: Nie wiem, czy rozmawiasz z Marysią o tym, jak teraz wygląda pomoc psychologiczna w jej szkole, ale pamiętam, że, gdy ja chodziłam do szkoły, do gabinetu psychologa czy pedagoga wysyłało się uczniów "za karę". Cała klasa o tym wiedziała i dzieciom towarzyszyło wówczas ogromne poczucie wstydu. 

Martyna Wojciechowska: Niestety, w szkole wciąż pokutuje przekonanie, że do psychologa czy pedagoga wysyłają cię za bycie "niegrzecznym", cokolwiek to znaczy. W szkole mojej córki jest jedna psycholożka, a mówimy o dużym liceum. Nawet gdyby chciała, to nie jest w stanie nawiązać głębszej relacji z dzieciakami. Zresztą nigdy się im nie przedstawiła. Wierzę, że na początku każdego roku szkolnego, zamiast zaczynać od wymogów programowych, warto poświęcić choćby jedną – dwie godziny wychowawcze, żeby młodzi poznali osobę, która pełni takie obowiązki, kiedy w ogóle warto sięgnąć po pomoc i na jakich zasadach odbywają się spotkania. Dzieciaki nie mają pojęcia m.in. o tym, jak wygląda tajemnica zawodowa w przypadku rozmowy z psychologiem. No i pierwszy kontakt ze specjalistą w sytuacji kryzysowej to nie jest dobry początek, zaufanie trzeba zbudować wcześniej. Z drugiej strony z ostatniego raportu Fundacji GrowSpace wiemy, że w Polsce są dramatyczne braki kadrowe. Jeden etat psychologa lub psycholożki szkolnej przypada na 785 uczniów i uczennic, w 450 gminach nie ma ani jednego psychologa szkolnego. Specjaliści są nadmiernie obciążeni i źle wynagradzani. Mamy naprawdę duży problem systemowy do rozwiązania. 

Czasem dzieci słyszą też od dorosłych o tym, że nie należy nikomu mówić o wizytach u psychologa. Młodym ludziom będzie bardzo ciężko, jeśli my sami nie zmienimy myślenia i będziemy wstydzili się tego, że nasze dziecko potrzebuje wsparcia specjalisty. A przecież dbanie o głowę powinno być tak samo naturalne jak dbanie o serce czy układ pokarmowy. Ale wierzę też, że to właśnie młodzi stworzą lepszy świat, niezależnie od tego, co o nich się mówi: "że to pokolenie płatków śniegu, że nie wiedzą, czego chcą, że są roszczeniowi". Bardzo wierzę w to młode pokolenie. Wierzę, że stworzą świat oparty na zrozumieniu, otwartości i właśnie na emocjach.  

Skoro jesteśmy przy pokoleniach – mało się mówi o traumach pokoleniowych, które przenoszone są na dzieci. Dopiero na przestrzeni ostatnich lat zmienia się podejście do korzystania z pomocy, wcześniej było to tabu. Mało kto szedł ze swoimi problemami do psychologa czy psychiatry. Czy zauważasz, że teraz, również w twoim pokoleniu, zmienia się podejście do dbania o zdrowie psychiczne? 

Oczywiście zauważam zmianę, ale myślę, że wciąż jest niewystarczająca. Pokolenie moich rodziców zostało wychowane przez osoby po ciężkich traumach wojennych, a o tym się nie mówiło. To była część tajemnicy rodzinnej. Pokolenie, które się rodziło w latach 70., 80. i na początku lat 90.  dorastało w bardzo szczególnym okresie. W czasie wielkiej transformacji politycznej, w kulcie zasuwania na nowy telewizor i na samochód, ale również w czasie, kiedy nie przyglądano się własnym emocjom i nie mówiono o nich. Joanna Flis, która jest współtwórczynią projektu "MŁODE GŁOWY" wydała niedawno książkę "Co ze mną nie tak?". Opowiada właśnie o moim pokoleniu, o życiu w Polsce, o tym, jak to nas ukształtowało jako rodziców i jaki to ma wpływ na nasze dzieci. Czas skończyć z tym tabu! Dlatego nasz projekt "MŁODE GŁOWY" zachęca do tego, żeby o zdrowiu psychicznym mówić otwarcie i że sięganie po pomoc to nie jest wstyd. Już od nowego roku szkolnego startujemy z ideą Pierwszej Pomocy Psychologicznej oraz ogólnopolskim, ogólnodostępnym i darmowym programem profilaktycznym dla młodych, dla rodziców oraz ze wsparciem dla nauczycieli. Na naszej stronie szkoły już mogą się zapisywać do udziału w tym projekcie.  

Twoja córka przyszła do ciebie i powiedziała ci o osobie ze swojego otoczenia, która chciała popełnić samobójstwo. Myślę, że zdobycie takiego zaufania to wielkie osiągnięcie dla ciebie jako matki. Jak zbudowałaś z Marysią taką relację? 

Rozpoczęcie rozmów, kiedy już jest kryzys to za późno. Relację buduje się od najmłodszych lat i od najmniejszych życiowych problemów. Wyobraźmy sobie sytuację, że dziecko się przewróciło i boli je kolano, a rodzic na to mówi: "Nie, już nie boli. Daj spokój. To żaden problem". To już jest umniejszanie doświadczenia dziecka, sygnał: stało mi się coś, czuję ból, ale jak próbuję o tym powiedzieć, to okazuje się, że to nie jest ważne. Myślę, że niezaopiekowanie się dzieckiem w takich sytuacjach, które pojawiają się w okresie rozwoju na poziomie przedszkola i szkoły podstawowej, pokazuje mu, że nie ma co się zwracać ze swoim problemem do opiekuna. Że może nie zostanie wysłuchane albo usłyszy "Przesadzasz", "Ja w twoim wieku" albo "Masz za dużo wolnego czasu, ja ci go zagospodaruję". Dla mnie najważniejszą lekcją z macierzyństwa jest to, żeby nie bagatelizować problemów i na każdym etapie znajdować przestrzeń do rozmowy. Oczywiście dla dorosłych różne rzeczy mogą mieć inną wagę, niż mają dla dziecka, ale zrozumienie właśnie tej perspektywy dziecka jest kluczowe.  

Czyli pokazujesz, że częste tłumaczenie rodziców "nie mam czasu" to tylko wymówka. Da się znaleźć przestrzeń na wysłuchanie dziecka, nawet jeśli – tak jak ty - często się podróżuje. 

Wokół mojego podróżowania narosły jakieś nieprawdopodobne legendy i przestałam się już w ogóle z tego tłumaczyć. Myślę, że spędziłam z moją córką na rozmowach więcej czasu niż niektórzy rodzice, którzy pracują na miejscu i mają regularną pracę. Mama czy tata mogą pracować zdalnie, być w domu i kompletnie nie rozmawiać ze swoim dzieckiem. Nie słyszeć jego problemów i nie mieć żadnej relacji. W czasie pandemii ludzie siedzieli razem w mieszkaniach i te problemy się tylko nawarstwiały. Często dzieciaki, które dzwonią na telefon zaufania, to są dzieci, których rodzice siedzą w pokoju obok. Nierzadko dzieci podejmują próby samobójcze, kiedy rodzice siedzą w pokoju obok! To nie jest równoznaczne, że rodzic obecny ciałem ma relację z dzieckiem. Dzisiaj mam 15-letnią córkę i pewnie, że nie gadamy o wszystkim – co więcej - nie o wszystkim się gada z rodzicami i to też jest okej. Trzeba mieć świadomość, że dziecko ma prawo do swojej przestrzeni i prywatności, a my musimy to uszanować. Zawsze powtarzam mojej córce, że jestem, że ją kocham i akceptuję bezwarunkowo. Że cokolwiek się wydarzy, to nie będę krzyczeć ani jej oceniać, pouczać. Są takie sytuacje, w których to dorośli muszą podjąć się rozwiązania problemu, ale wiele jest też sytuacji, kiedy naszą rolą jest wyłącznie mądre towarzyszenie młodemu człowiekowi w znajdowaniu rozwiązań i wyjść z sytuacji. 

To jest model wychowania, który wyniosłaś z własnego domu, czy żeby do tego dojść musiałaś edukować się jako mama, korzystać z poradników? 

Przeczytałam sporo poradników, ale niektóre były fatalne. Kilka z nich dzisiaj bym publicznie spaliła. Ja zawsze bardzo się starałam, może nawet za bardzo, ale nie ustrzegłam się błędów i też trzeba mieć na uwadze, że my rodzice nie zawsze wszystko robimy najlepiej. Czasem warto się zreflektować, powiedzieć dziecku "przepraszam" i zmienić kierunek - to też jest cenna lekcja dla młodych. Ogółem nie wierzę w system zakazów, nakazów i kar. Nie stosuję takich metod, raczej nakreślam granice. Nie wiem, jak na tym wyjdę (śmiech). Dowiem się, kiedy moja córka będzie miała swoje dorosłe życie. Ale wiem na pewno, że młodzi ludzie potrzebują popełniać własne błędy. I się na nich uczyć. To my dorośli czasem nie możemy tego dźwignąć.  

Miałam też ogromne szczęście, że wychowałam się w domu, w którym nie było żadnych tematów tabu, miałam też bardzo dużo wolności i ogromny kredyt zaufania rodziców. Ogromny. Myślę, że moja mama miała stalowe nerwy, ale to mnie nauczyło samodzielności. Ukształtowało jako osobę bardzo niezależną, myślącą, analizującą i wyciągającą wnioski. 

Teraz mam wrażenie, że rodzice są bardziej protekcjonalni. Zresztą raport "MŁODE GŁOWY. Otwarcie o zdrowiu psychicznym" pokazuje, że dziś dzieci nie mają poczucia sprawczości, co może być tego wynikiem. 

Jeśli blisko 82 proc. młodych, przebadanych przez nas ludzi z grupy 184 tysięcy respondentów, mówi, że sobie nie radzi z podstawowymi problemami dnia codziennego. To znaczy, że popełniliśmy duży błąd jako dorośli w wychowywaniu dzieci. "Helikopterowe rodzicielstwo" sprawia, że opiekunowie są nad młodymi non stop – animują nawet układanie klocków, wymyślają coraz to nowe zajęcia dodatkowe, z wielkim przejęciem śledzą oceny w szkole. Dla mnie to jest bardzo niepokojące. Moja córka Marysia jest młodą, 15-letnią osobą, która mając do dyspozycji telefon i książkę, częściej wybiera książkę, potrafi też spędzać czas sama, nie potrzebuje cały czas wyzwań, nie ma w grafiku prywatnych lekcji angielskiego ani tenisa. Wierzę, że dziecko powinno mieć dużą dozę swobody, możliwość wybierania swoich zainteresowań.  

***

Jeśli potrzebujesz pomocy, codziennie przez całą dobę możesz zadzwonić na Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży [LINK], pod bezpłatnym numerem telefonu 116 111. Swój problem możesz też opisać w wiadomości. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę [LINK], oprócz konsultacji dla najmłodszych, oferuje też pomoc rodzicom i nauczycielom, którzy obawiają się o bezpieczeństwo swoich podopiecznych. Więcej informacji znajdziesz na stronie fundacji. Pod tym linkiem [LINK] znajdziesz więcej informacji, jak pomóc sobie lub innym, oraz kontakty do organizacji pomagających osobom w kryzysie i ich bliskim. Jeśli w związku z myślami samobójczymi lub próbą samobójczą występuje zagrożenie życia, w celu natychmiastowej interwencji kryzysowej, zadzwoń na policję pod numer 112 lub udaj się na oddział pogotowia do miejscowego szpitala psychiatrycznego.

Więcej o: