Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
O sytuacji nieszczęśliwie zakochanej księgowej poinformował portal South China Morning Post. Okazało się, że 65-latka z firmowego konta zdefraudowała 4,88 miliona juanów (czyli blisko 2,7 milionów złotych). W toku śledztwa kobieta przyznała, że wszystko to zrobiła z miłości.
Według informacji przekazanych przez dziennikarzy South China Morning Post, komplikacje w życiu uczuciowym kobiety zaczęły się już w 2018 roku. Wówczas jej związek zaczął przeżywać poważny kryzys. Kobieta szukała więc pomocy... w internecie. Właśnie tam trafiła na pewnego tajskiego duchownego, który przy pomocy specjalnych rytuałów i obrzędów miał "odczarować" jej pecha i sprawić, że wszystko szczęśliwie się ułoży.
Wkrótce desperacja zrozpaczonej kobiety sięgnęła zenitu, o czym opowiedziała po czasie policjantom. Kiedy jej partner zagroził, że odejdzie, z bezsilności zaczęła przeszukiwać sieć. Na początku trafiała głównie na wróżby i horoskopy online. W końcu znalazła jednak ogłoszenie "internetowego duchownego" o nazwisku Zhang. Mężczyzna oczarował 65-latkę swoją charyzmą do tego stopnia, że po krótkiej znajomości wypłaciła mu prawie 400 000 juanów (około 220 tysięcy złotych) za jeden seans "miłosnego rytuału".
Po czasie pełna nadziei kobieta rozpoczęła poszukiwania kolejnych duchowych mistrzów, aż trafiła na mężczyznę o imieniu Chen. Szybko przekonał ją, że za sprawą kilku magicznych obrzędów, które - rzecz jasna - powinny odbywać się regularnie, jej partner pokocha ją jeszcze mocniej. Pani Wang bez trudu w to uwierzyła, przekazując "duchownemu" łącznie 3,89 miliona juanów (prawie dwa miliony złotych).
Każdy kolejny seans, który wykupywała 65-latka przez internet w celu uratowania swojego życia miłosnego, kosztował - i to niemało. Jak się okazało, kobieta pieniądze zabierała z... firmowego konta. W końcu jednak jej przełożony zorientował się, że jest na nim zdecydowanie za mało pieniędzy. O sprawie zawiadomił policję, a funkcjonariusze wszczęli śledztwo. Wówczas wyszło na jaw, że kobieta wydała firmową fortunę nie tylko na "magiczne rytuały", ale także na luksusowe ubrania i torebki. Mimo wszystko pani Wang wyznała dziennikarzom, że niczego nie żałuje, bo wszystko to zrobiła jedynie dla miłości.