Więcej wiadomości przeczytasz na Gazeta.pl.
Droga redakcjo, widziałam wiele artykułów na temat czerwonych flag w związku. Otóż nawet znając te mechanizmy, często się je wypiera. Sama przez trzy lata żyłam z narcyzem i dopiero teraz widzę, jak bardzo wyniszczył mnie ten związek. Zaczęło się klasycznie: od obietnic, udawanego zaangażowania, planowania wspólnych wyjazdów i gwiazdki z nieba. Sporo zarabiał, więc obsypywał mnie prezentami. Spędzaliśmy czas w ekskluzywnych hotelach i restauracjach, spełniał wszystkie moje zachcianki. Na początku sprawiało mi to tak wielką przyjemność, że nie zauważałam, że pan jest egoistą, egocentrykiem, samolubem i to w dodatku uzależnionym od swojej mamusi.
Kiedy po roku zamieszkaliśmy razem, zaczęły się problemy. Wszystko musiało być pod jego dyktando. Jedliśmy to, co on chciał jeść. Oglądaliśmy te filmy, które on chciał oglądać. Nawet na wakacje wyjeżdżaliśmy w te miejsca, które jemu odpowiadały. Przestał zupełnie liczyć się z moim zdaniem. Godziłam się na wszystko, bo to on za wszystko płacił i to u niego mieszkałam.
Często prosił, żebym zrobiła coś w domu, a potem mówił, że źle zmywam naczynia i nie tak rozwieszam pranie. Jego mama robiła wszystko lepiej. Majestatycznie demonstrował mi, po której stronie ma leżeć gąbka przy zlewie. I jak załadować zmywarkę. Kiedy robiłam pranie, dzwonił do mamusi, żeby upewnić się, czy na pewno wlewam odpowiednią ilość płynu. Zagryzałam zęby. W końcu byliśmy tak zakochani... myślałam, że to przejściowe i za chwilę znów będzie fajnie.
Tyle że nie było. Tak często wmawiał mi, że jestem beznadziejna i nic nie potrafię, że zaczęłam w to wierzyć. Doszło do tego, że bałam się ruszyć w jego domu, bo czułam, że za chwilę będzie awantura o pozostawione w złym miejscu kubki. Kiedy próbowałam wytłumaczyć mu, że źle się czuję z tym, jak mnie traktuje, twierdził, że wymyślam. I że nie będzie ze mną rozmawiał, dopóki się nie uspokoję.
Miarka przebrała się, kiedy zaczął upokarzać mnie słownie przy rodzicach i znajomych. Niby w żartach wytykał mi, czego nie potrafię, wyśmiewał moją pracę. "Ojj przecież żartowałem" - mówił potem. Tyle że te żarty zostawały w mojej głowie. I czułam się, jakbym była nikim. Najsmutniejsze jest to, że nawet nie potrafiłam sama od niego odejść. Nie spodobało mu się, że za często mam humory. Powiedział, że nie widzi dla nas przyszłości i że z jego warunkami, dziewczyny będą się o niego zabijać. Znajdzie sobie lepszą. Kazał mi się spakować i wrócić do siebie. Byłam wstrząśnięta i myślałam, że to wszystko moja wina. Dopiero na terapii uświadomiłam sobie, z kim miałam do czynienia. Nie dajcie sobą pomiatać dziewczyny. Jeśli facet zachowuje się w ten sposób, to na was nie zasługuje.
Aleksandra.
***
Wasze historie i przemyślenia są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.