Ceny energii elektrycznej są tematem od lat poruszanym publicznie. Wiele osób zastanawia się, czy podwyżki odbiją się mocno na domowym budżecie. Choć w porównaniu z innymi państwami europejskimi wciąż nie płacimy najwięcej, niektórzy już odczuli zmiany. Z czego wynikają?
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
W 2023 r. zamrożono rachunki za prąd do cen za poziomie z 2022 r. Wszystko po to, by Polacy nie odczuli zbyt wysokich podwyżek. Jak podaje portal "Business Insider", stawki w naszym kraju wciąż nie są wysokie, a nawet znajdujemy się w gronie państw płacących za prąd najmniej w Europie. Pod względem wysokości cen zajmujemy bowiem dopiero 22. miejsce. Jak zauważyła Joanna Maćkowiak-Pandera, prezeska Forum Energii, ceny energii w gospodarstwach domowych są relatywnie niskie ze względu na wysokie dopłaty do prądu, które sięgają aż 28 mld zł. - W rzeczywistości mamy duży problem z cenami i kosztami CO2, dlatego obawiam się tego, jak będą wyglądały stawki w 2024 r. dla poszczególnych grup odbiorców, gospodarstw domowych, firm, branż energochłonnych. Niewykluczone, że bez kolejnych dopłat rachunki mocno wzrosną — powiedziała.
Na ten moment mniej niż my płacą za prąd tylko Chorwaci, Holendrzy, Maltańczycy, Bułgarzy i Węgrzy. Mimo to okazuje się, że biorąc pod uwagę zarobki w naszym kraju, prąd nie jest już tak tani, jak się wydaje. Dlaczego jednak niektórzy odczuwają znacznie podwyżki rok do roku i realnie płacą więcej? Okazuje się, że mogą na to wpływać też inne czynniki.
Jakiś czas temu publicysta Rafał Otoka Frąckiewicz na portalu X (wcześniej Twitter) podzielił się informacją o wysokich rachunkach za prąd. Na załączonym do wpisu wykresie pokazał, że różnica między dwoma okresami — od lipca 2022 r. do stycznia 2023 r. i od stycznia 2023 r. do lipca 2023 r. miała wynosić aż 1000 zł.
Autor tweeta stwierdził, że realne wykorzystanie energii w jego domu z pewnością nie zwiększyło się na tyle, by otrzymywać aż tak wysokie rachunki. Z czego więc wynika znacząca podwyżka? Jak wyjaśniła jedna z osób komentujących wpis, cena mogła wzrosnąć ze względu na podniesienie opłaty handlowej w 2023 r. u niektórych dostawców. Zmiana wersji umowy na taką, która jej nie zawiera, miałaby rozwiązać problem. Nie każdy jednak skorzystał z tej ograniczonej czasowo możliwości i teraz na przykład zamiast 89 gr za 1 kWh płaci 1,59 zł za 1 kWh. Różnica jest więc ogromna.
Jak podaje portal "Czas na Opole", poseł Nowoczesnej Witold Zembaczyński postanowił interweniować w sprawie wyższych cen opłat handlowych u jednego z dostawców prądu. - Oczekuję od UOKiK, że doprowadzi do zablokowania takiego mechanizmu zawyżania rachunków. Patologia tego rozwiązania polega na tym, że z jednej strony rząd zapewniał ludzi, iż zamraża ceny energii do limitu 2000 KW rocznie, a z drugiej strony państwowa spółka pobiera 150 złotych miesięcznie za gwarancję utrzymania tych cen na poziomie obiecywanym przez rząd — powiedział.