Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Nad Bałtykiem turystów nie brakuje, choć wydaje się, że jest ich o wiele mniej niż w poprzednich latach. Wśród przyczyn takiego zjawiska wymienić można nie tylko kapryśną pogodę, ale i zwalające z nóg ceny - zarówno noclegów, posiłków w restauracjach czy choćby publicznych toalet. Nic więc dziwnego, że turyści z Polski byli zaskoczeni tym, co zastali w Bułgarii.
Jedna z czytelniczek Faktu postanowiła podzielić się z redakcją swoimi wakacyjnymi doświadczeniami z Bułgarii. W czasie wymarzonego urlopu kobieta w towarzystwie męża i dzieci wybrała się na plażę nad Morzem Czarnym. Po chwili jednak synowie zaczęli domagać się skorzystania z toalety. - Byłam przekonana, że wydam fortunę, ale co zrobić. Chwila poszukiwań i znaleźliśmy toaletę na plaży. Co ciekawe, na drzwiach nie było żadnej informacji o opłacie. Każdy z nas wszedł bez problemu - opowiada czytelniczka w rozmowie z tabloidem. - Nad Bałtykiem to nie do pomyślenia.
Turystka zwraca również uwagę, że ogólnodostępny szalet był darmowy, a przy tym warunki, jakie w nim panowały, również nie budziły żadnych wątpliwości. W skrócie: czysto, schludnie i za darmo. Jeśli chodzi o płatne toalety w Bułgarii, cena jednej wizyty wynosi około 2,26 zł po przeliczeniu na naszą walutę.
Tegoroczny wysyp "paragonów grozy" znad Bałtyku najpewniej nikogo już nie dziwi. Tym razem to kwestia nie tylko cen posiłków w restauracjach czy noclegów, ale nawet wizyt w toalecie usytuowanych przy plażach. Przykładem jest choćby sytuacja, która miała miejsce przy plaży Wschodniej w Kołobrzegu - cena za skorzystanie toalety na początku lipca 2023 roku wynosiła 10 zł. Z kolei w niektórych barach - o ile nie jest się klientem - skorzystanie z toalety kosztuje 15 zł, a nawet 20 zł. - Aż zrobiłam zdjęcie bułgarskiej toalety dla znajomych, którzy skarżyli się na drogie Trójmiasto - mówi turystka z Polski w rozmowie z Faktem.