Zdaniem federalnych, napastnik prawdopodobnie dopuścił się czterech innych ataków na tle seksualnym w czterech różnych stanach. Od 2016 roku mężczyzna miał mieszkać na przemian w łącznie 10 stanach - czytamy na łamach Nypost.com. FBI ustaliło, że porywacz najpierw odurzał swoje ofiary, podając im tzw. pigułkę gwałtu. Ale używał też podstępu w postaci podszywania się pod policjanta - pokazywał m.in. fałszywą odznakę.
Tak było w przypadku jego ostatniej ofiary. Na szczęście kobieta zdołała oswobodzić się z "więzienia", w którym zamknął ją przestępca. Następnie zawiadomiła odpowiednie służby. Jej wola przetrwania i opanowanie prawdopodobnie pozwoliły uchronić kolejne potencjalne ofiary przed napastnikiem. Jak podają media, 29-latkowi może grozić nawet dożywotnie pozbawienie wolności.
Informacje o schwytaniu porywacza mieszkanki Seattle zamieścił w mediach społecznościowych również reporter newsowy z Portland, Mike Benner. Dziennikarz napisał, że 29-latek najpierw dopuścił się napaści seksualnej, a później przetrzymywał kobietę we własnoręcznie wybudowanej celi z pustaków. "Władze obawiają się, że w całym stanie może być więcej ofiar, które się nie zgłosiły" - czytamy w jego wpisie. Załączył również zdjęcia prowizorycznego "więzienia", w którym oprawca najprawdopodobniej planował więzić porwaną.
Według ustaleń służb, całe porwanie mieszkanki Seattle było mozolnie zaplanowane. 15 lipca 2023 roku Zuberi przejechał swoim samochodem łącznie 700 kilometrów. Dotarł do Aurora Avenue - dzielnicy Seattle, w której można spotkać pracownice i pracowników seksualnych. Zaczepił jedną z kobiet kłamiąc, że jest policjantem. Pokazał jej swoją fałszywą odznakę. Po odbytym stosunku seksualnym zagroził kobiecie, że ją aresztuje. Następnie poraził ją paralizatorem i nieprzytomną zawlókł do swojego auta.
Skrępował swojej ofierze ręce i nogi kajdankami, a następnie ruszył w podróż powrotną. Jak wynikało z późniejszych zeznań kobiety (która szybko domyśliła się, że nie ma do czynienia z żadnym przedstawicielem służb), w drodze Zuberi wielokrotnie ją napastował. Gdy dotarli do jego domu w Klamath Falls w Oregonie, mężczyzna zamknął porwaną kobietę w wybudowanej przez siebie celi. Więzienie z pustaków, które zbudował, znajdowało się tuż obok jego miejsca zamieszkania.
W zbudowanym z ułożonych do samego sufitu pustaków pomieszczeniu było jedynie krzesło i jedna żarówka zwisająca ze sklepienia. Drzwi do celi były metalowe. Porywacz je zatrzasnął i zostawił porwaną w środku. Jak pisze z kolei brytyjski serwis Metro.co.uk, "kobieta zasnęła na krótką chwilę. Po przebudzeniu doszła do wniosku, że prawdopodobnie zostanie zabita, jeśli nie uda jej się uciec".
Postanowiła zawalczyć o swoje życie. Uderzała w drzwi rękoma tak mocno, że aż zalały się krwią. Jednak porwana nie poddała się i dzięki ogromnego wysiłkowi wyłamała metalową pułapkę. - Jej opanowanie i wola przetrwania być może uratowały wiele kobiet przed podobnym koszmarem - mówił cytowany przez zagraniczne media jeden ze śledczych FBI zajmujących się sprawą.
Kolejnym przerażającym aspektem sprawy były notatki porywacza, które znaleziono w trakcie przeszukiwania jego domu. Pisał w nich m.in. porady dla samego siebie, np. "Zostaw telefon w domu" albo "upewnij się, że ta osoba nie rodziny. Nie chcesz żadnego dochodzenia w tej sprawie" - czytamy na łamach Metro.co.uk. Na szczęście dzięki temu, że kobieta szybko zawiadomiła służby, oprawcę udało się zatrzymać już następnego dnia.
Jak się okazało, 29-letni porywacz jest żonaty i ma kilkoro dzieci. W momencie jego zatrzymania, do którego doszło na parkingu supermarketu Wallmart, jedno z nich siedziało mu na kolanach. W aucie była również jego żona. Nie obyło się jednak bez incydentów - przestępca próbował zniszczyć swój telefon komórkowy i długo nie chciał opuścić pojazdu. Specjalnie zaciął się też nożem, by wywołać krwotok.
Źródła: Mike Benner- KGW/Facebook/Nypost.com/Metro.co.uk