Więcej listów do redakcji znajdziecie na Gazeta.pl
Pracuje na pełen etat, codziennie wstaję przed 6, zaprowadzam dzieci do żłobka i przedszkola, jadę do biura na drugim końcu Warszawy. W pracy jestem 8 godzin, stoję w korkach i jadę jak najszybciej, by zdążyć, odebrać dzieciaki. Robię obiad, wychodzę na plac zabaw, idziemy na zakupy, wracam do domu obwieszona siatami, bawię się z dziećmi, kąpie je, w międzyczasie posprzątam mieszkanie, czytam bajkę na dobranoc, w końcu zasypiają. Mam czas dla siebie. Jest godzina 21, po całym dniu mam dosyć, idę spać. I tak codziennie - żali się w nadesłanym do redakcji liście Agata.
Kiedy mój mąż jest w domu, sytuacja wygląda trochę inaczej, dzieci są spokojniejsze, mniej płaczą i bardziej się słuchają. Tata jest w końcu w domu, nie tęsknią za nim, nie czują się opuszczone. Jednak nigdy nie wiadomo jak długo to potrwa. Czy zostanie na tydzień, miesiąc, a może tylko na weekend? Jego praca jest nieprzewidywalna.
Kiedy wyjeżdża do Niemiec, nigdy nie wiadomo, kiedy wróci. Staram się go wspierać, ale wiem że uwielbia swoją pracę, a nasza sytuacja finansowa bardzo się zmieniła, odkąd zaczął pracować za granicą. Jednak zmieniło się również moje życie. Nie mam czasu dla siebie, nie mam nawet chwili, żeby usiąść na kanapie i wypić kawę.
Zdecydowanie najtrudniejsze jest wytłumaczenie dzieciom, że tata wcale nas nie zostawia i kocha nas całym sercem. Przez wyjazdy mojego męża za granicę, nasza córka pyta, czy się rozwodzimy. Ma 7 lat, coraz więcej rozumie. Te momenty są okropne, nie wiem, ile nocy spędziłam płacząc z bezradności mężowi w słuchawkę. Nie wiem, co powinnam w tej sytuacji zrobić. A co jeśli w pewnym momencie już nie wytrzymam?
Agata
Wasze historie są dla nas ważne, dlatego czekamy na więcej listów od was. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze z nich opublikujemy.