Martyna Wojciechowska to jedna z najpopularniejszych polskich dziennikarek oraz podróżniczek. Od kilku lat realizuje program "Kobieta na krańcu świata", a wcześniej mogliśmy podziwiać ją w innych formatach. Oprócz tego jest także pisarką i działaczką społeczną. Niedawno udzieliła szczerego wywiadu.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
W szczerej rozmowie z magazynem "Viva" Martyna Wojciechowska wspomniała o początkach swojej kariery, marzeniach, pasjach, rodzicielstwie, projekcie "Młode głowy" i błędach, jakie popełniła. Opowiedziała też o tym, jak bardzo chciała udowodnić, że bycie dziewczynką nie oznacza, że nie może zajmować się rzeczami, które niegdyś uważano za typowo "chłopięce". - Miałam 22 lata, opowiadałam o tym, że dziewczyny mogą przebijać szklane sufity i jeździć motocyklami — przyznała. Oprócz tego zdobyła się na odważne, ale przy tym także poruszające wyznanie.
Martyna Wojciechowska opowiedziała także o najcięższym okresie w swoim życiu. W 2004 roku w trakcie pracy nad zdjęciami do programu "Misja Martyna" wraz z ekipą przebywała na Islandii. Doszło wtedy do tragicznego wypadku, w którym zginął operator kamery a jej bliski przyjaciel. Osierocił trójkę dzieci. Dziennikarka trafiła do szpitala ze złamanym kręgosłupem. - Upadłam na samo dno, myślałam, że już nigdy się nie podniosę — przyznała szczerze. Dodała również, że miała nie tylko złamany kręgosłup, ale również psychikę. - Nie widziałam powodu, żeby rano wstać z łóżka. Nie chciałam żyć — zdradziła.
To właśnie wtedy mama zabrała ją do sanatorium, gdzie zamieszkała razem z nią. Gdy od lekarza usłyszała, że nie wróci do dawnej sprawności, coś w niej pękło. Postanowiła sobie, że w przyszłym sezonie zdobędzie Mount Everest. I dokonała tego. A wkrótce potem zdobyła kolejne najwyższe szczyty kontynentów, zamykając projekt "Korona Ziemi". - Patrząc z perspektywy czasu na swoje życie, mam wrażenie, że najgorsze momenty były dla mnie najbardziej przełomowe. Jestem stworzona z porażek — podsumowała.