Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
"Nauczyciele zarabiają zdecydowanie za mało - powinni zarabiać więcej. Dużo osób tego nie zauważa, ale ten zawód jest naprawdę niewdzięczny i jeszcze mało płatny" - napisał jeden z użytkowników na X (dawnym Twitterze). Okazuje się jednak, że niskie zarobki to nie jedyny problem, z którym mierzą się nauczyciele w Polsce.
Czy w Polsce można zarabiać mniej, niż wynosi najniższa krajowa? Według informacji podawanych przez bezprawnik.pl: jak najbardziej. Taki los czeka nauczycieli, którzy dopiero rozpoczynają przygodę w swoim zawodzie. Od przyszłego roku zarobią oni 98 zł poniżej najniższej krajowej - jak wylicza ekonomistka Alicja Defratyka z projektu ciekaweliczby.pl.
I mimo że niektórym wydaje się to kuriozalne, taki scenariusz jest możliwy ze względu na to, że zatrudnienie nauczycieli odbywa się na podstawie innej ustawy niż kodeks pracy. Chodzi o Kartę Nauczyciela; to jedna z wielu specjalnych ustaw, która określa zasady zatrudnienia pracowników różnych działów administracji. Przepisy w niej zawarte szczegółowo opisują sposób wynagradzania nauczycieli.
Zamiast kwoty minimalnej stosuje się tutaj tzw. kwotę bazową zawartą w ustawie budżetowej przeznaczoną dla nauczycieli. Poszczególne stopnie awansu zawodowego mogą liczyć na coraz lepsze mnożniki (...)
- podaje bezprawnik.pl.
Coraz więcej osób uważa wybór zawodu nauczyciela jako akt poświęcenia - wszystko dlatego, że zarobki wydają się rażąco nieproporcjonalne do zaangażowania, czasu i energii, którą należy poświęcić dla tej pracy. Problemem jest nie tylko skomplikowany i - często zbyt obszerny - program nauczania, ale również podejście niektórych rodziców. - W zeszłym roku miałam pierwszą klasę. Już od pierwszych dni zasypano mnie wiadomościami, jak sobie radzą dzieci, czy już nawiązały przyjaźnie z rówieśnikami, czy uważają na lekcji. Ja to wszystko rozumiem. Rodzice często bardziej się stresują szkołą od dzieci, ale od tych wszystkich pytań są wywiadówki - tłumaczy w rozmowie z portalem WP Olga, która w tym roku zacznie nauczanie w drugiej klasie.
Okazuje się bowiem, że od czasów pandemii koronawirusa większość rodziców zaczęła coraz śmielej korzystać z możliwości zatelefonowania czy napisania do nauczyciela - nierzadko zapominając o tym, że nie musi on odpowiadać na żadne pytania poza godzinami pracy; od tego są wywiadówki i konsultacje. W rezultacie coraz więcej osób uprawiających ten zawód odczuwa wypalenie i brak energii. - Ciągłe dopasowywanie się do ich wyobrażeń, jak powinniśmy uczyć dzieci, naprawdę pozbawia energii, a często i chęci do pracy - mówi Ilona, nauczycielka klas wczesnoszkolnych w rozmowie z WP.