Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Jane Fonda obecnie słynie jako aktorka i aktywistka, jednak jeszcze w latach 80. XX wieku jej nazwisko kojarzyło się głównie z aerobikiem i zdrowym stylem życia. Jej treningi w czarnych rajstopach, burgundowych ocieplaczach na nogawkach i trykocie w paski stały się prawdziwą ikoną. Wiele osób nie wie jednak, że za Fonda swego czasu za szczupłą sylwetkę płaciła łzami i niewyobrażalnym cierpieniem.
Mogłoby się wydawać, że Fonda już od początku była na pozycji uprzywilejowanej, jeśli chodzi o rozwój kariery - w końcu jest córką lubianego aktora Henry’ego Fondy. Okazuje się jednak, że fakt ten był większą przeszkodą niż ułatwieniem, Już od dzieciństwa ojciec stawał jej wysokie wymagania i surowo upominał, by dbała o swoją sylwetkę.
Prawdziwym ciosem dla jej psychiki okazało się jednak samobójstwo matki, o którym 12-letnia Jane dowiedziała się z mediów. Wszystko to sprawiło, że nastolatka przez kolejne lata mierzyła się z zaburzeniami odżywiania; obsesyjnie liczyła każdą kalorię i kontrolowała wagę. Po latach w udzielonych wywiadach otwarcie mówiła o nienawiści do swojego ciała, która towarzyszyła jej każdego dnia.
Lata później Jane Fonda stopniowo uczyła się akceptacji własnego ciała, jednocześnie rosło jej zainteresowanie zdrowym odżywianiem i aktywnością fizyczną. Była jedną z pierwszych kobiet, które zgłębiały wiedzę o aerobiku. W 1982 roku jej "Jane Fonda’s Workout" stała się najlepiej sprzedającą się kasetą VHS wszech czasów, a wydana przez nią książka "Jane Fonda’s Workout Book" znalazła się na prestiżowej liście bestsellerów "New York Timesa". Obecnie Jane Fonda spełnia się jako aktorka, pisarka i aktywistka. Mimo że kobieta w grudniu skończy 86 lat, wciąż zachwyca formą, której mogłoby jej zazdrościć wiele młodszych kobiet.