Więcej wiadomości przeczytasz na Gazeta.pl.
79-letnia Kazimiera Zaremba nigdy wcześniej nie była za granicą. Na pielgrzymkę do Wilna namówił ją zaprzyjaźniony ksiądz. Duchowny regularnie odwiedzał seniorkę i miał z nią bliską relację. Niektórzy nawet twierdzą, że kobieta traktowała go jak wnuka i bezgranicznie mu ufała. Mimo tego, że rodzina sceptycznie podchodziła do pomysłu o wyjeździe, po prośbach pani Kazimiery ostatecznie ulegli. 79-latka wyruszyła ze wspólnotą kościelną, aby spełnić swoje marzenie i zobaczyć kaplicę Ostrobramską ze słynnym obrazem Matki Boskiej. Nikt nie spodziewał się, że nigdy nie wróci z tej podróży.
28 września 2012 roku Kazimiera Zaremba i 54 innych uczestników pielgrzymki wyruszyli do Wilna. Pierwszą noc grupa spędzała w Augustowie. To właśnie tam zachowanie 79-latki zaniepokoiło współlokatorkę, z którą kobieta dzieliła pokój. Miała wybudzić się w środku nocy i mówić, że chce wrócić do domu. Według relacji świadków zachowywała się, jakby nie wiedziała, gdzie jest. Zaniepokojona współlokatorka miała przez całą noc czuwać nad bezpieczeństwem seniorki.
Następnego dnia rano grupa dotarła do Wilna i zgodnie z programem wyjazdu uczestnicy udali się na mszę w kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej. Pomimo tego, że 79-latka marzyła o zobaczeniu tego miejsca, zajęła miejsce z tyłu, a po kilkunastu minutach opuściła kaplicę. Jedni twierdzą, że poszła kupić pamiątki, inni - że szukała toalety. Jedno jest pewne - nigdy nie stawiła się w miejscu zbiórki. Kiedy przewodniczka i organizator pielgrzymki próbują się z nią skontaktować, okazuje się, że zostawiła telefon w Polsce. Grupa czeka chwilę na powrót 79-latki, niektórzy próbują pytać o nią przechodniów, jednak kiedy ta się nie odnajduję, po pół godziny jak gdyby nigdy nic ruszają na dalsze zwiedzanie. Decyzję miał podjąć ksiądz.
Kiedy rodzina dowiaduje się o zniknięciu kobiety, natychmiast podejmuje działania. Zaginionej 79-latki szuka Ambasada Polska na Litwie. Uczestnicy pielgrzymki w tym czasie kontynuują swoją wyprawę. Okazuje się, że godzinę po tym, jak odjechali z parkingu, kobieta się tam pojawiła. O 3 w nocy jej obecność zarejestrował także monitoring na jednej ze stacji benzynowych 6 km dalej. Pani Kazimiera podobno chciała kupić tam rumianek. Później o 9 rano widziano ją pod jednym z bloków mieszkalnych. Wówczas nie miała już ani płaszcza, ani torebki. Próbowała porozumieć się z jednym z mieszkańców, ale z powodu nieznajomości języka, jej się to nie udało. Zrezygnowana odeszła i ślad po niej zaginął.
Kiedy pielgrzymka wróciła do Bełchatowa 30 września, jej organizatorzy zachowywali się, jakby nic się nie stało. Początkowo nikt nawet nie skontaktował się z rodziną zaginionej. Ostatecznie ksiądz przyszedł do mieszkania pani Kazimiery i przyniósł jej bliskim rzeczy, które kobieta zostawiła w autokarze. Miał im też powiedzieć, że 79-latka "sama chciała zniknąć". Do tej pory nie wiadomo, co dzieje się z kobietą.