Kozak Stanowski. Jak gwiazda Kanału Sportowego walczy ze światem

Natężenie bzdur, hipokryzji, nieprawdziwych informacji i zwykłego szczucia w jego działaniach przez lata osiągnęło jeden z wyższych poziomów w sieci. Dlaczego łatwiej wybaczyć mu mizoginię i rasizm niż wymyśloną karierę piątoligowej celebrytki? Jak to się dzieje, że człowieka jawnie poniżającego kobiety wciąż można traktować jak gwiazdę dziennikarstwa? O Krzysztofie Stanowskim dowiedziałam się, gdy wyśmiał mój wygląd przy okazji mojego tekstu o przemocy seksualnej. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej jego nieczystych zagrywek - pisze dziennikarka i aktywistka Maja Staśko.

Krzysztof Stanowski niedawno obnażył niekompetencję mediów plotkarskich i ich dziennikarzy, których przez dłuższy czas oszukiwała średnio znana celebrytka Natalia Janoszek. Kobieta opowiadała, że robi karierę w Indiach i jest tam gwiazdą, a media rozrywkowe, które ufały wyłącznie jej słowom, promowały ją jako gwiazdę Bollywood. Zdemaskowanie celebrytki i ujawnienie nierzetelności dziennikarzy plotkarskich było ważne i potrzebne. Już po pierwszym materiale piątoligowa aktorka była na straconej pozycji, a sprawa szeroko nagłośniona. Ale Stanowski, na fali klików i zasięgów, postanowił kopać dalej. Było to już jednak kopanie leżącej.

Zobacz wideo

Mężczyzna wydał około 70–80 tys. zł na realizację odcinka z podróży do Indii (sam zdradził tę informację w "Poranku" Kanału Sportowego), gdzie wypytywał o nią mieszkańców, nagrał prześmiewczy film z Sebastianem Fabijańskim i Cezarym Pazurą, a po powrocie zrobił hucpę na lotnisku przed mediami. Jego śledztwo zaowocowało niemal trzygodzinnym filmem o Janoszek.

W czasie gdy Polską wstrząsał jeden z największych skandali w reprezentacji piłki nożnej, a wielu poważnych dziennikarzy marzyło o takich finansach na robienie śledztw na tematy, które mogą dosłownie ratować życia ludzi – Stanowski robi materiał o kłamczusze, o której wszyscy już wiedzą, że JEST kłamczuchą. Szkoda, że podobnego śledztwa nie zrobił w kwestii Czesława Michniewicza, niedawnego trenera piłkarskiej reprezentacji Polski, którego podejrzewa się o współpracę w przeszłości z mafią piłkarską – zamiast tego latami go promował, tak jak inne media Janoszek, a dwa dni po ujawnieniu kolejnych powiązań byłego selekcjonera odbyli miłą pogawędkę w kolejnym wspólnym programie. Na początku programu Stanowski ogłasza, że nie będzie pytał o mafię piłkarską, bo tak się umówili i Michniewicz wyjaśnił to wcześniej. Po czym rozmawiają o meczach, żartują i bierze ich na wspominki.

Dr Tomasz Markiewka, wykładowca i autor książek, pisze:

Zapomnijcie o obnażaniu afer korupcyjnych, o atakowaniu silnych i potężnych, ta epoka należy do showmanów, którzy starannie dobierają sobie temat: walić w ludzi znanych (jak słusznie pisze Anna Roszman, podejrzanie często są to kobiety), ale stojących nisko w hierarchii, bez realnego wpływu na cokolwiek.

"Ona mnie do tego zmusiła"

Janoszek po pierwszym materiale wysyła pozew. Stanowski otrzymuje sądowy zakaz wypowiadania się o "celebrytce". Łamie ten zakaz i wrzuca długi film. Uzasadnia swoje działania jej pozwem. "Ona mnie do tego zmusiła" – twierdzi. Ale w przypadku innych pozwów, które Stanowski dostawał, np. od Fame MMA po nazwaniu ich "patologią", nie robił podobnych cyrków i nie obnażał ich działań. Tyle że wtedy raczej niemożliwa byłaby współpraca Kanału Sportowego z Fame MMA czy Move Federation, na którym Stanowski prowadził wydarzenia, m.in. z patostreamerem "Japczanem" (do tego wątku wrócę jeszcze w dalszej części).

A zatem Stanowski, tuż po pracy nad materiałem o promocji oszustki przez media, poszedł promować patostreamera na wydarzeniu transmitowanym na kanale firmy, która wcześniej go pozwała za nazwanie ich patologią.

Stanowski kontra Tuzimek

Do podobnej reakcji, serii filmów i wpisów nie "zmusił" go też pozew od Dariusza Tuzimka, który Stanowski przegrał w lutym 2022 r. prawomocnym wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Warszawie za powielanie nieprawdziwych informacji na jego temat. Co więcej, sąd stwierdził, że zamiast rzeczowej i merytorycznej krytyki pozwany zdecydował się na ośmieszanie i szykanowanie. Youtuber Stanowski długo nie chciał opublikować przeprosin i zapłacić, aż jego konto zajął komornik, aby pobrać należności. Gdyby rzecz dotyczyła jakiejś mniej znanej celebrytki – pewnie trąbiłby o tym w całej serii materiałów. Ale dotyczyła jego – więc cisza i zamiatanie pod dywan.

"Ja jednak jestem od 1997 r. dziennikarzem, więc jednak jestem przyzwyczajony do tego, że jak coś się mówi, to z jakiegoś powodu. To nie jest jakieś tam ujadanie w necie, obrażanie kogoś bezpodstawnie, tylko zazwyczaj wiem, dlaczego coś mam do powiedzenia" – mówił ostatnio w wywiadzie dziennikarz, który przegrał sprawę sądową dotyczącą nieprawdziwych informacji w jego tekstach.

"Niezaangażowany politycznie" 

Stanowski w swoim filmie o niedoszłej gwieździe Bollywood wielokrotnie się tłumaczy, jakby próbował sam siebie przekonać, że to, co robi, ma sens. Porównuje Janoszek do Tuska, Kaczyńskiego i Kozidrak – bo czy o nich ludzie też nie mówią? Uzasadnia swoje działania tym, że przecież bohaterka jego śledztwa w przyszłości mogłaby zasiąść w Sejmie. To czy nie lepiej zająć się jednak obecnymi posłami, którzy realnie niszczą kraj z naszych podatków, niż własnymi fantazjami o tym, że ktoś kiedyś mógłby być w Sejmie, ale w sumie to nie za bardzo?

Stanowski nie pokazuje w filmie, że aktorka startowała z list PO, by "nie angażować się politycznie" – ale TVP wykorzystuje jego materiał do uderzania w PO i media komercyjne. Tymczasem to TVP najczęściej zapraszało Natalię Janoszekjak wynika z materiału innego kanału na YouTubie. O jawnej manipulacji TVP Stanowski milczy – mimo iż atakuje inne serwisy i czepia się słówek w plotkarskich artykułach, twierdząc, że "skompromitowane portale będą się mścić" (choć jest wręcz przeciwnie: przyjmują jego aferę w tym okresie ogórkowym i publikują kolejne odsłony tej dramy). Jak na moralizatora rozliczającego z manipulacji mediów, ta wyrozumiałość dla TVP jest bardzo zastanawiająca. Zaraz przejdziemy i do tego wątku, bo wydaje się, że Stanowski z TVP ma całkiem ciekawe układy.

Od kilku tygodni youtuber z uśmiechem udziela mediom, które tak bardzo "miażdży", kolejnych wywiadów o oszustwach aktorki z dalszego szeregu. Wywiady z nim z ostatnich tygodni dotyczą niemal wyłącznie oszustw Janoszek, zgarniają zasięgi i dają zyski zarówno "potępianym" przez Stanowskiego mediom, jak i jemu samemu. Dodajmy, że to czas afery z dehumanizacją kobiety po aborcji przez policję, wypowiedzi gościa Stanowskiego Korwin-Mikkego o "lekkiej" pedofilii i kolejnego jego gościa – Mentzena – o poparciu dla bicia dzieci w ramach kar.

Stanowski zresztą sam przyznaje, że od mediów plotkarskich się nie różni: "Zdarzyło się przecież, że do porankowego pasma w Kanale Sportowym przyszedł ktoś, o kim ja – szczerze – nic nie wiedziałem. Dowiadywałem się minutę przed wejściem na antenę. Nie chcę więc tutaj pisać, że się czymkolwiek różnię od tych, którzy wyłożyli się na Janoszek. Po prostu miałem więcej szczęścia". To takie niedoszacowanie własnych win i błędów ze strony Stanowskiego, jak twierdzenia Janoszek, że jest wielką gwiazdą. Stanowski na koncie ma krzywdy, przy których promocja oszustki to małe piwo.

Bartosiewicz domaga się przeprosin

Stanowski w natłoku researchu nie zapytał o zgodę na wykorzystanie utworu Edyty Bartosiewicz, który pojawił się jako muzyczny motyw przewodni materiału o Janoszek. Poinformowała o tym sama artystka na Facebooku, za co wylała się na nią fala hejtu. Gdy jej wpis udostępnia inny dziennikarz, Stanowski komentuje: "Nie jesteś za bystry". Aż dziwne, że nie nazwał go oszołomem, idiotą lub kretynem, jak ma to w zwyczaju wobec krytykujących go osób. Ale tłum jego fanów, nauczony latami stosowania inwektyw zamiast argumentów przez swojego idola, wyręcza go w tym.

Następnego dnia piosenkarka pisze, że nie chce, by jej piosenki w jakikolwiek sposób przyczyniały się do nagonki na kogoś, kto "być może ma jakieś poważne zaburzenia osobowościowe". Oczekuje przeprosin od Stanowskiego za użycie fragmentów jej utworu bez zgody, usunięcia ich ze swojego filmu i wpłacenia odpowiedniej kwoty na rzecz wskazanej przez nią organizacji charytatywnej. Dodaje, że wszystkie prawa do piosenek są po jej stronie.

Stanowski odpowiada piosenkarce, że "wszystko ma rozkminione" i nie musi usuwać piosenki, ale to zrobi. Mężczyzna, który tak szczegółowo prześwietla fakty i szczególiki w sprawie celebrytki, nie jest w stanie sam przedstawić faktów w sprawie zarzutów wobec niego o naruszenie praw autorki, i rzuca nieznaczącymi ogólnikami w stylu "wszystko mam rozkminione". Robi to za niego ZAiKS:

Czy w swoim materiale na YouTubie można wykorzystać fragment utworu bez formalnego pozwolenia jego twórcy? Otóż z różnych powodów twórca może sobie takiego wykorzystania nie życzyć, jego zgoda jest więc konieczna i gwarantują mu to autorskie prawa osobiste, które mają charakter niezbywalny i zawsze przysługują twórcy utworu. ZAiKS nie zajmuje się osobistymi, tylko majątkowymi prawami autorskimi.

Małgorzata Sopala-Jakubowska, radczyni prawna, oraz Michał Kowalski, prawnik, zaznaczają na stronie Muzykaiprawo.pl, że działania Bartosiewicz zgodne są z art. 78.1. prawa autorskiego.

Narażanie osób z zaburzeniami psychicznymi

Stanowski we wpisie dodaje: "Skoro Edyta Bartosiewicz tak bardzo nie chce, by jej piosenka była kojarzona z tematem zaburzeń psychicznych, to ja to szanuję". Tu warto wskazać, że temat zaburzeń psychicznych (a konkretnie mitomanii) rzeczywiście jest osnową tego filmu, ale odwrotnie, niż deklaruje dziennikarz: przez brak podstawowego researchu w tym zakresie materiał stygmatyzuje osoby z zaburzeniami i naraża ludzi zaburzonych. Od pierwszej sekundy filmu youtuber diagnozuje u Janoszek zaburzenia psychiczne.

Zapytałam o to psycholożkę Magdalenę Chorzewską.

Rozumiem pana Stanowskiego i popieram pokazywanie tego typu mistyfikacji, ale jednocześnie diagnozowanie warto pozostawić specjalistom zajmującym się zdrowiem psychicznym: psychologom i psychiatrom – mówi psycholożka. – Rozumiem, że jako dziennikarz śledczy pan Stanowski ma prawo mieć hipotezy i udowadniać je, ale nawet jeśli w jego opinii pani Janoszek ma zaburzenia psychiczne, to nie jest to w jego kompetencjach, żeby stawiać diagnozę. Do postawienia jakiejkolwiek diagnozy psychologicznej czy psychiatrycznej potrzebnych jest wiele informacji, które zdobywamy na drodze wywiadów psychologicznych, testów, obserwacji, analizowania historii i zachowań danej osoby.

Pytane przeze mnie inne psycholożki potwierdzają, że takie ujęcie jest niebezpieczne i może prowadzić do tragedii: to utrwalanie fałszywego obrazu osób z zaburzeniami psychicznymi jako oszustów i kłamców. Po materiale użytkownicy – śladem Stanowskiego – diagnozują swoich znajomych jako mitomanów i obśmiewają ich.

– Kwestie zdrowia psychicznego objęte są tajemnicą lekarską i żaden lekarz nie ma prawa jej łamać, a dziennikarz powielać swoich uprzedzeń i przedstawiać ich jako faktów o zdrowiu psychicznym – mówi mi psychiatrka Maja Herman. – To, czy ktoś ma zaburzenia, czy ich nie ma, jest bez znaczenia, jeśli łamie prawo. A mówimy tu o zarzucie oszustwa. Człowiek chory i zdrowy poniesie konsekwencje adekwatne do czynu, o czym decyduje sąd i biegli. "Oskarżenia" o zaburzenie psychiczne nie służą sprawie. Raczej można nabrać podejrzenia, że mają służyć zdyskredytowaniu osoby jako "wariatki". A jest to wyjątkowo nie w porządku w stosunku do każdej osoby chorującej psychicznie, bo przecież chorób się nie wybiera.

Troskliwy dziennikarz?

Jeśli Stanowski zakłada, że Janoszek ma zaburzenia psychiczne (co jest wyrazem dziennikarskiej nierzetelności, ale mężczyzna do tego przekonuje widzów), to od kilku tygodni atakuje osobę w swoim mniemaniu poważnie zaburzoną psychicznie, wykorzystując do tego największe działa, jakich nigdy nie wyciąga wobec znanych polityków czy oszustów, co do których zdrowia psychicznego nie wyraża wątpliwości.

Skontaktowałam się z redaktorami strony wylecz.to, na którą powołuje się Stanowski przy diagnozowaniu mitomanii u Janoszek i którą oznacza w opisie filmu. "Niestety, nie mamy żadnej wiedzy odnośnie wykorzystania naszych tekstów przez p. Stanowskiego" – odpowiadają. Gdy podsyłam im film, piszą: "Dążymy do przekazywania wiedzy, na podstawie której dana osoba (jeśli zauważy u siebie lub u kogoś ze swoich bliskich niepokojące objawy) może udać się do lekarza po diagnozę. Ocena moralna, w jaki sposób ta wiedza zostanie użyta lub w jakim kontekście przedstawiona, nie jest naszą rolą". Trudno powiedzieć, by Natalia Janoszek była bliską osobą youtubera i by publiczne diagnozowanie jej zdrowia w otoczce beki zachęcało ją lub innych do wizyty u lekarza. Specjaliści wskazują, że ze strachu przed obśmianiem osoby w sytuacji kryzysu psychicznego mogą nie zdedecydować się sięgnąć po pomoc. Dla niektórych z nich kończy się to śmiercią.

A wystarczyłoby jedno pytanie do dowolnego eksperta z zakresu zdrowia psychicznego, by Stanowski uniknął narażania osób z zaburzeniami. Ale trudno tego wymagać od youtubera, który z braku argumentów mówi kobietom, że są chore psychicznie.

Stanowski jakiś czas temu uznał, że książka Małgorzaty Domagalik to wyraz złego stanu psychicznego autorki. Gdy na Twitterze wejdzie w spór z Anetą Mościcką, na jej wpis o tym, że jest spełniona zawodowo, odpowie: "Ja jestem zdrowy psychicznie". Dalej: "Spie*dalaj już z powrotem na oddział", "Wołają cię do sali". Przynosi mu to setki lajków oraz komentarze, że zgniótł kobietę przez nazwanie jej wariatką.

Monetyzowanie tragedii

"Diagnoza" w sprawie Janoszek to nie pierwsze przekroczenie Stanowskiego w kwestii narażania osób mierzących się z zaburzeniami psychicznymi. Po śmierci Andrzeja Iwana swoją książkę i wywiad ze zmarłym polecał słowami: "I na koniec 'Hejt Park'. Strasznie dziwny dla mnie, bo prowadziłem go, wiedząc, że Andrzej w ciągu kilku dni ma zamiar się zabić, ale obiecałem mu, że pozostanie to sekretem. Miałem tam moment rozklejenia, a raz przy tym temacie uciekłem w sztuczny uśmiech". I dodawał: "Polecam obejrzeć, poznać. Spróbować zrozumieć? Pewnie nie. Ale doświadczyć. Kolejnej okazji już nie będzie, a może wśród swoich bliskich będziecie mieli kogoś borykającego się z podobnymi problemami".

Psycholożka Joanna Gutral skomentowała to wtedy: "Czy w pańskiej omnipotencji przyszło panu do głowy, że ratowaniem życia zajmują się lekarze, w tym psychiatrzy? Że można dzwonić pod 112? Teraz monetyzuje pan czyjąś tragedię, promując sprzedaż książki? Etyka. Mówi to coś panu? Odpowiedzialność zawodowa?". I dalej: "Jaka była pańska intencja, gdy informował pan o tym, że wiedział pan o zamiarach? Podniesienie oglądalności? Współczuję straty. Forma komunikatu skandaliczna i szkodliwa".

Przyjaciele są od bardzo ważnej funkcji, tj. przyjacielskiego wsparcia, ale od ratowania życia w kryzysie są specjaliści. Zabrakło mi przyjęcia społecznej odpowiedzialności za tamtą narrację

– mówi mi Joanna Gutral. I dodaje, co działo się po tej wymianie zdań na jej Instagramie: "Od jego fanów dostawałam wiadomości i komentarze. Ktoś wysłał też mail ze skargą do jednej z organizacji, z którą pracuję"

Stanowski w kolejnych komentarzach poleca psycholożce obejrzeć swój program na YouTubie. A wystarczyłby minimalny research na temat pomocy osobom w kryzysie suicydalnym – by wiedział, że takim ujęciem naraża życie ludzi w kryzysach. Brak reakcji może skończyć się śmiercią, a normalizowanie takich zachowań przez zasięgowego youtubera może doprowadzić do wielu tragedii.

Na stronie "Życie warte jest rozmowy" prowadzonej przez wykwalifikowanych suicydologów, interwentów kryzysowych, psychiatrów i doktorów znajduje się poradnik dla dziennikarzy, jak pisać po samobójstwie. Nieumiejętnie podawane informacje o próbach samobójczych i samobójstwach mogą zwiększyć ich liczbę, a umiejętnie – zmniejszyć. Osobom publicznym zaleca się po informacji o samobójstwie udostępniać miejsca pomocowe, przekazywać sposoby wsparcia osób w kryzysie – a nie normalizować brak reakcji. Youtuber, który potrafi zrobić research, czy aktorka raz powiedziała, że brała udział w castingach, a raz, że nie, nie potrafi sprawdzić, jak nie zwiększać liczby samobójstw?

Ja także tę część skonsultowałam z psychiatrą: czy nie zawiera błędów, które mogą być niebezpieczne dla zdrowia i życia. To obowiązek dziennikarza, by o to dbać – bo tu już nie chodzi o promocję oszustki, tylko zagrożenie życia ludzi. Ale materiały Stanowskiego od lat pełne są dezinformacji, fake newsów, powielania uprzedzeń wynikających z dyskryminacji czy bardzo słabego albo żadnego researchu.

Patostreamer w programie Stanowskiego

Z jednej strony Krzysztof Stanowski walczy o to, by media nie promowały niebezpiecznych ludzi, a z drugiej sam zaprasza do swojego programu patostreamera TheNitroZyniaka. Po jego atakach na Janoszek myślicie: pewnie wypunktował tego człowieka i wytknął mu krzywdy wobec ludzi. Tymczasem Stanowski w wielogodzinnej rozmowie pyta m.in.: "Jak prowadzić tak wielkie konto na YouTubie?", "5 najważniejszych youtuberów w Polsce", "Jesteś w primie osiągnięć?", "Czy wy, youtuberzy, jesteście otoczeni szlaufami na co dzień?". Dopytuje go o zyski, zasięgi, prędkość samochodu; przytakuje, gdy Nitro mówi, że odniósł sukces i jest bogaty. Śmieje się z jego wpisów o pogardzie do biednych ludzi. Żartują: "Wiesz, kim jest Monika Laskowska?" – pyta Nitro. "Ta z cyckami" – odpowiada Stanowski. Wydawać by się mogło, że świetnie się dogadują i wzajemnie chwalą.

Jeśli chodzi o Nitro, to warto przypomnieć, z czego słynie rozmówca Stanowskiego. Mężczyzna "zyskał sławę" m.in. grożeniem śmiercią, pobiciem, obrażaniem matek swoich widzów i życzeniem im śmierci. Jego widzowie to często dzieci. To tylko jedna z jego wypowiedzi: "Wypierdalaj stąd, zdychaj. Twoja matka jest ku*wą i menelicą. Mam nadzieję, że ci cała rodzina na koronawirusa zdechnie, sku*wielu jebany. A ty z czego się cieszysz, ku*wa? Twoja, ku*wa, niech do gazu się wyjebie". Ma prawomocny wyrok za groźby karalne i straszenie nożem z 2022 r.

Przemoc mniej szkodliwa niż oszustwo?

Niedawno Krzysztof Stanowski prowadził konferencję federacji influencerów Move Federation. Wśród promowanych gości był m.in. "Japczan", patostreamer znany z obrażania, wyzywania i gróźb. "Mam gnata, naładowaną broń, jak będzie trzeba pomóc dla Malika z tymi ku*wami z kanałów commentary, to nie ma problemu" – deklarował ostatnio. Dostał permanentnego bana na Twitchu za to, że groził przemocą fizyczną innemu mężczyźnie. Stanowski śmieje się z jego żartów i dopytuje o karierę. Ani słowa o przemocy. Czyżby nie zrobił researchu i promował krzywdzącego człowieka, czy może przemoc nie przeszkadza mu tak bardzo jak oszustwo?

Stanowski na Move pracuje z ludźmi, z którymi wcześniej sądził się za nazwanie Fame MMA patologią. Mimo pozwu, który dostał od Fame MMA – jak od Janoszek – nie szykował kolejnych demaskatorskich materiałów o właścicielach Fame MMA, którzy swój biznes utworzyli m.in. na promocji patostreamerów znanych z gróźb karalnych, znieważeń, bicia matki czy fana oraz pochwalania morderstwa. Za wiele z tych czynów zawodnicy Fame MMA mieli wyroki, a ich kontent polegał np. na wykorzystywaniu osób uzależnionych, które wypróżniają się pod siebie i wymiotują na streamach. Stanowski nie obnażał tego w śledztwie o biznesie, który go pozwał, tylko spokojnie informował o postępach w sprawie sądowej jako "ciekawych".

Bo też Fame MMA to nie skompromitowana kobieta, tylko wielomilionowy biznes. Stanowski obecnie z nimi współpracuje.

Kanał Sportowy, czyli media Krzysztofa Stanowskiego i kolegów, promował także mężczyznę sprzedającego zakazane substancje, figurujące na liście środków zakazanych przez Światową Agencję Antydopingową. Użytkownicy wskazywali na to już w czerwcu, po wywiadzie z Burneiką w "Hejt Parku" na Kanale Sportowym, a w sierpniu... Burneika dostał tam swój program. Po medialnym ujawnieniu i filmie innego kanału na YouTubie – "Jak Hardkorowy Koksu i Kanał Sportowy sprzedaje/promują zakazane i szkodliwe substancje?" – z Kanału Sportowego zniknęły wszystkie treści z kulturystą, a Stanowski przyznał, że czasem w ich redakcji za mało jest researchu, a za dużo spontaniczności. To samo mogłyby powiedzieć wszystkie redakcje, które promowały Janoszek – tyle że promowały kłamczuchę, a nie osobę, która może narażać zdrowie innych.

Reklama alkoholu i Kuchni Vikinga

Stanowski współpracuje z biznesami, które mogą niszczyć ludziom życie. Youtuber od lat reklamuje alkohol – robi to w sposób, który łączy alkohol ze sportem, a także przedstawia go jako sposób rozwiązywania konfliktów (co zgodnie z prawem jest zakazane). Tymczasem eksperci wskazują, że w kraju z olbrzymim problemem alkoholowym reklamy normalizujące tę używkę i zachęcające do jej picia to zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi. To powód tragedii i śmierci wielu ludzi.

Materiał o Janoszek – i inne działania Kanału Sportowego – sponsorowany jest przez Kuchnię Vikinga. Wiceszefem Kuchni Vikinga jest – jak dowiadujemy się od Frontstory.pl – mężczyzna oskarżony o udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Prokuratura twierdzi, że gang organizował porwania, sutenerstwo i brutalne kibolskie ustawki. "Viking Fight Club" mają prowadzić pseudokibice z wyrokami za napaść z użyciem niebezpiecznego przedmiotu, podżeganie do napadu czy zastraszanie świadków. Kucharzem w Kuchni Vikinga i trenerem MMA w Viking Fight Club ma być mężczyzna, który hajlował pod pomnikiem ofiar II wojny światowej. Na jego komputerze śledczy znajdują zdjęcia z neonazistowskich imprez. W tym sezonie Kuchnia Vikinga miała sponsorować Wisłę Kraków, Jagiellonię Białystok i Arkę Gdynia.

Kuchnia Vikinga pisze w oświadczeniu, że wiceszef nie przyznaje się do zarzucanego mu czynu, czyli udziału w nielegalnych walkach pomiędzy kibicami, a łączenie marki z działaniami skinów i kiboli nie ma podstaw w rzeczywistości. Stanowski po artykule zadeklarował na Twitterze, że wycofał się ze współpracy z Kuchnią Vikinga. Reklama firmy nadal jest w materiale o Janoszek – bez odcięcia się czy odniesienia.

Kogo promuje Kanał Sportowy?

Stanowski sprzeciwiał się promowaniu gangstera w federacji MMA VIP – i słusznie. Promowanie gangsterów jako idoli nigdy nie powinno mieć miejsca. A jednak ma, na przykład na Kanale Sportowym. Jeden z najpopularniejszych filmów na kanale – zaraz po Janoszek i Najmanie – to ten z promocją walki Krzysztofa K. "Tysona" na Gromdzie.

Gromda to była federacja walk na gołe pięści Mateusza Borka, który obok Stanowskiego prowadzi Kanał Sportowy. Federacja wypromowała Tysona, pseudokibica z Torunia, który w 2017 r. z kolegami przeprowadził atak maczetami na mężczyzn, a ci po tym zorganizowali przeciwko nim strzelaninę. Sąd miał dowody na atak maczetami dzięki analizie monitoringu oraz zeznaniom świadków. Tuż przed swoją walką na Gromdzie Tyson został aresztowany za kolejny czyn: brutalne pobicie i skatowanie człowieka. Był liderem grupy pseudokibiców, która wyszła na miasto i zrobiła polowanie na ludzi. Ofiara została skopana do nieprzytomności, złamano jej trzy żebra i nos. Nieprzytomnego zostawili na ulicy.

Tyson przyznał się do zarzucanych mu czynów. Ale po zatrzymaniu wyszedł z aresztu za sporą kaucją dość nagle i niespodziewanie, bo po kilkunastu dniach zamiast trzech miesięcy. Prosto z aresztu zawalczył na gali Gromdy. Kanał Sportowy – mimo zarzutów skatowania człowieka, przyznania się do nich i wcześniejszych o atak maczetami – promował walkę oprawcy. Kontekst skatowania do nieprzytomności doprowadził do wielkich zasięgów materiału.

Kilka tygodni po gali Tyson został zatrzymany za przemyt narkotyków. W 2022 r. usłyszał wyrok pięciu lat i sześciu miesięcy bezwzględnego więzienia. Do dziś siedzi, a sprawy o skatowanie wciąż trwają. Film na Kanale Sportowym także wciąż wisi – z włączoną monetyzacją.

Ipsos i seksizm

Stanowski od lat zarzuca dziennikarzom, że są tylko podstawką pod mikrofon. Ale w rozmowach z jawnie krzywdzącymi osobami pełni podobną funkcję – Nitro, Japczan czy Korwin-Mikke to ledwie kilka przykładów. W najnowszej książce Marcina Kąckiego "Chłopcy. Idą po Polskę" Korwin-Mikke przedstawia format Stanowskiego jako przestrzeń, w której będzie mógł dowalić kobietom i się na tym wypromować. Tak się też dzieje. Podobnie traktują Kanał Sportowy przedstawiciele PiS-u (o tym zaraz). Osoby krzywdzące u władzy i z zasięgami często mogą tu liczyć na wyrozumiałość, ocieplenie wizerunku i promocję. Youtuber staje się ostry, nieprzejednany i rozliczający dopiero wtedy, gdy trafi na kogoś słabszego, bez władzy lub z dyskryminowanej grupy.

Stanowski notorycznie podważa doświadczenie przemocy seksualnej i badania na ten temat. Gdy osoby z kompetencjami socjologicznymi opublikowały badanie wykonane przez Ipsos (agencję badawczą, trzecią co do wielkości na świecie) dotyczące molestowania – Stanowski wyprodukowal serię tendencyjnych fake newsów. W materiale o tych badaniach mówił, że patrzenie na kobietę zostaje zakwalifikowane jako molestowanie. "Na 84 proc. kobiet ludzie się patrzyli. A co z tymi 16 proc., na które nikt nigdy nie spojrzał?" – śmiał się. Ale badana kategoria brzmi tak: "Wpatrywanie się, gapienie, nieodpowiednie i niepożądane gesty". Co więcej, ta kategoria nie obejmuje 84 proc. Polek – 84 proc. to wynik wszystkich czynności molestowania. Samo "wpatrywanie się i niepożądane gesty" to 56 proc. Mamy zatem dezinformację zarówno w kwestii treści kategorii, jak i wyniku. Cały materiał jest oparty na takich fałszywych twierdzeniach. Dlaczego dziennikarz domagający się rzetelności mediów sam co rusz wprowadza widzów w błąd? I dlaczego robi to tak chętnie przy omawianiu praw kobiet?

Spośród kilkuset odcinków "Hejt Parków" jest tylko kilka, w których Stanowski rozmawiał z ledwie kilkoma kobietami – i to w ostatnim roku. Wcześniej wcale. A jeśli już o nich pisze – to od lat często w kontekście wyglądu czy życia seksualnego. Materiał o Janoszek poza faktami także okrasza seksistowskimi komentarzami na temat wyglądu kobiet. O uczestniczkach konkursów piękności twierdzi, że to szkarady i obśmiewa ich wygląd, pokazując ich zdjęcia na ekranie. Kobiety nazywa "dupami", a Janoszek co rusz wypomina, że jest za niska i niewystarczająco ładna na miss.

O Kim Kardashian pisał, że jest posiadaczką "wielkiego, tłustego, obfotografowanego na sto sposobów dupska". Małgorzatę Rozenek przedstawiał tak: "taka MILF z niezłymi piersiami i zachrypniętym głosem". Marcelinie Zawadzkiej wypominał liczbę partnerów. Do dziennikarki pisał: "Tylko 21 lat pracy? Wyglądasz starzej".

Ja

To samo spotkało mnie w 2020 r. To wtedy dowiedziałam się o istnieniu Stanowskiego – gdy postanowił obśmiać mój wygląd przy okazji komentowania mojego tekstu o przemocy seksualnej. A właściwie to nie mojego tekstu – w istocie obśmiewał swoje wymysły, które z tekstem nie mają nic wspólnego. Nabijał się wtedy, że nie mogłabym doświadczyć molestowania tak, jak on sobie to wymyślił (niezgodnie z tekstem), bo nie jestem wystarczająco atrakcyjna.

To logika, zgodnie z którą molestowanie stanowi wyraz uznania dla czyjejś atrakcyjności. W istocie to usprawiedliwianie oprawców przez poniżanie wyglądu ofiar. Badania i doświadczenia wskazują coś całkiem innego. Ale skąd youtuber miałby to wiedzieć, skoro przekręca ich wyniki, by zgadzały się z tezą?

W ramach walki z tego typu stereotypami zrobiłyśmy w 2020 r. akcję, w której osoby po przemocy chodziły po wybiegu w ubraniach, w których doświadczyły przemocy. Wyglądałyśmy różnie: niektóre zgodnie z kanonem atrakcyjności, inne zupełnie poza nim; jedne w luźnych ciuchach, inne w mini. To nie wygląd ani ubranie gwałci – robi to gwałciciel. I to absolutna podstawa w omawianiu tematu przemocy seksualnej, której nieznajomość nie tylko podważa rzetelność, lecz także obnaża intencje youtubera.

Mówił wtedy:

Maja Staśko nie jest wystarczająco atrakcyjna, aby heteroseksualni mężczyźni z całego miasta łazili do klubów gejowskich, żeby sprawdzić, czy czasem nie ma tam Mai Staśko.

Tyle że w moim tekście nie było tezy, że mężczyźni chodzili za mną po klubach. Cały ten materiał to wykwit niekompetencji i mizoginii – poczynając od tego, że "dziennikarz" błędnie podaje miejsce, gdzie tekst się ukazał, przez wymysły na temat tez tam zawartych, a skończywszy na obśmiewaniu doświadczeń ofiar przemocy domowej.

Obrona molestującego

Podam ledwie kilka przykładów. Krzysztof Stanowski mówi: "I pewnego dnia się tak przytulali, przytulali, chłopak postanowił zaliczyć kolejną bazę, ona w sumie nie protestowała, ale następnego dnia jakaś taka była niezadowolona i dla pani Mai to już wiadomo – gwałciciel. Łatwo być oskarżonym przez panią Maję".

I fragment, o którym mówi dziennikarz: "Gdy ostatniej nocy przed wyjazdem szykowała się do snu, zaczął ją przytulać. Zszedł niżej. Mówiła, że nie chce, nie przestawał. Potem zaczął seks z penetracją. Nie miał na to jej zgody. Następnego dnia powiedziała mu, że to było nie OK".

Stanowski w opisie przemocy pomija fakt, że dziewczyna mówiła, że nie chce. To bardzo niepokojące, gdy ktoś pomija niezgodę kobiety, a następnie ją wyśmiewa, że zmyśliła przemoc. To spotyka wiele ofiar gwałtu. Stosunek z wyrażoną niezgodą to zawsze gwałt – tutaj jest to wprost napisane, na papierze. Nie potrzeba notariusza. Dlaczego Stanowski pomija tę niezgodę? Jaki ma w tym cel? W 2021 r. w środowisku piłkarskim wybuchła afera: dziennikarka udzieliła wywiadu, w którym opowiedziała o molestowaniu fizycznym i werbalnym, którego doświadczyła ze strony swojego przełożonego. On przeprosił. Krzysztof Stanowski bronił wtedy oskarżonego: "to nie było molestowanie, tylko pijacki bełkot".

Wyśmianie przemocy domowej i seksualnej

Inny fragment z materiału Stanowskiego o moim tekście: "Kobiety zostały zamknięte ze swoimi oprawcami. Rozumiecie? Pandemia, mieszkacie z kimś w jednym domu, to znaczy, że zostaliście zamknięci ze swoimi oprawcami. To chyba kobieta może być tą złą? Niezłe pary. Całą dobę z mężczyzną... Chociaż jednak z mężczyzną, nie z kobietą. To teraz do pań się zwracam: w czasie pandemii zostałyście zamknięte ze swoimi oprawcami. Nazywałyście ich chłopakami, sympatią, narzeczonymi, partnerami, mężami – a to są oprawcy".

Tymczasem w tekście jest wyraźnie napisane: "Całą dobę z mężczyzną, który się znęca". Opisuję zamknięcie ofiar ze sprawcami przemocy domowej, a nie z mężczyznami. Stanowski robi ze wszystkich mężczyzn oprawców, po czym wmawia, że to moja teza. Utożsamienie wszystkich mężczyzn ze sprawcami przemocy przez youtubera jest bardzo krzywdzące dla innych mężczyzn – większość z nich nie przedstawia kobiet tak seksistowsko i podle jak on.

Kilka miesięcy później Sejm uchwalił projekt natychmiastowej izolacji sprawcy od ofiary – bo w trakcie pandemii ofiary zostały zamknięte z oprawcami, na co wskazywałam w tekście i na co uwrażliwiały organizacje antyprzemocowe. Jestem dumna, że udało się do tego doprowadzić. Ale dla Krzysztofa Stanowskiego to trampolina do obśmiania i żartów.

Co dalej?

W kolejnych miesiącach "dziennikarz" obrażał mnie, nazywał oszołomką, chorą, s*ką, meblem, poniżał mnie przez moje kryzysy psychiczne i leczenie psychiatryczne. To sposób działania youtubera wobec osób, które walczą o prawa grup wykluczanych – wyzywa je, obśmiewa, nazywa oszołomami, debilkami, tępą dzidą, idiotami. Dzięki temu zdobywa zasięgi, uznanie i popularność. Znęcanie się nad słabszymi jest lajkowane – robi to głównie na Twitterze, bo tam komentarze są bardziej rozproszone. Na Facebooku wrzuca koniunkturalne oświadczenia, pełne konformizmu i tłumaczeń. Nie chce afery w mainstreamowych mediach, bo to odwraca od wsparcia rządowe spółki i reklamodawców.

W swoich materiałach Stanowski kłamał na temat mojej działalności, podarł moją książkę na wizji, oskarżył o to, że jestem złodziejką i naciągaczką – bo kupił moją książkę konceptualną i dostał książkę konceptualną, zgodnie z opisem wydawcy i nazwą serii wydawniczej. Przy tym istota mojego działania – czyli edukacja antyprzemocowa, wsparcie dla grup dyskryminowanych, setki artykułów z reportażami, wywiadami i nagłaśnianianiem tematów nierówności czy dziennikarska praca na rzecz ofiar gwałtu (np. książka "Gwałt polski" z reportażami o gwałtach w Polsce) – nigdy nie pojawiła się w jego materiałach, mimo iż jest publiczna i dostępna od ręki. Wystarczy kilka sekund researchu.

Tymczasem gdy bronił Jakuba Rzeźniczaka – który, jak sam podkreślał, źle traktuje kobiety – wymieniał jego charytatywne działania. Dlaczego łatwiej mu stanąć po stronie mężczyzny, który "jest ch*jem w relacjach damsko-męskich" – to jego określenie – i przy nim pokazywać "złożoność", niż po stronie molestowanej dziewczyny albo czarnoskórej kobiety, która odważyła się opowiedzieć o rasizmie? Dlaczego szarości poszukuje w sytuacji uprzywilejowanych, bogatych i krzywdzących kobiety celebrytów czy kolegów, a w sytuacji grup wykluczanych, słabszych, ofiar przemocy – już nie? Bo nie oddadzą z równą mocą?

Zaproszenie do programu

15 maja 2021 r. Iwona Niedźwiedź zaprosiła mnie na rozmowę. Była wtedy jedyną kobietą na pokładzie Kanału Sportowego i gdy zapraszała mnie, podkreśliła to, a także napisała, że jest przeciwniczką hejtu, więc trudne pytania będą, ale nie zorganizuje szeroko pojętej nagonki. To było ważne zastrzeżenie w kontekście działań Stanowskiego. Prowadząca miała pełną dowolność w zapraszaniu gości. Przed zaproszeniem mnie – zdawała sobie sprawę z sytuacji – zapytała o to Tomasza Smokowskiego. Zaznaczyła, że nie będzie mowy o Stanowskim, ponieważ mamy mnóstwo innych tematów do rozmowy. Otrzymała zgodę.

Gdy po raz kolejny Stanowski mówił, że nie zaprosi mnie do "Hejt Parku", odpisałam, że przecież jestem zaproszona. "Już nie jesteś" – odpisał. Postawił weto na nasze spotkanie i tuż po poinformowaniu o tym prowadzącej napisał o tym na Twitterze. Gdy zapytałam o to prowadzącą, okazało się, że nie widziała tego tweeta – chciała mi to przekazać po spotkaniu, na którym była. Stanowski zrobił to za nią, publicznie.

Zbanowanie rozmowy dwóch kobiet o sprawach kobiet, bo jedna z nich skrytykowała mężczyznę po tym, jak szerzył dezinformację o prawach kobiet i ośmieszał ofiary przemocy, to dość desperacki akt. I znamienny, zwłaszcza w kontekście słów samego Stanowskiego o tym, że zbanowanie na Twitterze Trumpa po ataku na Kapitol, w wyniku którego były ofiary śmiertelne, było "prześladowaniem".

Nie uważam, że blokada rozmowy kobiet przez Stanowskiego była prześladowaniem. Była strachem przed sprawczością kobiet, która dzieje się mimo prób hamowania jej przez panów u władzy.

Iwona Niedźwiedź mnie przeprosiła. Napisała, że mogła wcześniej mnie uczulić, żeby "nie drażnić Stanowskiego", bo "może to się źle skończyć". "Krzysiek Stanowski jest, jaki jest". Przyznała, że jeśli taka sytuacja i taki sposób komunikacji się powtórzy, zakończy współpracę z Kanałem Sportowym. Obecnie z nim nie współpracuje.

Kilka miesięcy później Kanał Sportowy zaprosił mnie do programu ze Stanowskim. Zaproszenie stanowiło wynik przegranego przez niego zakładu. Rozchachani panowie zrobili ze mnie przedmiot zakładu.

Rasizm

W podobny sposób Stanowski zniechęcał do czarnoskórej Polki, działaczki antyrasistowskiej opowiadającej o badaniach nad rasizmem i swoich doświadczeniach. To jedna z osób stojących za kampanią antydyskryminacyjną "Don’t Call Me Murzyn" i współtwórczyni organizacji wspierających osoby uchodźcze po inwazji rosyjskiej. Argumenty antyrasistowskie, które podnosiła, Stanowski obśmiewał nie przez odwołanie do odrębnych badań czy studiów, tylko przez... zderzanie czarnej kobiety z grymasem na twarzy z białym płaczącym dzieckiem – i zmyślonymi tezami, że ta kobieta chce odebrać polskiemu dziecku możliwość robienia warkoczyków.

Stanowski oskarża aktywistkę, że jest roszczeniowa i kradnie białą kulturę: wypomina jej szminkę, którą wynaleźli biali, i nazywa rasistką. Śmieje się z niej, podważa powagę słów, manipuluje jej wypowiedziami, które wskazują na systemową dyskryminację. Podkreśla, że on nie jest rasistą, ale działaczka zniechęca do siebie radykalnością. Ruchy walczące z niewolnictwem też były przez rasistów uznawane za roszczeniowe i radykalne. O tym mówiła aktywistka w wywiadzie – w ten sposób ucisza się głosy grup uciskanych. Wystarczyło jej wysłuchać. Ale Stanowski nie ma w zwyczaju słuchać osób z grup dyskryminowanych. Woli je atakować i na tym zarabiać.

Nazwanie czarnej osoby rasistką w kraju, w którym jest mniejszością, bezpośrednio narusza jej  bezpieczeństwo. Jej i całej społeczności. Minimalizowanie i wyśmiewanie zjawiska rasizmu w Polsce stwarza zagrożenie dla setek tysięcy ludzi w Polsce.

Działaczka po tym materiale dostawała groźby śmierci. Jako czarnoskóra Polka była znacznie bardziej narażona na rozpoznanie na ulicy – przez jakiś czas po hejcie Stanowskiego nie pokazywała się publicznie. Mówi mi, że długo po fakcie boryka się z konsekwencjami jego wypowiedzi na jej temat. Ja także. To samo nieustannie opowiadają mi osoby po przemocy seksualnej, które wspieram.

Obśmiewanie, bagatelizowanie doświadczeń przemocy czy prześladowania na tle rasowym to ich codzienność. Dziennikarz to utrwala, legitymizuje i wzmacnia. Jeden taki zasięgowy materiał potrafi zniszczyć wieloletnią pracę osób edukujących w zakresie przemocy i uwrażliwiających na dyskryminację, a osoby z wykluczanych grup społecznych wystawić na nagonkę.

Stanowski obśmiewa akcje antyrasistowskie czy spoglądanie na zdarzenia sportowe pod kątem krzywdy – rasizmu, seksizmu – ale przecież sam kiedyś ogłosił, że nie może wspierać drużyny Niemiec przez historię. To działanie podobne do warkoczyków, co do których aktywistka wskazywała, że to część kultury, która była niewolniczo wyzyskiwana i mordowana. On może to robić, bo dotyka to jego i Polaków – ją wyśmiewa, bo dotyka jej i osób czarnoskórych.

Spieniężanie hejtu

Wyśmiewa i na tym zarabia. A konkretnie na emocjach: na tym, że oburzeni ludzie zaczynają atakować grupy wykluczane, które Kanał Sportowy przedstawia w złym i nieprawdziwym świetle. To daje zasięgi. A na najsłabszych grupach najłatwiej się wyżywać – nie uderzą z równą mocą, nie mają podobnych wpływów i możliwości, są często pokrzywdzone i wrażliwe, ich odbiór społeczny opiera się na uprzedzeniach, a ich obrona przedstawiana jest jako atak. Plucie na najsłabszych, na grupy dyskryminowane, zwłaszcza dzielące się swoim doświadczeniem i przekraczające nakaz milczenia, a następnie czepianie się każdego ich gestu czy jąknięcia, a także wyglądu – to bullying. Bullies wybierają słabsze osoby, by mieć łatwy przedmiot ataku, który zapewni im szacunek grupy, bo są "silni". Widzowie czują się lepsi od nękanych osób, bo od swojego idola dostają usprawiedliwienie dla swojej przemocy.

Stanowski zarzeka się, że jest liberałem, ale bez słowa sprzeciwu powiela propagandowe treści z prawicowego medium "Do Rzeczy" na temat rasizmu. To właśnie fundamentalistycznie katolickie i skrajnie prawicowe "Do Rzeczy" pierwsze nagłośniło rozmowę z antyrasistką. Zrobiło to 29 sierpnia poprzedniego roku, a już kilka dni później, 2 września, Stanowski powtarza ich argumenty i nie pierwszy raz powiela narrację skrajnej prawicy. Szczujące periodyki wiedzą, że w ten sposób łatwiej zrzeszyć ludzi wokół wspólnego "wroga" – wokół osoby wykluczanej, która się nie obroni, bo nie ma dostępu do władzy, a często jest zwyczajnie psychicznie wycieńczona ciągłą przemocą.

Sam YouTube nieraz ograniczał zasięgi programów z Kanału Sportowego i usuwał je z karty "Na czasie" za szerzenie mowy nienawiści. Dlaczego łatwiej wybaczyć mizoginię, rasizm i wymyślone dla gnębienia ludzi tezy niż wymyśloną karierę? Jak to się dzieje, że człowieka jawnie poniżającego kobiety wciąż można traktować jak celebrytę i promować?

Boisko

Takich sytuacji jest mnóstwo. Za opisywanymi i obśmiewanymi przez Stanowskiego (często do spółki z Mazurkiem) historiami stoją konkretne osoby, które po ekspozycji i dezinformacji w ich materiałach stają się ofiarami nagonki.

Kontaktuję się z Tomaszem H., któremu postawiono przy domu boisko szkolne. Ponadnormatywny hałas impulsowy (potwierdzony pomiarami biegłego sądowego), wyzwiska, alkohol, krzyki – to wszystko stało się jego codziennością. Sędzia na podstawie jego pozwu – by zabezpieczyć interes szkoły – decyduje o zakazie korzystania z boiska po godzinie 17 od poniedziałku do piątku, a w weekendy i poza rokiem szkolnym zakaz jest całkowity. Mazurek i Stanowski nazywają sędziego (bo nie sprawdzili, że to kobieta) idiotą, mendą i głupim. Z Tomasza H. robią oszusta i człowieka, który nie daje żyć dzieciom.

Tymczasem decyzja sądu wynikała nie tylko z ochrony przed hałasem, lecz także z ochrony dzieci, np. molestowanych nieletnich dziewczynek. Boisko wieczorami i nocami stawało się miejscem alkoholowych burd, agresji i wulgarnych zachowań pijanych osób wobec przechodniów, a Tomasz H. od 2015 r. walczył o wprowadzenie i egzekwowanie zakazu spożycia alkoholu na boisku, co potwierdza sąd w uzasadnieniu wyroku, do którego dotarłam.

Szydera Mazurka i Stanowskiego utrwala falę hejtu wobec mężczyzny. A wystarczyłoby zamiast niesprawdzonego portalu, na którym dziennikarze czytają tego newsa – i zaznaczają, że go nie znają – zajrzeć do materiałów w tej kwestii na stronie "Rzeczpospolitej" czy "Polityki", gdzie pojawia się opis sprawy i wypowiedzi ekspertów. A może nawet skontaktować się z mężczyzną? Zapoznać się z treścią zabezpieczenia sądowego? Wystarczyłoby zrobić podstawowy research, by nie uderzać bez wiedzy na oślep i przejść zaraz do tematu potraktowanego równie powierzchownie, lecz przedstawić sprawę zgodnie z prawdą i bez narażania ludzi na nagonkę.

Dla youtuberów to śmieszny kontent dla zysków, a dla tego człowieka i dzieci atakowanych przez pijanych agresorów – życie. Tomasz H. przesyła mi stenogram z jednego wieczoru (25 marca 2022 r.) na tym boisku:

  • 01:43:02 nagrania – schodzą się uczestnicy "rekreacji";
  • 01:46:30 – brzęk butelek stawianych na betonie;
  • 01:51:18 – zostaję zauważony na swojej posesji – ryk w moją stronę "ty ku*wo";
  • 01:55:58 – znowu do mnie "ej, ku*wo jebana, Mozarta puszczaj".
  • Dalej na nagraniu pojawia się molestowanie nieletnich dziewczynek przez chłopaków na boisku:
  • 02:14:21 – w kierunku boiska zbliżają się dwie dziewczynki, ponieważ zauważają, że jest niebezpiecznie – zawracają;
  • 02:14:55 – dziewczynki przechodzą ulicą Szkolną w stronę ul. Leśnej;
  • 02:15:17 – "Bierzesz do mordy?" – w stronę dziewczynek;
  • 02:15:29 – "Chodź, szma*o, do mordy, ku*wa, bierz"
  • 02:15:40 – "Chodź, do mordy bierz. Ch*j, że masz czternaście, ale bierz do mordy";
  • 02:16:15 – "No bierzesz do pyska czy nie?";
  • 02:16:48 – do mnie: "Chodź tu, ku*wa, na solo je*any";
  • 02:17:46 – "Szma*y, pokażcie ryje"
  • 02:18:05 – "Nawet się nie na*ebałem";
  • 02:18:12 – "Jest dobrze w ch*j";
  • 02:18:18 – "Jadę na ku*wy, czyli tam...";
  • 02:08:25 – "Ch*j, że mają czternaście, ale...".

Z obawy o bezpieczeństwo swoje i bliskich Tomasz H. został zmuszony do opuszczenia własnego domu i wynajęcia innego. Straciłprzy tym częściowo możliwość wykonywania zawodu.

TVP i PiS

W 2016 r. Szymon Jadczak ogłosił, że według Press.pl Włodzimierz Szaranowicz odchodzi z TVP, a zastąpić ma go Krzysztof Stanowski. Dodaje: "Nie wierzę, żeby wziął tę robotę". Robotę w TVP Stanowski zaczyna dwa lata później.

Gdy opozycja wskazywała, że pieniądze na TVP są marnowane, a mogłyby pójść na zaniedbaną w Polsce onkologię, Stanowski uznał, że to granie chorymi na raka. Ale gdy kobiety wyszły na ulice po zamordystycznym wyroku Trybunału Konstytucyjnego, sam grał chorymi, by wyhamować protesty, którym przydałaby się "gaśnica": "Ratujmy szpitale, ratujmy chorych ludzi, ratujmy gospodarkę, ratujmy przedsiębiorców. Błagam o gaśnicę!". Od tego czasu w wyniku decyzji TK umarło co najmniej kilka kobiet.

W 2015 r. twierdził: "TVN24 nie zmienił się nic a nic, to nadal stacja szmaciarska. Trzymam się z daleka". Nie znalazłam podobnych stwierdzeń o TVP. W 2015 r., gdy PiS robił kampanię partyjną na nienawiści do imigrantów, Stanowski dołączał:

Kiedyś już to napisałem i zostałem wyśmiany. Ale jeśli mam do wyboru to co tam – w tzw. krajach otwartych jak Francja albo państwo wyznaniowe (katolickie) u nas, to wybieram opcję numer dwa. Jak byłem zawsze za całkowitym rozdziałem państwa od Kościoła, tak żyjemy w czasach, w których krzyże wieszałbym wszędzie, nie tylko w Sejmie i urzędach. Tak, aby przedstawiciel każdej innej religii czuł się tutaj niekomfortowo i wiedział, że protestami niczego nie wskóra. Tak jak katolik niczego nie wskóra w Arabii Saudyjskiej. (...)

"Dlatego jeśli słyszę też żarty, że przyjdzie PiS i będzie odpytywał z katechizmu, to sobie myślę – niech odpytuje. To jakoś mniej mnie przeraża niż wariant zachodni". Stanowski ostro krytykuje PiS jeszcze w 2017 r., gdy chodzi o sądy. W 2018 r. zaczyna pracę w TVP. Już przy Strajkach Kobiet w 2020 r. prosi o "gaśnicę" i zrównuje dwie strony ze sobą – walczące kobiety i władzę, prosząc o uspokojenie.

W styczniu 2023 r. wyciekły rządowe maile: wizyta w Kanale Sportowym była w nich przedstawiana politykom PiS-u jako szansa na oczyszczenie wizerunku. Tego samego miesiąca klub piłkarski Stanowskiego "Weszło" uzyskał finansowanie z PKO BP – państwowego banku, kontrolowanego przez ludzi PiS. Bank został partnerem tytularnym szkółki piłkarskiej klubu. Robert Lubański, dyrektor departamentu zarządzania marką w PKO BP, w komunikacie prasowym stwierdził, że bank i klub łączą bliskie wartości.

Dokładnie 10 lat temu Stanowski twierdził: "Futbol to biznes jak każdy inny. Państwowe pieniądze w zawodowej piłce są moim zdaniem dokładnie tym samym, co państwowe pieniądze w prywatnej fabryce gwoździ – patologią". Nie pierwszy raz "dziennikarz" staje się tym, co sam potępiał.

– W mediach społecznościowych kreuje się na osobę, która nie uznaje żadnych kompromisów, ale nie wszyscy się na to nabierają. Bo w tych samych mediach społecznościowych ich użytkownicy wytykają mu, że to jedynie poza i wskazują, że jest powiązany z konkretnymi osobami albo wpisany w niezbyt klarowne układy. Wystarczy przejrzeć wpisy i dyskusje na Twitterze, żeby zauważyć, jak użytkownicy po imieniu nazywają nadzwyczajnie udaną kooperację biznesową Stanowskiego opartą na relacjach ze spółkami skarbu państwa – dodaje Tuzimek, o którym Stanowski kłamał, co potwierdziła decyzja sądu. W mediach Stanowski bywa nazywany "pupilkiem PiS-u".

W 2021 r. Stanowski zebrał 4,5 mln zł od 3956 inwestorów na KTS Weszło. Dwa lata później kolejni akcjonariusze zaczynają się skarżyć. Jeden z nich na Twitterze: "Pisaliście, że 15 procent środków z emisji pójdzie na stworzenie platformy. Daje to niecałe 700 000 PLN. Jeśli na ten gniot naprawdę wydaliście takie pieniądze, to ociera się to nie tylko o hmmm... błędną decyzję biznesową, ale może i o defraudację. Możecie odpowiedzieć, ile zostało wydane na tę platformę? W jakim trybie do jej wykonania została wybrana akurat ta firma?". Wskazują także na to, że wciąż nie ma sprawozdania finansowego za 2022 rok. "Serio nie możecie tego wrzucić tutaj albo na platformę? Boicie się czegoś? Mieliście też wrzucać co miesiąc wyciągi bankowe. Na platformie ich nie ma. Akcjonariusze nie wiedzą nawet, jaki jest stan środków pieniężnych i ile ich pieniędzy zostało już wydane".

W 2021 r., po zebraniu 4,5 mln zł Stanowski opowiadał: "Będziemy się bawili z wami fajnie, ale transparentnie. Moja głowa w tym, żebyście nie żałowali tego ani przez jeden dzień, żebym nie wyszedł na durnia".

Wygląda na to, że stało się inaczej.

Korwin-Mikke

W 2012 r. Stanowski poparł Korwin-Mikkego, gdy ten porównał igrzyska paraolimpijskie z zawodami szachowymi dla debili. Stanowski pisał wtedy: "Daleko posunięta poprawność polityczna każe mi dzisiaj udawać, że sport inwalidów należy zrównać ze sportem wyczynowym, podczas gdy – tak mi się zdaje – każdy podskórnie czuje, że to bujda na resorach". I dodawał: "I jeśli teraz z tych właśnie słów JKM nasze 'elity' – np. Monika Olejnik czy też jeden z posłów – wysnuwają wniosek, że JKM jest faszystą, to ogarniają mnie wątpliwości: albo ja też jestem faszystą, z czego całkowicie nie zdaję sobie sprawy, albo pani Olejnik jest debilką, która ma problemy z czytaniem". To całkiem podobny sposób argumentacji, którą w tej chwili wykorzystuje do "obalania" praw kobiet, osób transpłciowych, czarnoskórych.

W "Hejt Parku" z Korwin-Mikkem – 10 lat później – Stanowski mówi, że wstyd mu z powodu tych słów i że jest mnóstwo świetnych sportowców na paraolimpiadzie, z którymi ma kontakt. Może za 10 lat będzie mu wstyd za obecne zachowania wobec kobiet walczących o swoje prawa, osób czarnoskórych czy transpłciowych – bo ich obśmianie także przykrywa argumentem "politycznej poprawności" i stosuje przy nim identyczne zabiegi jak te dekadę temu w stosunku do osób z niepełnosprawnościami. Przy podejmowaniu problemów społecznych przekręca, szerzy dezinformację, krzywdzi całe grupy społeczne i oddaje się prawicowym przekazom propagandowym, podobnie jak było to w przypadku paraolimpiady. Może gdy porozmawia z kilkoma kobietami walczącymi o swoje prawa, zmieni zdanie. Oby kiedyś było mu i za to wstyd. Ale wyrządzone przez lata krzywdy zostały wyrządzone.

Więcej o: