Największym kompleksem Krzyśka zawsze był jego wzrost. "Od starań nie urosnę"

- Pamiętam, kiedy po raz pierwszy pomyślałem, że Bóg nie istnieje. W mojej wsi urodziły się bliźniaczki. Jedna zdrowa, druga niemal całkowicie sparaliżowana. Ta pierwsza ma normalne życie, druga ledwo mówi i z trudem porusza kończynami. Z wiekiem wątpliwości nasilały się. Dziś jestem ateistą, nihilistą i ortodoksyjnym blackpillowcem - mówi Krzysiek, jeden z bohaterów reportażu "Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności" autorstwa Aleksandry Herzyk i Patrycja Wieczorkiewicz. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa W.A.B. publikujemy fragment książki.

Weteran przegrywu

Krzysiek wychował się na podkarpackiej wsi liczącej niewiele ponad ośmiuset mieszkańców, pod jednym dachem z babcią i dziadkiem, rodzicami i o sześć lat młodszym bratem. Gmina leży w jednym z najuboższych powiatów w Polsce, ale on sam nie doświadczył skrajnej biedy. Ojciec pracował fizycznie, matka jako urzędniczka państwowa. – Mieliśmy co jeść, ale rodzice często kłócili się o pieniądze. Nawet kiedy milczeli, czułem, że martwią się, czy uda nam się związać koniec z końcem.

Zobacz wideo Jak pokolenie Z wyobraża sobie ślub?

Dziś ma dwadzieścia sześć lat i tak jak większość naszych rozmówców uważa, że jego los jest przesądzony. Wciąż mieszka z mamą i jej rodzicami. Brat znalazł pracę i wyprowadził się do miasta – choć Krzysiek zapewnia, że są sobie bliscy, niewiele wie o jego życiu prywatnym. Poza tym, że też nigdy nie miał dziewczyny i „prawdopodobnie inceluje". Rodzice są po rozwodzie. Ojciec dziesięć lat temu wyjechał za granicę i od tamtej pory widują się raz na rok, czasem rzadziej. – Nie powiedziałbym, że kiedykolwiek mieliśmy szczególnie ciepłą relację, ale zdarzało mu się okazać czułość, poświęcał mi sporo czasu. Nauczył mnie prostych prac budowlanych czy obsługi narzędzi rolniczych. Czasem wybuchał i bywało, że dostałem pasem, ale patologii u nas nie było – zapewnia. Matkę zawsze traktował jak świętą. Wierzył, że jest nieskończenie dobra i nieomylna.

Ropuch uchodzi za weterana tagu #przegryw. Trafił tam w 2016 roku, po tym, jak przypadkiem natknął się na wpis, który zdawał się opowiadać o nim samym. Pół roku wcześniej porzucił studia technologiczne, których nie zdołał pogodzić z pracą w rodzinnym gospodarstwie. Czuł, że jest skazany na życiową porażkę. Przez cztery lata dorabiał w fabryce okien i na budowach. Od dwóch i pół roku nie pracuje zawodowo, co tłumaczy chronicznym przygnębieniem i brakiem motywacji.

Ropuch: – Jeśli wcześniej się nie zabiję, kiedyś będę musiał zacząć znów zarabiać. Od rodziny wciąż słyszę, że powinienem wziąć się do roboty. Zwłaszcza gdy czuję się na tyle źle, że przez cały dzień nie jestem w stanie pomóc wokół domu. Babcia lubi powtarzać, że od piętnastego roku życia dorzucała się do rodzinnego budżetu, a w moim wieku miała trójkę dzieci i ponad dziesięcioletni staż pracy.

Choć już jako nastolatek zauważył u siebie objawy depresji i nerwicy, nigdy nie zgłosił się po pomoc psychiatryczną czy psychologiczną. Nie wierzy, że leczenie mogłoby mu pomóc, bo jako brzydki manlet bez wyższego wykształcenia, w dodatku ze wsi, i tak umrze w samotności. Lubi powtarzać, że „lepsza jest gorzka prawda niż słodkie kłamstwo". O swoich problemach mówi tylko kolegom z przegrywosfery. – Rodzice by tego nie zrozumieli, a tym bardziej dziadkowie. Mówią, że „kiedyś to żadnych zaburzeń nie było", „gdyby młodzi więcej pracowali, toby nie mieli depresji", a za najlepszy sposób pokonania wszelkich trudności uważają modlitwę. [...]

Z gówna bata nie ukręcisz

Od dzieciństwa pomagał rodzinie w polu i przy obejściu: brał udział w żniwach, sadził warzywa i owoce, kosił trawę, wywalał obornik spod trzody, sprzątał w kurniku. Nie miał wiele czasu na zabawę z rówieśnikami. – Jako kilkulatek zbierałem jajka spod kur czy nalewałem wody kaczkom. W wieku gimnazjalnym rąbałem drewno, przewalałem gnój. Potem doszło do tego przypinanie maszyny do traktora i oranie pola – wspomina. [...]

PrzegrywPrzegryw Wydawnictwo: W.A.B.

Jako dziecko marzył, by być jak bohaterowie amerykańskich filmów wojennych, które namiętnie oglądał, najpierw na kasetach VHS, potem na DVD: wysoki, postawny i dzielny. Wraz z dorastaniem przyszło rozczarowanie – już pod koniec szkoły podstawowej zorientował się, że jest niższy od kolegów z klasy. Z roku na rok coraz gorzej czuł się w swoim ciele – przysadzistym, dalekim od filmowego ideału. Swoją twarz określa jako „przeciętną, jeśli nie brzydką". Jedyne, co mu się w niej podoba, to ciemny, gęsty zarost. Za pierwsze zarobione pieniądze wyleczył i wyprostował zęby.

Regularnie chodzi na jedyną we wsi siłownię, znajdującą się w budynku szkolnym, wieczorami dostępną dla wszystkich mieszkańców. Stara się też modnie ubierać. – Ale od starań nie urosnę. Moim największym kompleksem zawsze był wzrost: 170 centymetrów. Pragnąłem być nie tyle przystojny, ile postawny. Do wysokich mężczyzn ludzie mają więcej szacunku. Wyglądam lepiej, niż gdybym o siebie nie zadbał, ale z gówna bata nie ukręcisz – podsumowuje. [...] 

Wspólnota

Na Discord trafił w 2018 roku, na samym początku odpływu osób skupionych na tagu #przegryw na zamknięte serwery. Migrował z jednego na drugi, będąc świadkiem wszystkich konfliktów i rozłamów, które ukształtowały obecną sytuację geopolityczną przegrywów, na czele z odnowionym Bractwem Spierdolenia, ekskluzywną Wolierą Goblinów oraz Stulejowym Lasem, znanym jako najstarszy z istniejących serwerów incelskich na Discordzie. – Poznanie innych przegrywów daje mi poczucie wspólnoty, bycia wśród ludzi, z którymi dzielę te same troski i żale. W incelskich przestrzeniach mogę uwolnić negatywne emocje wykrzyczeć gniew wobec niesprawiedliwości, jaka spotyka podobnych do mnie.

Twierdzi, że połknięcie czarnej pigułki pozwoliło mu zrozumieć to, co zauważał już wcześniej: że wygląd zewnętrzny w ogromnym stopniu determinuje nasze życie. – Wierzę w wyważonego blackpilla, niewypaczonego przez trolling. Pisanie, że „tylko dwumetrowe chady z mordą 9/10 w górę i 25-centymetrowym penisem mają szansę na seks" jest ośmieszaniem czarnej pigułki, zwykle zresztą celowym. Jednak to, że osoby atrakcyjne fizycznie mają w życiu łatwiej, jest dla mnie tak samo oczywiste jak fakt, że lepiej być bogatym niż biednym. Dopuszczam, że od każdej reguły istnieją wyjątki, wiem, że istnieją brzydcy mężczyźni, którzy nie narzekają na brak zainteresowania ze strony kobiet, ale statystyka jest nieubłagana.

Tego, że Ropuch jest prawdziwym przegrywem, nikt nie próbuje kwestionować. Ma nobilitujący w incelosferze status prawiczka, który w relacjach z kobietami nie wyszedł poza krótkie, zwykle niezręczne rozmowy. Kilka lat temu założył konta na Tinderze i Badoo. – Nie mam wielu wymagań co do potencjalnej partnerki. Dobrze, żeby miała wagę w normie i w miarę zadbane zęby – mówi. Zgodnie z tymi kryteriami przesuwał kolejne profile w lewo lub w prawo. Miał pojedyncze pary, ale na tym zainteresowanie ze strony kobiet się kończyło. Nie odpowiadały na pierwszą wiadomość, odpowiadały półsłówkami lub po krótkiej wymianie zdań przestawały odpisywać. Ale nawet gdyby znalazł dziewczynę – który to scenariusz odrzuca jako niemożliwy do zrealizowania – nie porzuciłby swoich dotychczasowych przekonań dotyczących relacji. – Blackpill nie kończy się na wejściu w związek, opisuje też jego dynamikę. To, jak często para uprawia seks, kto ma większe szanse na zostanie zdradzonym, kto musi włożyć więcej wysiłku, by utrzymać przy sobie partnera czy partnerkę, w ogromnym stopniu determinowane jest przez naszą atrakcyjność. Nie wspominając już o tym, że wygląd wpływa na to, jak jesteśmy postrzegani w pracy, szkole czy w gronie znajomych, jeśli jakichś mamy.

Kiedyś wierzył, że każdy jest kowalem swojego losu, a to, czy osiągnie sukces na dowolnym polu, zależy tylko od niego. – Do osiemnastego roku życia byłem kucem, popierałem Korwina i wszystkie te „wolnościowe" bzdury. Życie to zweryfikowało. Zrozumiałem, jak wiele zależy od czynników, na które nie mamy wpływu, jak geny czy środowisko, w którym dorastamy. Teraz głosuję na lewicę. Głównie ze względu na postulaty socjalne, ale zgadzam się też z większością tych światopoglądowych. Mam tylko żal, że osoby, które deklarują się jako lewicowe, traktują inceli jak najgorsze zło. Jak znana aktywistka, którą ceniłem, dopóki nie powiedziała publicznie, że nie należy się nami zajmować, bo jest co najmniej pięćdziesiąt grup wykluczonych, które bardziej potrzebują wsparcia. Po czym radziła, byśmy po prostu przestali być mizoginami i wyszli z piwnicy. Taka pogarda i spłycanie problemu spycha inceli w ręce prawicy. A potem jest: o nie, oni chcą nam zrobić piekło kobiet!

Stosunek Ropucha do płci przeciwnej jest zmienny: – Wiem, że zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn są fajne i okropne osoby. Staram się nie być mizoginem, ale nie będę udawał świętego, czasem mi się ulewa – mówi. Chętnie rozmawia z nami o feminizmie, ale ma do niego pewne zastrzeżenia: – Wiele feministek trzyma się narracji, według której biali mężczyźni są grupą najbardziej uprzywilejowaną, więc ponoszą odpowiedzialność za całe zło tego świata i sami powinni go naprawić. Ale prawie wszyscy incele, których znam, pochodzą z biednych lub średniozamożnych rodzin, mają problemy psychiczne, wielu doświadczyło przemocy w domu czy szkole. My nie budowaliśmy tego systemu, nie mamy żadnej mocy sprawczej. Też jesteśmy poszkodowani.

Wkurza go, że narrację o incelach i przegrywach zdominował obraz, który uważa za stworzony przez trolli i pojedynczych szaleńców. – W mediach pokazuje się albo terrorystów i gwałcicieli, albo bajkopisarzy z Wykopu, którzy głoszą to, co zapewnia największą atencję. To sprawia, że prawdziwy problem jest zamiatany pod dywan, podczas gdy liczba inceli rośnie. A wraz z nią szansa, że i w Polsce trafi się osoba pozbawiona skrupułów, która targnie się na życie innych. Osobiście rozumiem frustrację, która prowadzi do tego rodzaju nieszczęść, ale piętnuję przemoc w każdej formie. Rozwiązaniem może być samobójstwo, ale nie morderstwo. Tylko że samobójstwa młodych chłopaków nikogo nie interesują, choć jest ich nieporównywalnie więcej niż zamachów na cudze życie. Nie każdy incel to terrorysta, tak jak i nie każdy muzułmanin.

Ropuch chętnie odpowiada na nasze pytania, ale od czasu do czasu wyraża obawę, że po wydaniu książki rodziny inceli i przegrywów dodadzą dwa do dwóch, co poskutkuje rozmowami, których wszyscy woleliby uniknąć.

Ropuch, 06.08.2021, Woliera Goblinów:

już to widzę. kurła synek powiedz tatusiowi czy ty jesteś tym, no, intelem? no dalej nie wstydź się tata tolerancyjny jest albo rozmowy przy wigilijnym stole: kwii chrum słyszeliście o tych incelach? kto to widział chłopy baby se nie umieją znaleźć kwiii, jak wujek był młody to się zaczesał, ubrał koszulę, poszedł do ciotki heleny i się podziało hehehe. areczku co tak cicho siedzisz? ja ciebie też nigdy z babą nie widziałem.

Fragment pochodzi z rozdziału "Ropuch" z reportażu "Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności" autorstwa Aleksandry Herzyk i Patrycja Wieczorkiewicz. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa W.A.B.

Więcej o: