Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>
Nie jesteśmy wierzącą rodziną. Kiedy córka rozpoczynała szkołę to powiedziała mi, że bardzo chciałaby chodzić na religię. Podała kilka argumentów, które faktycznie mnie przekonały, a myślałam, że będę nieugięta w swojej decyzji. Zapowiedziała, że wszyscy jej rówieśnicy będą chodzić na katechezę i jej będzie zwyczajnie przykro, bo będzie czuła się odrzucona. Kolejną kwestią był fakt, że choć nigdy nie chodziliśmy do kościoła, to Maja powiedziała, że chce poznać Boga i wtedy zdecyduje, czy chce wierzyć. Na koniec zaznaczyła, że nie wyobraża sobie nie mieć pierwszej komunii świętej, bo to po prostu fajna rodzinna impreza. Zrobiłam jak chciała i puściłam ją na religię.
Nie ukrywam, że bardzo obawiałam się katechezy w jej szkole, którą prowadzi ksiądz z pobliskiej parafii. Na domiar tego, nie jest on zbyt lubiany i wierni nie mają o nim dobrego zdania. Na szczęście w szkole był bardzo w porządku wobec uczniów i nikogo nie zmuszał do wiary. Jego zajęcia polegały bardziej na tym, że chciał opowiadać o Bogu i dawał dzieciom wybór. Przy tym mówił także o innych wiarach, co bardzo szlachetne. Maja była zadowolona i nigdy nie narzekała na katechezy więc nie wnikałam w szczegóły lekcyjne.
Niestety, dopiero po jakimś czasie zrozumiałam, że popełniłam błąd. Duży rodzicielski błąd, z którego bardzo ciężko wybrnąć. Nie wiem, dlaczego te emocje pojawiły się dopiero po trzech latach od uczestnictwa córki w katechezie. Czułam strach i obawy pomieszane z bezradnością i złymi emocjami. Nie chce, aby córka przystąpiła do pierwszej komunii świętej. Najgorsze jest to, że teściowa się odgraża, bo jest zagorzałą katoliczką. Już nagadała córce, jakie to dostanie prezenty i jaka będzie to najcudowniejsza chwila w jej życiu. Maja chodzi podekscytowana, bo myśli, że nic lepszego jej się w życiu nie zdarzy. Jakby dla wierzących osób to właśnie te prezenty były najważniejsze...
Czuję, że jeśli puszczę córkę do komunii, to gorzko tego pożałuję i zrobię coś wbrew sobie. Nie wyobrażam sobie iść do kościoła i cieszyć się z tego, że córka uczestniczy w tej całej szopce i pokazuje, że chce żyć w wierze katolickiej. To hipokryzja z mojej strony i chce z tym skończyć. Mam wsparcie męża, ale to dla mnie trudny temat. Co robić? Jak rozmawiać z córką i jak tłumaczyć rodzinie, że Maja ma rodziców, którzy naprawdę chcą na niej jak najlepiej? Czy to sytuacja bez wyjścia?
Ilona.
***
Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.
Uczniowie w polskich szkołach aktualnie mają cztery opcje do wyboru: uczęszczanie na religię, udział w lekcjach etyki zamiast religii, zapisanie się na obydwa przedmioty lub na żaden z nich. Już niedługo mogą pojawić się jednak pewne zmiany w tym zakresie. Przemysław Czarnek chce, aby dzieci i młodzież obowiązkowo uczęszczały na jeden z tych przedmiotów - religię albo etykę.
Religia nigdy nie będzie obowiązkowa. Najwcześniej za dwa lata chcemy wprowadzić obowiązek uczęszczania na lekcje religii lub etyki
- mówił jakiś czas temu w rozmowie z TVP Info minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Według ankiety CBOS w grupie wiekowej 18–24 lata liczba praktykujących z blisko 70 proc. w 1992 r. stopniała do 23 proc.